Okiem Redakcji – to cykl, w którym redaktorzy GamesGuru omawiają i przedstawiają swoje zdanie odnośnie danego problemu bądź zagadnienia związanego z naszą ukochaną branżą. Dziś zdecydowaliśmy się porozmawiać o dwóch wielkich markach – Call of Duty oraz Battlefield. Minęło trochę czasu od oficjalnych zapowiedzi, warto więc ocenić sytuację chłodnym okiem.
Słowem wstępu, DICE w swoim nowym polu bitwy zabierze nas do czasów Pierwszej Wojny Światowej. Trailer w ciągu 3 dni został obejrzany ponad 16 milionów razy, teraz liczba wyświetleń sięga prawie 30 milionów. Ciężko nie zauważyć ekscytacji wśród fanów, gdyż wielu entuzjastom wirtualnych zmagań znudziły się konflikty współczesne czy klimaty sci-fiction. W każdym zakamarku internetu można było usłyszeć prośby graczy o powrót do przeszłości. Z drugiej strony mamy Infinite Warfare, bo taki podtytuł nosi nowy CoD, który dosłownie wykracza poza ziemską skalę, serwując swoje efektowne potyczki w kosmosie. Warto wspomnieć także o zapowiedzianym Call od Duty 4 Remastered, który będzie dodatkiem do nowej odsłony cyklu i nie będzie on przeznaczony do sprzedaży osobno. Choć walka dopiero się rozpoczęła, nowy Battlefield wyszedł na prowadzenie za sprawą obranego kierunku. Zapraszamy do zapoznania się z naszą opinią i czekamy na wasze przemyślenia w tej kwestii.
Prawda jest taka, że ani Activision ani EA nie przejmują się graczami, ich interesuje wymierny zysk, wpływy na konto. Tyle że twórcom Battlefielda ktoś dobrze podpowiedział skąd te pieniądze się wezmą i że trzeba posłuchać czego chcą ludzie, którzy mają je wyłożyć. A Activision wydaje się być pewnym, że cokolwiek zrobią z COD i tak się sprzeda, ale ta pewność może ich w pewnym momencie zawieść. A może nie? W końcu fani CoD to najdziwniejszy gatunek graczy jaki spotkałam; przy każdej kolejnej części słychać głosy, że to znów ten sam odgrzany kotlet i że następnego już nie kupią, a potem co? W dniu premiery biegną do sklepów. A jeśli tym razem spełnią swoje pogróżki z czasów Black Ops 3 i nie pobiegną? Activision się zabezpieczyło na tę ewentualność – nawet jeśli nie chcemy bitwy w kosmosie to przecież Modern Warfare sobie nie odmówimy, prawda? I wszystko wraca do początku – każdy myśli tylko o kasie, ja jednak swoją wolę przekazać firmie, która nie robi mnie w balona i w dniu premiery kupię Battlefielda.
Z serią Call of Duty rozstałem się dobre kilka części temu. Po zapowiedzi Infinite Warfare nawet nie kiwnąłem palcem z ekscytacji, ot kolejna futurystyczna rozwałka, która już dawno mi się przejadła, ale i nie tylko mi. Warto wspomnieć o oburzeniu graczy którzy wspólnie minusują oficjalny trailer na YouTube pokazując swoje znudzenie taką tematyką (w ciągu tygodnia trailer stał się drugim filmikiem pod względem dislike’ów). Bardzo chciwym zagraniem ze strony wydawcy jest dodatek w formie remastera najbardziej rewolucyjnej części czyli 4, bez możliwości kupna osobno. Czyżby zabezpieczenie Infinity Ward przed słabą sprzedażą? Tu pojawia się problem, bo nową częścią kompletnie nie jestem zainteresowany, natomiast powrót do pierwszego Modern Warfare jest piękną myślą. To takie błędne koło, które zagwarantuje wysoką sprzedaż nowego Coda. Ludzie i tak kupią, chociażby dla nostalgicznej podróży (Modern Warafre w pewien sposób wyznaczyło nowy trend w strzelankach, który trwa do dnia dzisiejszego i cieszyło się niesamowitą popularnością). Jeśli chodzi o nowego Battlefielda to bardzo podoba mi się obrany kierunek przez DICE. Sam należę do grona graczy pragnących powrotu do przeszłości. Choć Pierwsza Wojna Światowa to nie mój historyczny konik to z pewnością sięgnę po ten tytuł, bo Battlefield jest dla mnie po prostu synonimem dobrej zabawy. To coś świeżego w tym momencie, coś na co czekali gracze, a mało wykorzystywany temat daje wiele możliwości do popisu dla DICE. Trochę obawiam się, że historia zatoczy koło i premiera będzie przypominać część 3 lub 4, ale mam nadzieję, że twórcy wyciągnęli wnioski jak nie robić gier na premierę i solidnie się do tego przyłożą. Osobiście do swoich racji przekonało mnie DICE, dostrzegli czego gracze oczekują i chcą zapewnić pewną lukę w świecie sieciowych shooterów.
Seria od Activision znużyła graczy już jakiś czas temu – to jest dosyć jasne i jak najbardziej zrozumiałe. Niezrozumiałe jest jednak zachowanie tych samych graczy w dniu premiery nowych części Call of Duty, którzy mimo pozornie poważnego grożenia palcem wydawcy ostatecznie i tak sięgali po wyśmiewany wcześniej produkt. Z drugiej strony zauważmy, że również EA do tej pory nie dawało społeczności tego, czego naprawdę pragnęli, a z części na część jedynie starano się odciąć tyle kuponów od marki, na ile było to możliwe. Po wyśmienitej „trójce” wypuszczono w zasadzie jej lekko odświeżoną wersję pod postacią BF4, by w końcu niemal sięgnąć dna w Battlefield Hardline. Dopiero teraz gracze zawiedzeni CoD-em znajdą u konkurencji coś całkowicie nowego, odmiennego od propozycji Activision. Może to jest ten moment, w którym masy zagrywające się (z takich czy innych powodów) w odgrzewane kotlety znajdą tą właściwą odpowiedź na własne oczekiwania?
To, że gracze znudzeni COD-em mogą częściowo przejść na stronę Battlefield to jedno, ale fakt, że po wpadce (lekko mówiąc) Hardline EA wzięło się na poważnie do roboty, nie tylko żeby odbić się od dna, ale żeby wznieść się na wyżyny. No i Hardline to co prawda wtopa serii, ale tamtą część zrobiło studio Visceral Games– odpowiedzialne co prawda za kilka hiciorów (Dante’s Inferno, seria Dead Space), ale ich jedyny Battlefield nie wyszedł jak powinien i całe szczęście już w kolejnym ich nie ma. CoD zalicza coraz gorsze odsłony a Acitivision nie bierze sobie tego do serca. Mam znajomego, który do tej pory ogrywał wszystkie części, gra nawet całkiem serio w klanie i teraz nawet on odchodzi powoli od ukochanej serii, bo okazuje się, że nie tylko fabuła jest coraz marniejsza (w Advanced Warfare była tylko nudnym tutorialem do rozgrywki sieciowej), ale nawet multi nie jest takie jakiego gracze by oczekiwali i w Black Ops 3 rozgrywki klanowe były praktycznie niemożliwe. Przy którejś odsłonie dev się przejedzie i nie wiem czy remastery kolejnych części uratują sprawę, w końcu to już nie odgrzewanie kotleta tylko wykładanie na talerz z powrotem tego który już raz zjedliśmy. Ja mimo wszystko nie bardzo mam ochotę.
Fenomen serii Call of Duty wciąż mnie zaskakuje. Activision zdaje się mieć kompletnie wywalone na graczy. Gracze proszą o powrót do korzeni i klimaty XX w.? Tak, przenieśmy się w przyszłość i polatajmy w kosmosie (dam sobie rękę uciąć, że będą to totalnie oskryptowane sceny). Na dodatek Activision samo sobie dołki kopie. Pole futurystycznych shooterów mamy już całkiem mocno obsadzone na konsolach przez Halo (Xbox) i Killzone (Playstation). Co się jeśli tyczy odświeżonej czwórki. Uważam to za świński ruch ze strony Acti, bo jedyna możliwość pozyskania tej gry to oczywiście „ukochany” przez wszystkich bonus w pre-orderze. Czwarta część była chyba tą najlepszą (w czasach współczesnych na 100%, ogólnie walczy z CoD 2) jednak czy zakupiłbym pre-order tylko dla remastera czwórki? Absolutnie nie. Niestety, znając życie nowy CoD mimo tego całego wylewu nienawiści w pierwszych dniach sprzeda się jak chleb dzień przed świętami (oby nie). Co się tyczy BF, nie będę ukrywał jestem fanboyem. Na początku był 1942, którego do dziś czasami zdarza mi się odpalać, teraz jednak najczęściej na tapecie jest BF 4, który mimo początkowych problemów wyrósł na króla. Kiedy zobaczyłem BF 1 niemalże popłakałem się ze szczęścia. Szybko jednak otrząsnąłem się z letargu i powiedziałem sobie „Zaraz, zaraz to jest EA, aż tak różowo nie będzie.” Nie oszukujmy się Elektronicy nie rozpieszczają swoich graczy, chociaż ostatnio i tak ich stosunek do naszej społeczności poprawił się. Boję się startu „jedynki”, bo pamiętam jaki falstart zaliczyła „czwórka”. Na ten moment nie kupię BF1 poczekam na jakąś promocję za rok wyrwę ze wszystkimi DLC i będę miał spokój przez 3-4 lata. Czy masa odwróci się jednak od CoD-a? Myślę, że jednak nie. Ponieważ CoD ma wielu fanów pośród najmłodszych, gdyż nie oszukujmy się jest przystępniejszy ze względu na szybką rozgrywkę i krótkie mecze, nie zauważa się tej goryczy porażki i zdenerwowanie kiedy przeciwnik ma jeden kupon, a my próbujemy desperacko atakować i przegrywamy mimo wcześniejszej przewagi 400 kuponów. To CoD-owców odrzuca od BF.
Ja myślę, że sytuacja mocno się nie zmieni. To prawda, że ludzie w przypadku kolejnych części Codów narzekają a potem i tak kupują, ale pod grubą warstwą ogólnie pojętego hejtu na serię od Activision, jest duża grupa oddanych fanów, którzy akceptują brak zmian i wciąż potrafią się tym bawić, ale trzeba przyznać, że takiego niezadowolenia jeszcze nie było. Natomiast Ci, którzy są znudzeni futuryzmem spróbują swoich sił w walce na koniach i w okopach. Pewne jest to, że jedna i jak druga gra sprzeda się doskonale. Tylko pytanie jakim kosztem?
Moim zdaniem to nie do końca prawda, że starzy fani serii nie odejdą od niej, na pewno takich jak mój znajomy wspomniany wyżej jest więcej i oni w końcu się zwyczajnie wkurzą. To prawda, że CoD ma też wielu fanów wśród młodszych graczy, ale to nie bardzo działa na jego korzyść, po pierwsze rozgrywka mutli z nastolatkami nie należy do najciekawszych, nie chcę generalizować bo oczywiście wśród młodzieży znajdują się też fajni i ciekawi gracze, ale jednak masa z nich potrafi rozgrywkę głównie zepsuć, zwłaszcza jeśli ktoś gra na bardzo wysokim poziomie (a mówimy tu o klanach czy nawet potencjalnych rozgrywkach e-sportowych). Poza tym lepszy jest klient, który wykłada pieniądze z własnej kieszeni (łatwiej go też potem namówić na ewentualne DLC) niż taki, który musi prosić rodziców o zakup gry, a oni pamiętają że tę samą kupili już rok i dwa lata temu.
Ja osobiście uważam, że seria Call of Duty na dzień dzisiejszy nie jest wstanie nic więcej zaoferować, a jej „żywot” ciągnie się za sprawą oddanych „Fan boy nazistów”. W serii Battlefield mamy więcej możliwości, bo i technicznie gra pozwala nam na rozgrywkę na dużo większym terenie. Ciesząc się przy tym niezłym wachlarzem broni i modyfikacjami, a i sama w sobie nasycona jest fajnymi rozwiązaniami graficznymi. Odnośnie serii CoD nie jestem wstanie za wiele powiedzieć, bo z serią rozstałem się już po BO 1 i od tego czasu wiem choćby tyle, że układ map oraz grafika nie zmieniły się znacząco, a w samej rozgrywce nie wprowadzili nic innowacyjnego, co mogło by mnie przyciągnąć do gry na nowo. Jest tylko jedno ale! Call of Duty miało coś czego BF kompletnie nie rozwija już od serii Bad Company, czyli kampania dla pojedynczego gracza. Każdy pamięta niezapomnianego CoD-a 4 i misja która toczyła się na terenie Prypeci „Wszyscy w kamuflażu” oraz jej kontynuacja. Jeszcze MW 2 i kontrowersyjna misja na lotnisku, gdzie dokonujemy istnej „rzezi” na bezbronnych cywilach. Cod miał swego czasu odsłony, które mocno zapadały w pamięć ze względu na kampanie, a w multi gra była niesamowicie grywalna, przez co przedłużało to żywot produkcji. Pytanie teraz co się stało? Kampania w nowej odsłonie przenosi nas w kosmos… Brzmi nieco abstrakcyjnie i śmiesznie patrząc przez pryzmat tego, że cała seria początki swe ulokowane miała w realiach II wojny światowej. Battlefield zareagował na rynek, świetnie analizując czego potencjalni klienci będą oczekiwać. Ostatnio wychodzi bardzo mało tytułów, gdzie akcja toczy się w realiach I bądź II wś. a coraz częściej jesteśmy zalewani falą futurystycznych shooterów, które nie dotykają gracza tak osobiście. Inaczej, walka w kosmosie? dobra bajka… Akcja osadzona w okrutnych i bezwzględnych realiach wojny? mocne. Reszta to kwestia fabuły, która była najmocniejszą stroną serii Call Of Duty. W końcu jak wiemy, DICE do dziś nie wie dlaczego seria Bad Company tak dobrze się sprzedawała, a tryb multiplayer dalej jest grany przez ludzi (najlepsza seria BF-a według mnie).
Choć to dopiero początek pojedynku, wszyscy zgadzamy się w kwestii, że Battlefield wyszedł na prowadzenie. Call of Duty upada i tylko coś świeżego może uratować sprawę. Na przestrzeni kilku lat seria straciła „to coś” przez co kolejne odsłony są bardzo do siebie podobne. Wydaje się, że dalsze brnięcie w klimat futurystyczny może odbić się mocną czkawką dla Activision. Czy remaster dodawany do Infinite Warfare uratuje całą sprawę? Zobaczymy pod koniec tego roku, kiedy gracze zagłosują portfelami. Choć nie ma co ukrywać, że bardzo duża grupa graczy kupi nową część tylko dla odświeżonego Modern Warfare. CoD traci swych klientów, przez co Battlefied 1 ma jeszcze większe pole manewru. Twórcy zapowiedzieli, że nie powtórzą błędów z premiery „czwórki” i mają wiele pomysłów odnośnie walki w czasach I Wojny Światowej. Trzymamy za słowo i czekamy na dalszy rozwój sytuacji.