ZALETY
Wykorzystanie miejsca
Cisza
Możliwość montażu wielu dodatkowych wentylatorów
Design
Czystość
Sposób aranżacji kabli
Łatwość czyszczenia
Smukła i mała konstrukcja
WADY
Trudny dostęp do przedniego filtra kurzu
Mało miejsca na zasilacz
+/- Brak miejsca na nagrywarkę płyt
+/- Cena
Szwedzi znani są ze swojej introwertycznej natury, typowo męskich aut Volvo oraz znanych i lubianych na całym świecie mebli. Mało kto jednak wie, że Szwedzi produkują również obudowy do komputerów, systemy chłodzenia wodnego, wentylatory i zasilacze. Fractal Design, bo o tym producencie mowa, wyróżnia się na tle konkurencji, ale o tym za chwilę.
Fractal Design został założony przez Hannes Wallin w 2007 roku w szwedzkim mieście Göteborg, położonym nad cieśniną Kattegat. Jednak czy w designie stworzonego przez niego sprzętu czuć siłę i dzikość nieustraszonych Wikingów? Odpowiem już teraz: nie, ale o to właśnie chodzi. To ten współczesny skandynawski styl.
Co takiego Fractal Design mówi sam o sobie? Jak możemy wyczytać z jego strony głównej: „Bez wątpienia komputery są czymś więcej niż tylko technologią, są integralną częścią naszego życia. (…) nie tylko ułatwiają nam życie, często definiują również funkcjonalność i design naszych domów, biur czy nas samych”. Jak wspominają sami twórcy, wśród sprzętu komputerowego skandynawski styl jest definiowany właśnie przez Fractal Design.
Nie uświadczysz tutaj wymyślnych, poskręcanych konstrukcji pełnych przepychu oraz typowo gamingowych rozwiązań stawiających na ilość, nie jakość. Fractal Design to szczegóły, spokój i wyrafinowanie. Nie bez powodu w nazwie firmy znalazło się słowo „design”. Celem jej produktów jest nie tylko bycie podstawą pod komputer (w przypadku obudowy), lecz także pięknym, wyrafinowanym akcentem w naszym pomieszczeniu.
Jeśli jesteś typowym gamerem, szukającym krzykliwego sprzętu, który już na wejście będzie oznajmiał, jakie to wydajne podzespoły zostały w nim ulokowane, źle trafiłeś. Ta obudowa nie będzie krzyczała, ta obudowa będzie szeptała: „Spójrz i nie odrywaj ode mnie wzroku”.
Obudowa zaprojektowana przez szwedzką firmę, która w założeniu ma spełniać wymogi nawet najbardziej kapryśnych użytkowników, a jednocześnie być w pełni funkcjonalną konstrukcją. Innymi słowy, Define C jest mniejsza od klasycznej obudowy ATX (399 x 210 x 440 mm), ale to, w jaki sposób została zaprojektowana, rekompensuje jej wielkość i pozwala w pełni wykorzystać wszystko, co ma do zaoferowania.
Obudowa, a raczej designerski case, charakteryzuje się przede wszystkim wykorzystaniem swojej małej powierzchni do lepszego odprowadzania ciepła. Pomaga w tym możliwość zamontowania aż 7 wentylatorów 120 mm lub 4 po 140 mm. Fractal Design nie zapomniał oczywiście o fanach chłodzenia wodnego – możemy podłączyć chłodnice o wielkościach 120, 140, 240 oraz 280 mm.
Wymiary: 399 x 210 x 440mm (wysokość x głębokość x szerokość)
Waga: 6,8 kg
Standard: ATX, Micro-ATX, ITX
Liczba zatok wewnętrznych 3,5″: 7 (w zależności od wielkości zasilacza)
Liczba zatok dedykowanych SSD 2,5″: 3
Liczba miejsc na karty rozszerzeń: 7
Porty panelu przedniego: 2x USB 3.0 / Audio in/out
Standard zasilacza: ATX (do 175 mm)
Zastosowane materiały:
Stal i wysokiej jakości plastik
Chłodzenie (wentylatory):
Przód: 3x 120 lub 2 x140mm (dołączone: Fractal Design Dynamic X2 GP12)
Tył: 1x 120 mm (dołączone: 1 Fractal Design Dynamic X2 GP12)
Góra: 2x 140/120 mm
Dół: 1x 120 mm
Chłodzenie (ciecz):
Przód: radiator 360, 280, 240, 140 i 120 mm (max. szerokość 144 mm)
Tył: radiator 120 mm (max. szerokość 125 mm)
Góra: radiator 240 i 120 mm (szerokość uzależniona od płyty głównej)
Maksymalna wysokość chłodzenia CPU: 168 mm
Maksymalne wymiary karty graficznej: do 315 mm długości (z zamontowanym chłodzeniem na froncie)
Załączone do zestawu białe pudełeczko ulokowane w jednej z wnęk na dyski skrywa w sobie zestaw wielu dodatkowych śrubek, trytytki do opanowania kabli oraz separatory do płyty głównej – klasyczny zestaw.
Przód tej designerskiej obudowy to piękny gruby plastik imitujący szczotkowane aluminium. Nie jest to byle jaki kawał tworzywa, naprawdę robi wrażenie, zarówno wizualnie, jak i w dotyku. Po bokach panelu umieszczone zostały szerokie otwory wentylacyjne, przez które bezproblemowo może zachodzić cyrkulacja powietrza. Przedni panel można oczywiście odłączyć, naciskając klipsy znajdujące się we wnętrzu obudowy. Na jej wewnętrznej stronie znajdziemy matę wygłuszającą. Mimo wysokiej ceny zabrakło tutaj drzwiczek, które ułatwiłyby dostęp do filtrów kurzowych. Szkoda, bo sam filtr jest już bezproblemowo zdejmowany dwoma umieszczonymi pod panelem zapięciami.
Pod panelem mamy również bezpośredni dostęp do zainstalowanych wentylatorów oraz paru zgrabnie umiejscowionych pochłaniaczy drgań.
O topie obudowy można powiedzieć, że jest modularny (system nazywa się ModuVent). Producent pozostawia nam do wyboru, czy wolimy całkowitą ciszę, czy jednak lepsze chłodzenie całej jednostki. Możemy bowiem ściągnąć górny panel, który odsłoni dostęp do wentylatorów i zamiast niego zamocować dołączoną do zestawu metalową siatkę. Jeśli jednak jesteśmy zwolennikami ciszy, pozostawiamy panel wraz z matą wygłuszającą i rezygnujemy z dodatkowego chłodzenia. Wybór należy do Ciebie. Mnie osobiście dużo bardziej podoba się wersja z założonym panelem, obudowa jest wtedy estetyczniejsza i smuklejsza.
Na topie znajdują się również dwa gniazda USB 3.0, złącze audio, przycisk POWER oraz RESET. Ten pierwszy wydaje charakterystyczny i satysfakcjonujący klik. Przy tym dźwięku dosłownie tęskni się za starym Windowsem i wielkim napisem „Możesz teraz bezpiecznie wyłączyć komputer”. Można by pokusić się o stwierdzenie, że złącz jest po prostu za mało, ale pamiętajmy, że takie było założenie prodcenta.
Tylny panel, poza białymi zaślepkami na sloty kart rozszerzeń, nie wyróżnia się niczym szczególnym. Nie od dziś wiadomo, że połączenie bieli z czernią pięknie się komponuje i jest często wybierane przez modderów. Niemniej jednak, według mnie, czerń obudowy z delikatnymi białymi akcentami gryzie się z niebieskim ledem sygnalizującym pracę komputera.
Przy obudowie tych rozmiarów dostępny jest odkręcany stelaż na zasilacz, który trzyma nasze PSU w należytej pozycji i ułatwia jego montaż.
Obudowa stoi na czterech niezbyt wysokich nóżkach wyposażonych w antypoślizgowe nakładki. Naprawdę spełniają one swoje zadanie, ponieważ prawie niemożliwe jest przesunięcie obudowy po panelach. Jeśli chodzi o filtr kurzowy, zastosowano tutaj genialne rozwiązanie, dzięki któremu możemy wyciągnąć filtr do czyszczenia, pociągając za jego wystającą przednią część. Zdecydowanie zabrakło tego w poprzednim modelu.
Przechodzimy do sedna sprawy. Jakie tajemnice skrywa przed nami środek obudowy Define C?
Tutaj pojawia się mały, prawdopodobnie nieznaczący problem, ale będę się czepiał, bo to produkt, który w swojej idei ma być dopieszczony w każdym aspekcie. Śrubki mocujące boczne panele dość mocno się blokują przy odkręcaniu. Spowodowane to jest uskokiem między łączeniem panelu a obudową. Trzeba użyć trochę siły, aby wykręcić je do końca. Mały problem, ale jednak.
Pod pokrywą znajduje się stosunkowo małe wnętrze, typowe dla obudowy wyższej klasy. Znajdziemy tam odgrodzoną komorę na zasilacz oraz subtelne wygrawerowane logo Fractal Design. Ciekawym rozwiązaniem okazuje się odkręcany blok znajdujący się nad miejscem na dyski 3,5’. Po jego odkręceniu możemy zamontować większy radiator chłodzenia wodnego, który będzie wykorzystywał całą dostępną przestrzeń montażu na panelu przednim. Tutaj bardzo ważna uwaga dla wszystkich tych, który nie wyobrażają sobie pracować na komputerze bez dedykowanej zatoki na odtwarzacz płyt. Obudowa go nie posiada. Dla mnie jest to wielki minus, ale myślę, że to po prostu znak czasów. Nie ma problemu, aby zamontować nagrywarkę obok zasilacza, ale tracimy wtedy sporo miejsca, a dostęp do płyt mamy tylko i wyłącznie po odkręceniu bocznej ściany. Jest to jednak obudowa stworzona z myślą o osobach, które wolą mieć wszelkie programy, filmy i gry w wersji elektronicznej. Patrząc na to z drugiej strony, dzięki temu zabiegowi mamy w obudowie większy porządek niż w klasycznych modelach. Coś za coś.
Na panelu w naszej wersji obudowy mamy klasyczne ładne okno z pleksi, pokazujące dokładnie to, co powinno być widoczne, wraz z odrobiną przegrody na dyski i zasilacz, na których widnieje logo producenta.
Dopiero otwarcie drugiej strony pokazuje, jak bardzo jest to mała wielka obudowa. Rozwiązania, które zastosowało Fractal Design sprostają oczekiwaniom każdego kablowego wariata. Nie spotkałem się jeszcze z obudową, która byłaby tak czysta. Chodzi o możliwość aranżacji naszego okablowania. Dosłownie nie widać kabli po skorzystaniu ze wszystkich slotów, zaślepek i przegród. Jednym słowem – chcesz mieć porządek? Wybierz Define C. Druga strona jest wyposażona w specjalną wnękę z klipsami na rzepy, odgradzającą i trzymającą wszystkie przewody na swoim miejscu. Dodatkowo znajdziemy tutaj wiele przegródek na trytytki oraz gumowe zaślepki, przez które z łatwością przełożymy wszystko, co chcemy ukryć. Po prostu raj do układania kabli, brawo! Nie mogło zabraknąć również odkręcanego panelu do montowania dysków SSD oraz dwóch białych sanek na dyski, których okablowanie ukrywamy w tylnej części obudowy.
Złożony komputer prezentuje się okazale i dostojnie, minimalistycznie, ale będę powtarzał to jak mantrę, designersko. Aż prosi się o zamontowanie zimnego białego oświetlenia led wokół pleksi.
Obudowa szwedzkiej firmy Fractal Design nie jest, co oczywiste, propozycją dla każdego. Jest piękna, robi wrażenie, ale tylko na tych, którzy nie szukają przepychu. Osobiście na minus oceniam brak slotu na odtwarzacz płyt, ponieważ czasem, chociaż coraz rzadziej, używam płyt. Kiedy jednak myślę o tym, że całą konstrukcję miałaby zaburzyć paskudna wnęka, aż mnie skręca. Nie, nie i jeszcze raz nie, żadnego wewnętrznego czytnika płyt. Kup sobie na USB.
Jeśli szukasz obudowy, która wypełni lukę w twoim pomieszczeniu, będzie jednocześnie spełniała swoje zadanie jako płaszcz jednostki centralnej oraz piękny, smukły i niekrzykliwy mebel, to dobrze trafiłeś. Do tego dostajesz w gratisie porządne wyciszenie, możliwość modyfikacji ze względu na własne priorytety – całkowita cisza lub lepsze chłodzenie oraz łatwość czyszczenia i wieczny spokój z kablami. Wszystko to za 339 zł. Czy warto, musicie odpowiedzieć sobie sami. Ja sobie już odpowiedziałem.