Ten, kto powiedział, że animacje są tylko dla dzieci, z pewnością nigdy nie oglądał żadnego z wymienionych poniżej tytułów. Nie stronią one od wulgaryzmów, często leje się w nich krew i epatują seksem, a przy tym wszystkim cechują się wspaniałym humorem tylko dla dorosłych! Polecamy najlepsze wg nas seriale animowane z kategorii wiekowej 18+.
South Park – Comedy Central, SouthPark.cc.com
W tym tygodniu, dokładnie 13 sierpnia, serial skończył 23 lata. Tytuł legenda. Nawet jeśli nigdy nie obejrzeliście ani jednego odcinka, niemożliwym jest, żebyście o nim nie słyszeli. Do dzisiaj pamiętam, jak zaciągnąłem tatę do kina na pełnometrażowy film, na który mogłem iść tylko z dorosłym, i zniesmaczenie mojego opiekuna po seansie. A ja? Ja byłem zachwycony. Nie kojarzę drugiej takiej produkcji, która przez tyle lat wyśmiewała Amerykę. Jej celebrytów, jej największe produkty eksportowe, jej wpadki, jej polityków. Nie było tematu, którego twórcy nie bali się poruszyć. W jednym odcinku nawet chcieli pokazać samego Mahometa, co jest jednym z największych wykroczeń w Islamie.
Serial niejednokrotnie krzyżował się z popkulturą. Główni bohaterowie grali na Xboxie, podróżowali w czasie, bo nie mogli się doczekać premiery konsoli Nintendo, czy cały sezon serialu bawili się w Grę o tron. Został także nakręcony najlepszy odcinek w historii – Make love not Warcraft, w którym czwórka przyjaciół stawia czoło hakerowi, nie dbając o swoje zdrowie i potrzeby fizjologiczne! Powstały też dwie bardzo udane gry dla fanów miasteczka South Park będące pozycją obowiązkową. W obu przypadkach to gry RPG z turową walką. W pierwszej „bawimy się” w fantastykę, w drugiej w superbohaterów.
Choć serial miał wzloty i upadki, ostatnio trzyma równy, dobry poziom. Do geniuszu dziesiątego sezonu im brakuje, ale nadal bawi. To niesamowite, jak przyzwyczajeni do obecnego poziomu technicznego spróbujemy wrócić do pierwszego sezonu. Polecam to doznanie, by jeszcze bardziej docenić ogrom pracy włożonej w tytuł. To dzięki pasji garstki ludzi, która na kilka tygodni w roku zamyka się w biurze i nie robi nic innego, jak tworzy kolejne odcinki (tak, tak, śpią tam, jedzą, myją się), od 23 lat dostajemy naprawdę solidną dawkę krytyki wszystkiego, co amerykańskie. Jeśli jakiś odcinek wam nie podchodzi, po prostu przejdźcie do następnego, za dużo nie stracicie, a warto dotrzeć to wielu naprawdę dobrych.
– Tomasz „Arrow” Wasiewicz
Nie ma jak w rodzinie – Netflix
F is for Family to dzieło autorstwa Billa Burra i Michaela Price’a, który wcześniej odpowiadał za projekty, takie jak Simpsonowie czy Lego Star Wars. Serial przedstawia historię typowej, amerykańskiej rodziny, cała akcja osadzona jest zaś we wczesnych latach 70. Dzięki takiemu umiejscowieniu czasowemu twórcy nie hamują się, serwując nam co rusz soczyste, pozbawione poprawności politycznej żarty, często dotyczące gnębiących problemów, takich jak rasizm czy seksizm, które obecne są również współcześnie. Mocne przerysowanie bohaterów oraz przejaskrawienie wielu sytuacji pozwala podejść do danej, palącej kwestii z dużą nutą satyry, punktując przy tym celnie różne grupy społeczne lub konkretny typ zachowania. Codzienne perypetie rodziny Murphych oraz relacje panujące pomiędzy członkami tej familii w świetny sposób ukazują dysfunkcje społeczne, problemy z porozumieniem się z drugim człowiekiem oraz, dzięki dobrze napisanym postaciom, pozwalają utożsamić się z bohaterami zmagającymi się z wieloma przyziemnymi problemami. Nie ma jak w rodzinie dostępny jest na Netflixie, gdzie do tej pory możecie obejrzeć cztery sezony serialu.
– Aleksandra Wieczorkiewicz
The Midnight Gospel – Netflix
Uwielbiam animację i w swoim życiu widziałam niejedną, przeznaczoną raczej dla dorosłego widza. Jedne były lepsze, inne gorsze, ale żadna z nich w niczym nie przypominała The Midnight Gospel. Kreskówka z Netflixa pochodzi od Pendletona Warda, który dał nam Porę na przygodę. Jeśli znacie tamtą stylistykę, to wiecie, czego możecie się spodziewać, kiedy Ward w końcu zabrał się za coś z góry skierowanego dla dorosłych, bez ograniczeń narzucanych przez Cartoon Network. Drugą osobą odpowiedzialną za The Midnight Gospel jest Duncan Trussell, komik i podcaster, co dla całej kreskówki ma kluczowe znaczenie.
Dlaczego? Głównym bohaterem jest Clancy, który marzy o karierze internetowego, kosmicznego podcastera właśnie. Każdy odcinek sprowadza się do jego wejścia do symulacji innego świata i rozmowy z przypadkowo spotkanym gościem. Światy, które odwiedza, są mocno pokręcone. W jednym odcinku może rozmawiać o śmierci z wyglądającym jak dziecko prezydentem USA, jednocześnie walcząc z apokalipsą zombie, a w następnym trafia na planetę psychopatycznych klaunów, na którym dyskutuje o radzeniu sobie z emocjami z jelenio-psem, na którego rogi akurat się nabił.
Każdy odcinek ma dwie warstwy – to, co widzimy, i to, co dzieje się na ekranie. Czasem sprawiają wrażenie, jakby były od siebie oderwane, bo bohaterowie zdają się kompletnie nie zwracać uwagi na to, że właśnie kogoś zamordowali albo że to oni padli czyjąś ofiarą. Jednak w jakiś dziwny sposób całość pięknie się zgrywa. Warto też wspomnieć, że dialogi wychodzą bardzo naturalnie. Pewnie dlatego, że występujący w The Midnight Gospel goście to nie przypadkowi dubbingowi aktorzy, a raczej osoby, które rzeczywiście mają coś do powiedzenia w danym temacie. Dlatego widzowi rzeczywiście wydaje się, jakby oglądał prowadzoną na żywo rozmowę.
The Midnight Gospel można określić jako trochę narkotyczno-psychodeliczne. Kolory są albo jaskrawe, albo całkiem „wyprane”. Z kolei kształty i kreska są bardzo miękkie i organicznie przechodzą jednego w drugi. To sprawia, że mimo teoretycznie drastycznych scen, kreskówka nie wydaje się brutalna. Tematyka metafizycznych rozmów o życiu, śmierci, przemijaniu i oświeceniu wpasowuje się w to idealnie. Jednak warto dozować sobie odcinki, żeby przemyśleć je na spokojnie. Jeśli lubicie zaglądać w głąb siebie albo po prostu pasują wam takie klimaty (całość jest bardzo estetyczna), to ruszajcie na Netflixa, bo to propozycja idealna dla was.
– Aleksandra Cisek
Archer – Netflix
Sterling Archer zjada Jamesa Bonda na śniadanie w ilości kochanek zdobywanych (nie tylko) na misjach, jego ulubionym drinkiem jest whisky prosto z butelki, a czytanie akt misji przed jej rozpoczęciem nie leży w jego zwyczaju. Jego bezpośredni przełożony ma z nim ciągle problemy, ale Archer ma asa w rękawie, który pozwala ułaskawić bezlitosną szefową agencji wywiadowczej Isis. W końcu czego nie wybacza się swojemu jedynemu synowi? Wraz z barwną ferajną pracowników Isis, którzy nie znają tematów tabu, a ich postępowanie zawsze powoduje więcej problemów i destrukcji niż dobrego, dążą do tego, aby wbrew przeciwnościom losu dobrze się bawić.
Archer jest serialem innym niż wszystkie pozostałe animacje dla dorosłych, nie ma tu elementu czekania na pointe lub prowadzenia akcji od gagu do gagu. Każda scena i każda postać na ekranie jest fenomenalna, a dialogi i żarty są płynne, co powoduje, że wszystko, co wychodzi z ust bohaterów, może spowodować salwy śmiechu. Humor nie jest prostacki, choć jego głównym tematem są seks i używki, a bohaterowie serii słowa moralność nie potrafią zdefiniować.
W liczącej sobie obecnie 10 sezonów serii nie znalazłem jeszcze słabego odcinka, co powoduje, że stawiam Archera na równi z Bojackiem Horsemanem – te dwa seriale uważam za równie genialne a zarazem tak różne, że nie stanowią dla siebie konkurencji. Przełożenie premiery sezonu 11. uznaję natmoiast za największą dla mnie niedogodność spowodowaną przez epidemię Covid-19.
– Michał Chyła
Świat animacji dla dorosłych jest bardzo bogaty i wspomnienia wymagałyby również takie tytuły, jak BoJack Horseman, Rick i Morty, Big Mouth czy Rozczarowani. Mamy nadzieję, że jeśli jeszcze nie jesteście fanami tego gatunku, to zostaniecie nimi po obejrzeniu naszych propozycji.