ZALETY
- Wygląd podążający za niedawnymi nurtami na rynku
- Panel ze szkła hartowanego
- Zaktualizowane (względem starszych konstrukcji Zalmana) wnętrze
- Niska cena za obecność panelu z hartowanego szkła i oświetlenia LED na froncie
WADY
- Konstrukcja poświęcająca funkcjonalność kosztem wyglądu
- Ograniczony przepływ powietrza
- Ograniczone miejsce na aranżację okablowania
- Bezużyteczny wentylator (brak kontroli nad prędkością obrotów)
- Widoczne w konstrukcji i detalach oszczędności
- Przestarzały montaż panelu ze szkła hartowanego
- Wysoka cena jak na użyty przez producenta szkielet
Dobrych kilka lat temu obudowy marki Zalman były w Polsce domyślnym kierunkiem w przypadku bardziej budżetowych zestawów. Sytuacja zmieniła się wraz z konkurencją nadrabiającą zaległości. Osobiście wtedy trochę zapomniałem o Zalmanie, ale wciąż był to popularny producent, który także wypuszczał nowe produkty.
Zalman K1, którego dotyczy poniższa recenzja, jest obudową należącą do dość specyficznej grupy sprzętu. Producent zdecydował się na użycie szklanego panelu bocznego oraz pasków LED na froncie, lecz aby utrzymać cenę na wciąż sensownym poziomie, oszczędności widać w innych miejscach.
Wymiary: 450 x 458 x 210 mm (wysokość x głębokość x szerokość)
Waga: 6,4 kg
Standard: ATX, Micro-ATX, Mini-ITX
Liczba zatok zewnętrznych 5,25″: 0
Liczba zatok wewnętrznych 3,5″: 2
Liczba zatok wewnętrznych 2,5″: 2 + 2 (w miejscach zatok 3,5″)
Liczba miejsc na karty rozszerzeń: 7
Porty panelu przedniego: 2x USB 3.0, 2x USB 2.0, HD Audio (słuchawki + mikrofon)
Standard zasilacza: ATX (do 190mm)
Chłodzenie (wentylatory):
Przód: 3 x 120 mm / 2 x 140 mm
Tył: 1 x 120 mm / 1 x 140 mm (dołączone: 1 x 120mm wentylator RGB)
Góra: 2 x 120 mm / 2 x 140 mm
Dół: 2 x 120 mm (na pokrywie zasilacza i dysków 3,5”)
Chłodzenie (ciecz):
Przód: radiator 120/140/240/280/360 mm
Góra: radiator 120/240 mm
Maksymalna wysokość chłodzenia CPU: 178 mm
Maksymalne wymiary karty graficznej: 380
Obudowa dostarczana jest w standardowym, dwuwarstwowym kartonie na tego typu produkt, opatrzonego naklejką “Uwaga! Hartowane Szkło!”. Wewnątrz, samą obudowę okryto folią i zabezpieczono dwoma sporymi gąbkami antystatycznymi. Miło widzieć, że Zalman zadbał o sensowne opakowanie swojego produktu i nie zastosował taniego ale mniej efektywnego styropianu. Jedyne czego mi zabrakło to dodatkowy panel z gąbki chroniący szklany panel boczny – jeśli cokolwiek w transporcie przebije bok kartonu, trafi na pustą przestrzeń a następnie szkło, które przy takim zdarzeniu po prostu pójdzie w mak.
W opakowaniu znajdziemy także bardzo oszczędną, wielojęzyczną broszurkę z podstawowymi informacjami o produkcie i krótką instrukcją montażu. Broszurka zawiera język polski, ale instrukcje w niej zawarte to kompletne minimum w tej kategorii. Może wydawać się to niektórym śmieszne lub niezrozumiałe, ale nowe obudowy komputerowe zawierają coraz więcej funkcji niż tylko miejsce na podzespoły – często pojawiają się elementy modułowe, kontrolery RGB czy kontrolery wentylatorów. Ponadto, dobra instrukcja jak w danej obudowie złożyć komputer, może przydać się początkującemu użytkownikowi.
Wewnątrz obudowy odnajdziemy także woreczek z akcesoriami – wszelkimi potrzebnymi śrubkami, kilkoma opaskami zaciskowymi oraz ściereczką z mikrofibry do wycierania szklanego panelu bocznego.
Front Zalmana K1 to jedna z bardziej interesujących i kontrowersyjnych części tej obudowy. Zalman stara się podążać za nurtem na rynku i przedni panel to stylowy zwarty element, o symetrycznej krzywiźnie po bokach, opatrzony mlecznobiałym tworzywem do rozpraszania światła z pasków LED ukrytych wewnątrz konstrukcji. Niewielkie logo producenta na dole także nie rzuca się bardzo w oczy. Wizualnie, przedni panel K1 to naprawdę interesująca konstrukcja, jednakże otwory wentylacyjne po jego bokach nie sięgają na całą wysokość na jakiej znajdować mogą się wentylatory. Z pewnością w znacznym stopniu ograniczą dostęp świeżego powietrza które wtłaczane ma być do wnętrza. Front dość łatwo daje się zdjąć, lecz interfejs przedni w całości jest w niego wbudowany. Przy takiej operacji trzeba uważać na przewody, szczególnie kiedy wszystko jest już w środku podpięte. Nie jest to jedynie niedopatrzenie ze strony projektantów K1 – zasilanie do oświetlenia LED na panelu i tak musi zostać jakoś doprowadzone, a w tym budżecie nie mamy co liczyć na konstrukcję, która pozwalałaby na łatwe odłączanie podczas ściągania frontu. Takie rozwiązania pojawiają się raczej w wyższych półkach cenowych. Z jednej strony brakuje na froncie jakiegoś filtru przeciwkurzowego – z drugiej – ograniczyłby on przepływ powietrza jeszcze bardziej. Interfejs przedni składa się z dwóch złącz USB 3.0, dwóch USB 2.0, wejścia słuchawkowego i mikrofonowego, przycisku Power, Reset, sterowania RGB oraz dwóch diod – zasilania oraz aktywności dysku twardego.
Górna część obudowy posiada prosty filtr przeciwkurzowy w formie metalowej siatki podklejonej paskiem magnetycznym. Gdy filtr jest założony, cały top jest całkowicie płaski. Siateczka jest dość gęsta i zapewne ograniczy przepływ powietrza, ale filtry w miejscu montażu wentylatorów są zawsze mile widziane, nawet jeśli są to wentylatory wydmuchujące powietrze na zewnątrz.
Lewy panel boczny to tafla szkła hartowanego, z zaciemnioną obwódką na szerokości ok. 2cm. Dzięki temu, krawędź całej metalowej ramy obudowy jest zasłonięta gdy panel jest założony. Montaż szklanego boku niestety odbywa się poprzez osadzenie go na czterech kołkach i przykręceni beznarzędziowymi śrubami. Jest to dość popularny rodzaj montażu, od którego większość producentów przy droższych obudowach odchodzi, ze względu na ryzyko, jakie niesie ze sobą nadmierne dokręcanie takich śrub. Ponadto, kiedy taki panel jest zakładany i ściągany, niewiele trzeba by się ześlizgnął z kołków i po prostu wypadł nam z rąk. W przypadku K1 szklany panel odstaje także delikatnie poza obrys krawędzi panelu przedniego, co niektórych może irytować. Samo szkło nie jest przyciemniane, więc wszelkie diody LED będą bardzo mocno rozświetlały wnętrze obudowy.
Prawy panel boczny nie zaskakuje niczym specjalnym – mamy tutaj bok z niezbyt grubej blachy, przykręcony śrubkami, za którymi osobiście nie przepadam. Są to metalowe mocowania z plastikowym płaszczem pozwalającym, przynajmniej w teorii, wkręcanie i wykręcanie ich bez użycia dodatkowych narzędzi. Plastik w takich elementach montażowych ma tendencję do rozpadania się po kilkukrotnym użyciu.
Tył obudowy także bardzo nie zaskakuje – zobaczymy tutaj, że montaż na tylny wentylator pozwala na pewną regulację wysokości oraz, że zaoszczędzono na głębokości i złożoności obudowy w miejscu, gdzie montowane są karty rozszerzeń – miejsce na wkręcenie śrub montażowych znajduje się na zewnątrz, tak by cały tył obudowy był całkowicie płaski. Niestety, zaślepki na miejsce dla kart rozszerzeń są wyłamywane, nie wkręcane.
Spód obudowy skrywa filtr przeciwkurzowy ochraniający wentylator zasilacza – bardzo drobną siateczkę mocowaną na plastikowej ramce, wyciąganą od spodu. Miło widzieć, że Zalman zainwestował w filtr z prawdziwego zdarzenia, zamiast wkładać tam luźną siateczkę bez żadnej ramy. Nie znajdziemy tu natomiast miejsca na żadne dodatkowe wentylatory. Cała konstrukcja opiera się na czterech okrągłych stopkach wyposażonych w gumowe podstawy, dzięki czemu obudowa raczej nie będzie się przesuwać ani przenosić drgań na biurko.
Po otwarciu Zalmana K1 naszym oczom ukazuje się standardowe do bólu wnętrze z drobnymi modyfikacjami. Taca na montaż płyty głównej posiada sensownych rozmiarów wycięcie, ułatwiające ewentualny montaż/demontaż backplate’u chłodzenia w przyszłości oraz łatwiejsze “oddychanie” tylnej części płyty głównej wokół socketu. Grubość użytej blachy natomiast pozostawia wiele do życzenia – przykładając jeden palec możemy poczuć jak cały panel pracuje i wygina się.
Wokół płyty głównej znajdziemy kilka przepustów na przewody, jednakże żaden z nich nie został wyposażony w gumowe osłony – to po prostu wycięte w metalu otwory. Są dość szerokie i umieszczone w strategicznych miejscach na tyle, by spełniać swoje zadanie przy budowie standardowego zestawu.
Dolną część wnętrza stanowi pokrywa na zasilacz i tacki dla dysków 3,5”/2,5”. Jej widoczna część, poza przepustami na przewody poniżej płyty głównej, posiada dwa miejsca montażowe na wentylatory 120mm. Mają one spełniać rolę dolnych wentylatorów obudowy, jednakże nie bardzo mają skąd zaciągać świeże powietrze. O ile przy zamontowaniu na froncie wentylatora na samym dole i następnie wentylatora na pokrywie zasilacza blisko frontu, przy odpowiednim wyregulowaniu przepływu, pozwoli lepiej chłodzić dyski ukryte na dole oraz część karty graficznej, tak drugi wentylator będzie praktycznie miał tylko kilka milimetrów prześwitu między punktem montażowym a samym zasilaczem. Wycięta perforacja co prawda pozwoli zamontowanie zasilacza z wentylatorem skierowany do wnętrza obudowy, ale w tej konstrukcji skończy się to swoistą walką o powietrze między zasilaczem a kartą graficzną. Nie wpłynie to pozytywnie na chłodzenie tych komponentów i dodatkowo wymusi zaciąganie powietrza nie z frontu – bo tam nam go zwyczajnie braknie – a przez tylną perforację. Tym samym mamy szansę wprowadzić do wnętrza znaczne ilości kurzu.
Przednia część pokrywy na zasilacz posiada wycięcie na głębokość niecałych 65mm od panelu montażowego dla wentylatorów frontowych. Pozwoli to zamontować standardowe oraz wąskie radiatory wraz z wentylatorami po wewnętrznej stronie. Układ push-pull także będzie możliwy, bo po plastikowym panelem przednim jest dość miejsca na montaż wentylatorów, jednakże zdecydowanie bym tego nie polecał – front i tak nie wpuszcza już zbyt wiele świeżego powietrza do Zalmana K1. Sama klatka na tacki dla dysków 3,5”/2,5” jest zamontowana na śrubach i mamy możliwość zarówno wymontowanie jej na stałe jak i przesunięcie bliżej frontu obudowy – przyda się to przy niemodularnych bądź dłuższych zasilaczach, ponieważ przestrzeni w tym miejscu jest raczej na styk – 220mm między ścianą tylną a klatką na dyski w montażu fabrycznym oraz 250mm w przypadku przesunięcia klatki bliżej frontu. Zasilacz układany jest na izolowanych podkładkach, lecz nie są one ani grube ani specjalnie elastyczne, więc nie ma co oczekiwać wybitnej redukcji wibracji. Izolacja elektryczna tutaj także nie ma miejsca, ponieważ nie zastosowano żadnego elementu izolującego w tylnej ścianie, do której zasilacz jest przykręcany.
We wnętrzu Zalmana K1 znajdziemy także miejsce na przykręcenie dysków 2,5” – można to zrobić zarówno od tyłu jak i przodu względem ułożenia płyty głównej, ale nie da się zastosować wszystkich tych miejsc jednocześnie, ograniczeni jesteśmy zatem do maksymalnie dwóch dysków w tym montażu.
Kiedy zwrócimy się ku prawej stronie wnętrza obudowy i zerkniemy znów za tackę płyty głównej, możemy przyjrzeć się ile mamy tutaj miejsca na przewody i jak najlepiej będzie je uporządkować. Konstrukcja tutaj jest dość specyficzna – Zalman umieścił tackę płyty głównej praktycznie przy samym panelu bocznym, zaś przepusty na przewody ponad nią oraz umieszczone w kierunku frontu konstrukcji, przesunął bardziej w głąb. O ile od strony płyty głównej daje nam to fajne możliwości wyprowadzenia przewodów, o tyle, przy tak wąskim przekroju, sprawia to że praktycznie nie mamy miejsca na przewody bezpośrednio za płytą główną. Mówimy tu dosłownie o 9mm przestrzeni. Oznacza to, że umieszczenie tutaj jakiegokolwiek nie płaskiego przewodu wymusi na nas dociskanie panelu bocznego siłą, przy jego zamykaniu. A to nie to, czego oczekujemy po obudowie mieszczącej się w półce cenowej średniej klasy sprzętu. Największym problemem może okazać się przewód zasilający procesor – EPS. Te przewody bywają czasem w nie płaskich oplotach, szczególnie gdy okablowanie zasilacza nie jest modularne. W Zalmanie K1 znajdziemy kilka punktów do przypięcia przewodów – z tyłu obudowy, w miejscu gdzie jest tylko 9mm przestrzeni i gdzie chcielibyśmy poprowadzić przewód EPS, oraz wzdłuż przepustów które znajdą się równolegle do prawej krawędzi obudowy. W szerszych partiach K1 oferuje 28mm miejsca na ułożenie przewodów, co wciąż jest dość ograniczoną przestrzenią.
Wracając do bardziej reprezentacyjnej części obudowy, dostrzeżemy jeszcze wentylator dołączony do Zalmana K1. Posiada on czarne łopatki oraz LEDowy pierścień wokół okrągłej obudowy po obu stronach konstrukcji. Niestety, dokumentacja nie podaje ile obrotów osiąga wentylator. Zalman zadbał, by naklejka z na wentylatorze nie zdradzała także za wiele – mamy tu do czynienia z łożyskiem hydraulicznym i poborem prądu do maksymalnie 4,8W (0,4A przy 12V). Wydaje się to dość sporo, ale należy pamiętać, że do zasilenia jest zarówno silnik wentylatora jak i oświetlenie LED. Po samym wyglądzie wnoszę, że jest to jakaś wariacja wentylatorów Zalman Spectrum ZM-RFD120, które rozpędzają się do niebagatelnych 1500 obrotów na minutę. Osobiście uważam hałas generowany przez ten wentylator za nieakceptowalny.
Poza standardowym okablowaniem przedniego panelu obudowy, znajdziemy tutaj jeszcze dwa przewody zasilające – do oświetlenia LED panelu frontowego oraz do tylnego wentylatora. Niestety, oba złącza oparto o standard Molex zamiast SATA, ale tyle w tym dobrego, że obie wtyczki posiadają złącza zarówno męskie jak i żeńskie, więc możemy zasilić je jedną wtyczką Molex. To co natomiast zaskakuje, to przewody prowadzące do tylnego wentylatora. A w zasadzie to przewód, ponieważ jest to jedynie wtyczka Molex. Brak tutaj jakiejkolwiek wtyczki pozwalającej na odczyt czy sterowanie prędkością silnika a także oświetleniem LED. Oznacza to, że wentylator zawsze będzie kręcił się z maksymalną prędkością (i głośnością) oraz oświetlał wnętrze naszego zestawu domyślnym trybem RGB, czyli ferią wszystkich obsługiwanych barw.
Zalman K1 budził we mnie pewne nadzieje – widać, że producent próbuje coś zmienić i podążać za nurtami widocznymi na rynku. Niektóre z tych nurtów mają więcej lub mniej sensu, ale wiele z nich potrafi być z korzyścią dla użytkownika.
Problemem okazuje się tutaj pewien brak równowagi. K1 wygląda jakby Zalman stwierdził, że koniecznie musi zmieścić panel z hartowanego szkła oraz wbudowane oświetlenie LED poniżej 70$. Obudowa w naszym kraju kosztuje niespełna 300 PLN. W tej cenie otrzymujemy dość standardowy (choć czarna opaska wokół krawędzi to dobry ruch) panel ze szkła hartowanego, nie najgorzej wyglądający panel przedni, o ile ktoś lubi diody LED RGB oraz trochę zaktualizowane, choć nie pozbawione wad wnętrze. Jak na swoją cenę, K1 ma dość cienkie blachy i miejsca, gdzie wyraźnie widać oszczędności – brak tworzywa na przepustach dla przewodów, mało miejsca na przewody z tyłu, tylko jeden (w dodatku niezbyt przydatny) wentylator, zbyt zabudowany front, nie pozwalający na dostarczenie dostatecznej ilości świeżego powietrza do wnętrza. Wyraźnie widać, że Zalman poświęcił pewne funkcjonalności kosztem wyglądu, a jak wiemy, wygląd to sprawa bardzo personalna i ciężko na jego tylko podstawie ocenić obudowę.
Czy poleciłbym Zalmana K1 komuś, kto składa swój zestaw komputerowy? Raczej nie. W podobnej cenie dostaniemy znacznie bardziej funkcjonalną obudowę, która w dodatku nie wygląda specjalnie gorzej – choć to już kwestia gustu. Jeśli natomiast bardzo podoba Ci się front K1 i koniecznie musisz mieć panel z hartowanego szkła i nie chcesz wydawać ponad 300 PLN na obudowę, to jest to propozycja dla Ciebie. Przygotuj się jednak na walkę z temperaturą swoich komponentów.