ZALETY
- Miły dla oka, schludny wygląd
- Dobrze przemyślane wnętrze zasilacza i jego okablowanie
- Dobre parametry elektryczne
- Kondensatory Teapo
- Wysoka sprawność i cisza
- Wysoka jakość wykonania
WADY
- Mały zgrzyt estetycznty, tj. tabliczka znamionowa na ściance, która jest widoczna przy tradycyjnym montażu PSU w obudowie
- Główny kondensator przystosowane do pracy w temperaturze tylko 85°C
be quiet!, renomowany producent zasilaczy, obudów oraz systemów chłodzenia procesorów, wydał ostatnio na rynek nową serię PSU. Są to jednostki Pure Power 10 o mocach od 300 do 700 W, które zastępują w ofercie modele Pure Power 9. Największą różnicą między nimi jest zastosowanie przetwornic DC-DC na liniach 3.3 oraz 5 V w jednostkach powyżej 400W.
Wymiary zasilacza: 160 x 150 x 86
Masa z przewodem zasilającym: 2.15 kg
Obciążalność linii 3.3V: 25A
Obciążalność linii 5V: 18A
Obciążalność linii 12V1 / 12V2: 32A / 28A
Maksymalny pobór mocy z linii 12V: 576W (48A)
Maksymalny pobór mocy z linii 3.3V i 5V: 140W
Rozmiar wentylatora: 120mm
Zabezpieczenia: OCP, OVP, UVP, SCP, OTP, OPP
Długość gwarancji: 3 lata
Produkt jest zapakowany solidnie w schludne i sztywne kartonowe pudełko utrzymane w ciemnej kolorystyce.
Po jego otworzeniu nie znajdziemy tu żadnych wodotrysków, jednostka jest włożona w woreczek z folii bąbelkowej i przełożona kartonową przegródką. Czy dałoby się lepiej? Tak, dałoby się, ale nie uznaję tego za minus – nie można tutaj mówić o produkcie klasy premium, a o dobrym zasilaczu mainstreamowym. Opakowanie zdecydowanie nie odstrasza – wręcz przeciwnie – i zapewnia wystarczającą ochronę.
Na samym opakowaniu znaleźć można kilka zapewnień producenta, w tym o wyjątkowo cichej pracy, dużej niezawodności, wysokiej sprawności, wparciu dla systemów multi-GPU oraz… 3-letnim okresie gwarancyjnym.
Zastanawia mnie, po co wspominać o gwarancji jako jednym z głównych atutów, skoro produkt ma zapewnić wysoką niezawodność. Czy ma to sugerować, że jednak nie jest to niezawodna jednostka? A może jest to po prostu miłe zapewnienie producenta, że nawet w razie niemiłego wypadku, jakim jest awaria zasilacza, nie zostaniemy na lodzie?
Oprócz tego znajdziemy kilka bardzo przydatnych informacji, m.in. o długości kabli oraz ilości wtyczek dołączonych do zasilacza, jego wymiary oraz tabliczkę znamionową.
Co jeszcze znajdziemy w środku? Niewiele. Listę otwiera obszerny manual, w którym znajduje się sporo informacji o samym zasilaczu oraz całej linii Pure Power 10 CM, następne w kolejce są: standardowy kabel zasilający, woreczek ze śrubkami do montażu oraz kilkoma opaskami zaciskowymi, a stawkę zamyka modularna część okablowania.
Skoro już przy kablach jesteśmy, to warto wspomnieć, że zasilacz ten jest jednostką semi-modularną. Na stałe są do niego dołączone przewody, które odpowiadają za zasilanie płyty głównej oraz procesora. Pierwszy, o długości 55 cm jest wyposażony we wtyczkę 20+4 pin, drugi mierzy 60 cm i jest zakończony wtykiem 4+4 pin EPS. Wiązki te mają czarne przewody w czarnym oplocie. Wygląda to ładnie i spełnia swoje zadanie.
OKABLOWANIE STAŁE | Długość przewodów |
20+4 pin ATX | 550 mm |
4+4 pin EPS | 600 mm |
OKABLOWANIE MODULARNE | Długość przewodów |
2x 6+2 pin PCIe (PEG) | 500 mm każdy |
SATA + SATA + Molex + FDD | 500 mm + 150 mm + 150 mm + 150mm |
SATA + Molex + Molex | 500 mm + 150 mm + 150 mm |
SATA + SATA + SATA | 500 mm + 150 mm + 150 mm |
Modularna część okablowania jest czarna, jednak wszystkie przewody są płaskie i pozbawione oplotu. Sposób podłączenia ich do zasilacza jest prosty, intuicyjny i uniemożliwia jakiekolwiek pomyłki. To ważne, szczególnie jeśli za składanie komputera zabierze się ktoś z małym doświadczeniem.
Wygląd tego zasilacza zdecydowanie przypadł mi do gustu. Nie jest on przekombinowany, wentylator nie świeci się jak choinka na Boże Narodzenie. Według mnie popularny ostatnio gaming design jest kiczowaty. Prosty, uniwersalny, wręcz elegancki wygląd jest tym, czego życzę sobie od komponentów komputerowych.
Czarna, matowa obudowa z delikatnym pomarańczowym akcentem. Do tego czarny grill osłaniający wentylator. Charakteru dodaje logo wytłoczone na jednej ze ścianek bocznych zasilacza. Producent jego umieszczeniem wręcz zaprasza do zainstalowania zasilacza w obudowie wentylatorem do góry.
Jednak co, jeśli chcielibyśmy, aby PSU pobierało powietrze ze spodu? Wtedy naszym oczom ukaże się tabliczka znamionowa. Może nie jest ona brzydka, ale czy nie dało się jej umieścić w innym miejscu, tj. na górnej stronie zasilacza tak, aby na obu bokach znajdowało się logo? Nawet w zupełnie budżetowym VS450 Corsaira zostało to tak rozmieszczone. To jedyny mały zgrzyt, ale estetów może on drażnić.
Czas przejść do tego, co najbardziej mnie interesuje – wnętrza. Bo jak nie ocenia się książki po okładce, tak nie ocenia się zasilacza po tym, jak wygląda.
Jak widać zasilacz ma naprawdę dużą obciążalność prądową. Znaczna część przypada na obie linie 12V – mogą one oddać 32A i 28A odpowiednio dla 12V1 i 12V2. Ich maksymalne obciążenie nie może przekroczyć 48 amperów. Zgodnie z informacjami zawartymi w instrukcji obsługi linia 12V2 odpowiada za zasilanie procesora oraz jest podłączona do złącza PCIe 2. Linia 12V1 służy do zasilania płyty głównej oraz wszystkich urządzeń, które zasilimy kablami podłączonymi do złącz PCIe 1 oraz Drives.
Jest to jednostka o mocy 600 watów i dość wysokiej sprawności, więc spodziewam się wysokiej jakości komponentów, oczywiście jak na ten przedział cenowy. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy po otwarciu zasilacza, był porządek panujący w środku. Wszystko wygląda na dobrze przemyślane.
Elementy wymagające większego chłodzenia wyposażone są w radiatory. Największy z nich odpowiada za chłodzenie układu APFC oraz MOSFETów będących kluczami, dwa mniejsze – za mostek prostowniczy na stronie pierwotnej oraz dwa tranzystory mostka synchronicznego, odpowiedzialnego za prostowanie napięcia 12V.
Niestety nie udało mi się wyjąć PCB i sprawdzić jego rewersu, przez co nie wiem, jakie dokładnie elementy zostały użyte w kilku miejscach zasilacza. Sama płytka drukowana jest podobna do tej zastosowanej w modelu Straight Power 10.
Wentylator, który producent zastosował do wymuszania przepływu powietrza, nosi oznaczenie BQ QF1-12025-MS. Jest to 12-woltowe śmigło wymagające 0.3 ampera i mogące obracać się z prędkością 1800 rpm.
Już na wtyku zasilania znajdują się dwa kondensatory typu Y oraz filtr EMI. Na PCB umieszczono bezpiecznik 10A, kolejne dwa kondensatory typu Y oraz dwa typu X. Producent zamontował tutaj również trzy dławiki. Etap filtracji muszę ocenić pozytywnie.
Niestety mostka prostowniczego nie udało mi się zidentyfikować – jest on nieco zasłonięty przez cewkę, a na nim samym nie ma oznaczeń lub są one po prostu niewyraźne.
Na układ aktywnego PFC składają się dwa MOSFETy JCS18N50FH oraz dioda Shottky’ego o oznaczeniu STTH8R06. Kondensator, jaki się tutaj znajduje to Teapo z serii LH o pojemności 330 µF, przystosowany do pracy na napięciu do 420V oraz w temperaturze tylko do 85°C. Tylko 85 stopni, ale czy uważam to za minus? W końcu to jeden z najważniejszych kondensatorów. Moim zdaniem nie ma czego się obawiać, szczególnie biorąc pod uwagę wysoką sprawność zasilacza i dobre chłodzenie jego wnętrza. Mimo wszystko odnotuję to jako mały minus.
Zasilacz wykorzystuje topologię Active Clamp + SR (prostownik synchroniczny). Głównym tranzystorem jest IPA80R460CE, a pomocniczym – CEF03N8. Teoretycznie topologia ta ma zapewnić wysoką sprawność i dobrą regulację napięć.
Kontroler PWM/PFC użyty w zasilaczu to FSP6600.
Zaczyna się ona na wyjściu z transformatora. Do prostowania napięcia 12V użyto dwóch tranzystorów MOSFET, jednak bliskość wspomnianego wcześniej transformatora uniemożliwiła odczyt zastosowanych elementów.
Przed transformatorem pomocniczym znalazłem MOSFET o oznaczeniu CEF02N7G. Ze względu na solidną konstrukcję zasilacza, która jak mówiłem uniemożliwiła mi łatwe wyjęcie płytki PCB i sprawdzenie ścieżek, nie jestem pewien, za co jest on odpowiedzialny.
Do uzyskiwania napięć 3.3V oraz 5V użyte są przetwornice DC-DC, każda z własnym kontrolerem FSP6601 umieszczonym na oddzielnym, małym PCB.
MOSFETy odpowiadające za te linie umieszczone są na rewersie PCB i – po raz kolejny – niestety nie jestem w stanie podać ich oznaczeń.
Wszystkie kondensatory elektrolityczne użyte po stronie wtórnej, produkcji Teapo, są certyfikowane do pracy w temperaturze do 105°C. Wydaje się, że wszystkie mają pojemność 3300 µF, jednak bliskość i nagromadzenie przewodów skutecznie utrudniają odczytanie ich oznaczeń. Co udało mi się odczytać, to oznaczenie układu odpowiedzialnego za zabezpieczenia – jest to układ Weltrend WT7527.
Póki co PSU sprawia naprawdę dobre wrażenie. Czy zostanie ono zatarte w testach elektrycznych?
Do wszystkich pomiarów użyłem kilku mierników uniwersalnych, w tym np. PDM 250 A2. Wielu sprzętów użyczyła mi moja szkoła, tj. Zespół Szkół Mechanicznych w Elblągu, za co bardzo gorąco dziękuję. Były to: oscyloskopy GDS-1102A oraz urządzenia zbudowane przez uczniów szkoły we wcześniejszych latach. Jako obciążenie zostały użyte rezystory mocy o odpowiednio dobranych rezystancjach.
Zacznę od omówienia testów na „żywym organizmie”. Co nim jest? Mój osobisty komputer, którego maksymalny pobór mocy z zasilacza wynosi około 180-200 W. Pomiaru w idle’u dokonałem na pulpicie po około 10 minutach od włączenia komputera. Następnie obciążyłem komputer dwoma programami – Linpackiem z włączoną obsługą AVX oraz Heaven Benchmarkiem. Testy powtórzyłem dwukrotnie, za pierwszym razem kartę graficzną podłączyłem do linii 12V1, a za drugim do 12V2.
Jak widać około 30% obciążenie nie robi na tym zasilaczu najmniejszego wrażenia. I to niezależnie od tego, czy kartę graficzną podłączyłem do linii 12V2 czy 12V1. Nie robiło to większej różnicy. Spadek napięcia był wręcz pomijalny. Subiektywnie mogę powiedzieć, że cisza była wręcz niesamowita. W pierwszej chwili zastanawiałem się, czy wentylator w zasilaczu w ogóle się kręci mimo tego, że nie jest to konstrukcja półpasywna.
Czas nieco zwiększyć stawkę i wycisnąć z zasilacza wszystko, co ma do zaoferowania, sprawdzając regulację napięć oraz sprawność. Przeprowadziłem trzy testy, na obciążeniach około 25%, 50% i 100%. Obciążenia i wyniki pomiarów:
Są to wyniki niemal idealne. Napięcie na linii 12V było minimalnie podwyższone, ale pozostałe linie zachowały się perfekcyjnie. Zastosowane tutaj przetwornice DC-DC zdecydowanie pokazują swój potencjał. Sprawność, jaką zasilacz uzyskał w tym teście, to około 87%.
Test drugi, na obciążeniu około 50%:
Jak widać spadek napięcia na poszczególnych liniach jest wręcz pomijalny. Gdybym miał w tej chwili wyliczyć procentową regulację napięć to wynosiłaby ona 0.2% dla linii 12V i 5V oraz 0.6% dla linii 3.3V. Jest to wynik wręcz imponujący. Sprawność zasilacza wynosiła około 91%.
Czas na ostatni, najcięższy test – 100% obciążenia:
Spadek rzędu 0.2V na linii 12V trzeba uznać za prawie idealny. Pozostałe linie również bardzo dobrze kontrolowały woltaż. Regulacja napięć wynosiła 1.8%, 1.1% i 2.4% odpowiednio dla linii 12V, 5V i 3.3V. Sprawność zasilacza wynosiła około 87%.
Przeprowadziłem również uzupełniające testy crossload na linie 12V (CL1) oraz 3.3 i 5 wolta (CL2). Wyniki, jakie uzyskał zasilacz to:
Jestem pod jeszcze większym wrażeniem tego zasilacza. Nawet tak duże obciążenie pojedynczych linii nie stanowi dla niego problemu.
Pozostała jeszcze tylko jedna rzecz do sprawdzenia – tętnienia. Sprawdziłem je przy typowym dla nowoczesnego komputera o dużej wydajności obciążeniu, czyli przy około 300 watach.
Spodziewałem się małych tętnień, ale nie aż tak małych. Takie wyniki w zasilaczu w takiej cenie są wręcz rewelacyjne.
W moim odczuciu zasilacz, niezależnie od obciążenia, był bardzo cichy. Wentylator obracał się z małymi prędkościami. Ani trochę nie wybijał się ponad inne komponenty w moim komputerze. Wyniki testów przeprowadzonych w redakcji potwierdzają moje odczucia:
Poziom hałasu przy małych obciążeniach jest niewiele wyższy niż szum tła. W sytuacji, kiedy obciążymy zasilacz obciążeniem typowym dla mocnego komputera, wentylator praktycznie nie przyspiesza, a co za tym idzie – hałas jest na niemal niezmienionym poziomie. Dopiero mocne obciążenie, powyżej około 400 watów, powoduje zwiększenie jego obrotów. Jednak nawet przy maksymalnym obciążeniu emituje on hałas mniejszy niż praktycznie wszystkie inne komponenty komputera przy chłodzeniu powietrznym. Wartość 33 dB oznacza, że dopiero przy w pełni zwodowanym komputerze, w którym układ jest zoptymalizowany pod jak najcichszą pracę, będziemy w stanie usłyszeć ten zasilacz.
Myślę, że be quiet! odwalił kawał dobrej roboty. Zasilacz już od samego początku sprawiał bardzo dobre wrażenie i ani razu nie zawiódł moich oczekiwań. Czas wystawić ocenę.
Jeśli chodzi o regulację napięć, to mogłaby być nieco lepsza przy maksymalnych obciążeniach, jednak w zakresie typowych obciążeń jest wręcz wzorowa. Sprawność zasilacza, choć nieco niższa niż zakładana przez producenta, mieści się w widełkach zakładanych przez certyfikat 80+ Silver więc nie odejmę za to punktów – mogło to być spowodowane różnymi zmiennymi a i moje pomiary mogły nie być idealne.
Zasilacz zbudowany jest solidnie, luty wyglądają bardzo dobrze. Do budowy zastosowano dobre podzespoły. Miło by było zobaczyć kondensator po stronie pierwotnej przystosowany do pracy w temperaturze do 105°, za co również odejmę 0.25 punkty z 5 możliwych.
Funkcjonalność PSU jest w 100% wystarczająca do znacznej większości komputerów. Nie mam tutaj do czego się przyczepić. Modularne okablowanie ułatwia cable managment w obudowie, szczególnie jeśli jest ciasna.
Cena wynosząca około 360-370 złotych powoduje, że zasilacz ten plasuje się pomiędzy konstrukcjami typu SilentiumPC Sumremo M2 o mocy 550 watów a 650-watowym Enduro FM1 czy XFX XTR 550W. Wydaje mi się, że stanowi on dobrą i opłacalną ofertę, w sam raz do komputerów za około 4000 złotych i więcej.
Cóż, nie mogę ocenić tego zasilacza inaczej niż na 5 gwiazdek. I jest to ocena wystawiona z czystym sumieniem. Pamiętacie postawione przeze mnie pytanie dotyczące gwarancji? Wydaje mi się, że są one takim przyjacielskim poklepaniem po ramieniu i zapewnieniu, że nawet jeśli coś się stanie, to nie zostaniemy na lodzie.