- Przyjemna dla oka grafika, dla ucha muzyka
- Samouczek
- Wiele godzin zabawy (misje + tryb piaskownicy)
- Doskonały, przejrzysty interfejs
- Zarządzamy archipelagiem wysp
- Choć powiela schemat, dodaje kilka nowości
- Absurdalne zadania w misjach
- Słabe detale po zbliżeniu miasta
- Trzeba się ciężko napracować, by sprostać niektórym potrzebom obywateli
- Aktualnie brak trybu multiplayer
Tropico 6 to nowy rozdział jednego z najpopularniejszych symulatorów ekonomicznych – zasadniczo można Tropico nazwać także symulatorem dyktatury Ameryki Południowej, choć w niezwykle zrelaksowanym tonie. Awatarem gracza jest El Presidente – kolorowa i zabawna wersja dyktatora zamieszkującego majestatyczny pałac. Swobodnie spacerując po ulicach swego miasta, obserwujemy jego ekonomiczny rozkwit, bądź powolne pogrążanie się w długach i niezadowoleniu ludności. Przyznaję, jestem miłośnikiem serii – w El Presidente wcielam się po raz szósty i dotychczas każda z cześci potrafiła wciągnąć mnie na długie godziny. Czy zatem kolejna odsłona Tropico jest w stanie zaskoczyć wiernych fanów?
Co znajdziemy w Tropico 6? Oczywiście politycznych przestępców do aresztowania, przeciwników do przekupienia, wyniki wyborów do rewizji, konstytucję do zaostrzenia, rewolty do krwistego stłumienia i inne typowe elementy serii. Głównym celem gracza jest zapewnienie dobrobytu swych obywateli, by naród żyjący w upale prosperował przez cztery kolejne epoki. Dynamika gry charakteryzuje się klasycznymi mechanikami gatunku: budynki są budowane z myślą o dostępnych zasobach, a działania podejmowane są tam, gdzie jest to najbardziej potrzebne – zgodnie z życzeniami obywateli czy sił politycznych. Będąc El Presidente należy stosować się do prostej zasady: utrzymać pozycję wodza i nie dopuścić do eksmisji z naszego bajecznego pałacu. W międzyczasie musimy zrealizować serię misji przydzielonych nam przez sojuszników i doradców, na przykład: wyprodukować konkretną ilości tytoniu, zawrzeć szlak handlowy, wybudować kino, skierować El Presidente do fabryki w celu wygłoszenia przemówienia, czy nawet wysłać piratów z misją zrabowania kilku cennych surowców.
Wspomnieni piraci są jedną z głównych nowości szóstej części Tropico – niezwykle cenną w momencie gdy trafimy na ziemię ubogą w surowce. Morscy rozbójnicy mają szereg specjalnych umiejętności, które wykorzystają na naszą korzyść. Nie psując czytelnikom przyszłej rozgrywki wspomnę tylko, że na naszej tropikalnej wyspie bez problemu może pojawić się Stonehenge czy Taj Mahal. El Presidente się nie ogranicza 🙂 Innowacją jest również rozbudowany system przelewania środków na tajne konto szwajcarskie oraz szersza gama opcji i ulepszeń każdego z budynków. Po raz pierwszy mamy także okazję zarządzać archipelagiem wysp, połączonych komunikacją morską lub mostem – możemy zatem przykładowo oddzielić turystykę od dzielnicy industrialnej.
Ogólnie rzecz biorąc, zadania nam przypisane ustalają rytm gry, pozwalając gromadzić zasoby, kreować politykę i budować poparcie. Akcja Tropico 6 odbywa się w czterech epokach: od kolonialnej, przez wojny światowe i zimną wojnę, aż po czasy współczesne – każda z własnymi problemami i budynkami do wybudowania. Interfejs jest godny pochwały, bardzo przejrzysty i funkcjonalny pomimo wielu rzeczy, którymi musi zarządzać. Widzimy tu wyraźnie doświadczenie zdobyte przez studio Limbic z innymi tytułami strategicznymi, w szczególności Might & Magic Heroes, po którym interfejs Tropico 6 dziedziczy przejrzystość i czytelność, a wszystkie ostrzeżenia są umieszczane we właściwym miejscu – bez nieporozumień. Samouczek również spełnia swoją funkcję na szóstkę, dokładnie wyjaśnia główne oraz bardziej zaawansowane funkcje gry.
Część szósta nie ma prawdziwej kampanii, takiej jak Tropico 4 i 5, ale serię scenariuszy narracyjnych podobnych do tych, które widzieliśmy w części trzeciej. W sumie jest ich piętnaście: każdy rozwiązuje problemy związane z rozwojem naszej dyktatury w różnych epokach i kontekstach społeczno-politycznych. Spośród wszystkich misji niektóre są bardziej skoncentrowane na rozwoju gospodarczym, podczas gdy inne doprowadzą do skrajności systemy kontroli i represji ludności przewidywane przez grę.
Istnieją również misje bardziej skoncentrowane na stosunkach międzynarodowych i inne, w których pojawiają się nowoczesne tematy, takie jak wolność seksualna czy wolność wypowiedzi. Oczywiście wszystko wyraża się ironią i abstrakcyjnym humorem, który zawsze charakteryzował serię Tropico i jest jej znakiem rozpoznawczym. W końcu w jakiej innej grze można jednocześnie zorganizować wybory, wysłać wojsko do ścigania dysydentów i ogłosić się przyjacielem demokracji? Tropico 6 jest wyposażone w szereg narzędzi pozwalających przeprowadzić szeroką gamę zmian w naszej małej dyktaturze (od dzikiej industrializacji po nachalną ekologię), czyniąc rozgrywkę interesującą pod każdym względem. Tryb piaskownicy, który możemy kontynuować po każdej misji, daje możliwości konfigurowania scenariuszy ze względu na trudność, szanse ekonomiczne czy agresję frakcji. Jeśli chodzi o zawartość: gra oferuje dużą liczbę budynków, edyktów, które należy opracować i celów do osiągnięcia. Poprzednim częściom serii towarzyszyły DLC – Tropico 6 już jako podstawa stanowi doskonały i bardzo przyjemny symulator. Biorąc pod uwagę czas trwania misji (zdecydowanie kilka godzin każda, nawet dla zaawansowanych graczy) oraz możliwości oferowane przez tryb piaskownicy, łatwo stwierdzić, że najbardziej zapaleni gracze mogą spędzić wiele godzin wcielając się w El Presidente.
Na starcie brakuje trybu gry wieloosobowej, który choć zapowiadany przez studio, wciąż jest w fazie testów (multiplayer został włączony tylko do wersji beta). Tryb gry ze znajomymi ma obejmować do 4 graczy, jednak nie pozwoli nam na wspólną zabawę między różnymi platformami, przykładowo, kupując grę na Steamie nie zagramy z osobą posiadającą nowe Tropico z Mac App Store. Głównym powodem, jak tłumaczą twórcy, mają być „różne architektury oferowane przez różne platformy”. Zatem jeśli planujcie wieloosobową rozgrywkę, upewnijcie się ze znajomymi, że posiadacie grę z tego samego źródła.
Tropico 6 ma według mnie dwie główne wady. Pierwszy to pewien brak konsekwencji i nielogiczne wymagania frakcji czy doradców. Przykładowo: frakcja religijna prosi o wybudowanie katedry; nagrodą za wzniesienie tej monumentalnej świątyni jest 5,000$ lub polepszenie stosunków z frakcją. Wszystko pięknie, jednak sama budowa katedry wynosi 12,600$. Z finansowego punktu widzenia, nie wchodzimy w najlepszy interes. Oczywiście katedrę koniec końców postawimy, chociażby w celu poprawy zadowolenia ludności z dostępu do wyznawania swojej wiary. Kolejne wymagania ciągną za sobą niestety pasmo absurdów: prośba o budowę tawerny (choć mamy już 4 na wyspie), kolejnej szkoły średniej czy właśnie drugiej katedry. Stawianie klonów niektórych budynków ma sens, jednak wyspa zamieszkana przez 400 obywateli z pewnością nie potrzebuje trzech teatrów, pięciu szkół czy kościołów tyle, co sam Watykan.
Absurdalne wymagania są także obecne w głównych misjach. O ile rozumiem, że tytuł podchodzi z humorem do zarządzania bananową republiką, o tyle zwiększenie przestępczości, czy niszczenie posiadłości na życzenie frakcji komunistycznej – jest po prostu słabo opłacalne. Tropico od zawsze pozwalało na uprzykrzanie życia swych obywateli, jednak przymusowe pogarszanie stanu ich życia nie ma większego sensu. I jak tu później wygrać legalnie wybory? 🙂
Druga wada, najbardziej znacząca, dotyczy systemu gospodarczego. Prawdą jest, że w ostatnich latach symulacje ekonomiczne oferują mniej skomplikowane systemy zarządzania, aby nie zniechęcić zbyt wielu graczy – trend robi się jednak niepokojący. W gospodarce Tropico 6 dodatkowe elementy, takie jak pirackie rajdy, szlaki handlowe, stosunki dyplomatyczne czy relacje z frakcjami, mogą jednocześnie prowadzić do kryzysów i wielu nieprzewidzianych kosztów. Powyższa mechanika wydaje się zbyt uproszczona i mało wpływa na sposób zarządzania miastem, które powinno być punktem wyjścia gry. To niesamowite, jak poziom symulacji został spłycony względem pierwszej części serii, gdzie liczyła się nie tylko obecność lub brak pewnych budynków, ale także ich położenie względem siebie. W tym sensie Tropico 6 jest bliżej filozofii Two Point Hospital lub Jurassic World Evolution, która nie karze gracza za to, jak buduje, a bierze pod uwagę tylko to, czy dany budynek został zbudowany.
Jeden z najbardziej kontrowersyjnych aspektów Tropico 6 dotyczy części technicznej. Nie mówię o samej grafice, która jest przyjemna dla oka i ładnie się prezentuje, ale o żywotności miasta. Niestety, obywatele Tropico często zachowują się w nienaturalny sposób i są bardziej dekoracją niż realnym oddaniem mieszkańców wyspy. Zamiast miasta tętniącego życiem obserwujemy kukiełki poruszające się jak automaty, przechodząc bezcelowo z jednego miejsca na drugie. Same budynki są dobrze wykonane i celnie scharakteryzowane: Limbic wyraźnie pokazuje przejście między erami w architekturze domów czy fabryk. Szkoda, że niektóre pozostają takie same niezależnie od okresu, w którym zostały zbudowane (na przykład, więzienie epoki kolonialnej jest identyczne jak w czasach nowoczesnych).
Oczywiście – te drobne zarzuty nie wpływają na ogólny odbiór gry, jakość rozgrywki i radość, jaką przynosi zarządzanie swoją własną, tropikalną wyspą. Poziom przyjemności grania jest dodatkowo podniesiony przez znakomitą ścieżkę dźwiękową, składającą się z rytmicznych piosenek latynoamerykańskich.
Podsumowując, Tropico 6 jest godnym następcą poprzednich części. Twórcy po latach wciąż wprowadzają nowości, czyniąc grę atrakcyjną zarówno dla miłośników wirtualnej dyktatury, jak i graczy sięgających po nią pierwszy raz. Pomimo kilku niedociągnięć tytuł gwarantuje wiele godzin zabawy, przyjemną dla oka grafikę, różnorodność misji oraz typowy dla cyklu humor. Z punktu widzenia wiernej fanki Tropico (mającej za sobą wszystkie części), z zadowoleniem i spokojem oddaję szóstemu rozdziałowi cenne godziny swego życia. Po relaksującej rozgrywce pozostaje mi tylko zgadywać, co studio przygotuje w części siódmej – może tym razem latające samochody lub jetpacki dla bogatszych obywateli? 🙂