ZALETY
- Duża swoboda działania
- Obłędnie wyglądające i brzmiące lokacje
- Spory arsenał śmiercionośnych zabawek
- Klimat, klimat i jeszcze raz klimat
- Świetny tryb kooperacji
- Pokaźna dawka humoru
WADY
- Niewielka powtarzalność, która mimo wszystko występuje
- Pomniejsze błędy techniczne
OCENA
REDAKCJI
WASZA
TUTAJ WYBIERZ SWOJĄ OCENĘ
Damian Lejnert
8.5
8.0
SŁOWO O AUTORZE
Damian Lejnert — Student trzeciego roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Uzależniony od gier, totalnie zakochany w hardware. Podczas gdy niektórzy pod wpływem hormonów uganiają się za płcią przeciwną, Tacy jak on pobudzają swoje endorfiny chorą ilością FPS wyświetlaną podczas masochistycznych sesji testów syntetycznych.
8.5
ŁĄCZNA OCENA REDAKCJI
8.0
WASZA ŁĄCZNA OCENA
389 ratings
Yeah! Twoja ocena została uwzględniona!
Moda na wszelkiego rodzaju remake i remastery gier ostatnimi czasy nabiera rozpędu. Patrząc na jakość niektórych produktów w dzisiejszej branży gier video, rosną również obawy fanów w stosunku do odświeżania starych, a często już legendarnych klasyków. W wielu przypadkach pojawiają się głosy przeciwne, które częstokroć pomijają pozytywne aspekty takich zabiegów, a swoją uwagę koncentrują na fakcie bardzo łatwego zbezczeszczenia marki. Jedną z gier kultowych był i jest pierwszy Shadow Warrior, który stylizowany na popularnego Duke Nukem 3D podbił serca graczy, a wyrazista postać samuraja Lo Wanga, nad którym przejmowaliśmy kontrolę, stała się jej najbardziej rozpoznawalnym elementem. Po 16 latach pracę nad przywróceniem Lo Wanga do życia podjęło polskie studio Flying Wild Hog. Sam projekt pokazał, że nasi rodacy potrafią robić gry z klasą i klimatem. Przyszedł czas na część drugą. Czy możemy ją nazwać godnym następcą? O tym przeczytacie w poniższej recenzji.
Shadow Warrior 2 to tytuł będący pełnoprawną kontynuacją dobrze przyjętej jedynki, w którym świat obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby. Głównym bohaterem jest Lo Wang — niezwykle skuteczny i utalentowany wojownik. Dysponuje nie tylko umiejętnościami szatkowania i robienia dziur we wszystkim, co wykazuje jakiekolwiek oznaki życia, ale również niebywałym talentem do pakowania się w kłopoty. I tym razem przyszłość świata, który przyjdzie nam zwiedzić jest niestabilna niczym wieża Jenga podczas gry z młodszym rodzeństwem. To wszystko ze względu na nieudany eksperyment znanego już Zilli, w wyniku którego ciało pewnej młodej Pani doktor zostało opętane. Jedyną deską ratunku wydaje się odseparowanie od niego duszy, aby i ta nie uległa zepsuciu. Do tego zabiegu wymagane jest jednak bezpieczne naczynie, którym w ostateczności okazuje się sam główny bohater.
Jak już wcześniej wspomniałem Lo Wang to bardzo charakterystyczna i wyraziście wykreowana postać. Samego bohatera wyróżnia bowiem prostota. Łączy w sobie elementy bezdusznego najemnika, któremu zależy tylko i wyłącznie na kwestiach materialnych z pozbawioną sumienia maszyną lubującą się w przygotowywaniu tortów z flaków, na którego czubku znajdziemy gałkę oczną zamiast wisienki. Do tego wszystkiego dodać trzeba niebywałe poczucie humoru, które obecne jest w prawie każdej kwestii dialogowej i przyznać muszę, że wypada wyśmienicie. A niejednokrotnie zabija skuteczniej od ostrza. Żarty i komentarze obecne są nie tylko podczas konwersacji. Jest to doskonały element uzupełniający ciężkie potyczki, które częstokroć sami mamy ochotę skomentować.
Do dyspozycji gracza oddany został spory arsenał zarówno broni białej, jak i dystansowej. W miarę robienia postępów w grze znajdujemy ich różne rodzaje — rewolwery, pistolety maszynowe, piłę mechaniczną czy nawet łuk. Walka na dystans dostarcza wielu emocji, jednak to bezpośredni kontakt z przeciwnikiem jest esencją Shadow Warrior 2 i właśnie dzięki niemu na mojej twarzy pojawił się sporych rozmiarów banan. Każde narzędzie zagłady możemy również ulepszyć specjalnymi klejnotami, które znajdziemy w skrzyniach, lub zbierzemy z resztek poszatkowanych przeciwników. W aspekcie ulepszania klejnotów graczom została oddana możliwość ich przekuwania. Wystarczy posiadać 3 klejnoty jednego koloru, aby przemienić go w jeden rzadszy. Niestety- finał takiej operacji nie zawsze spełni nasze oczekiwania, bowiem świeżo wykuty kryształ będzie miał losowe właściwości.
Główną zmianą w porównaniu do poprzedniczki, która uderzyła mnie już po pierwszych dwóch godzinach rozgrywki to świat, w którym liniowość została w dużym stopniu ograniczona. Nie oszukujmy się — Shadow Warrior 2 to w dalszym ciągu gra FPP, która w głównej mierze polega na wybijaniu wszystkiego, na co tylko natknie się czubek naszej katany. Teren, który przyjdzie nam zwiedzić to spora część pomniejszych lokacji, na które podzielona jest główna mapa. Zawierają one masę pobocznych uliczek, jaskiń czy innego typu odgałęzień, w których odnaleźć możemy dodatkowe skrzynie, a także inne szeroko rozumiane znajdźki. Dzięki unikalnemu systemowi generowania map twórcy postawili na większą różnorodność. O ile zróżnicowanie terenu faktycznie wydaje się większe, to modele budynków czy nawet drzew w lokacji, w której właśnie się znajdujemy, pozostają bez zmian. Co najwyżej zmieni się ich kolejność czy miejsce występowania. Przez pierwsze godziny rozgrywki nie rzuca się to w oczy, jednak w przypadku osób, które tytuł ten przyciągnie na znacznie dłuższy okres, może wydać się nużące.
Twórcy natomiast bardzo dobrze poradzili sobie z wypełnieniem świata gry licznymi elementami, dzięki którym naprawdę jest w nim co robić. Sama gra prócz bardzo dobrej fabuły posiada szereg misji pobocznych, które przenoszą nas na kolejne tereny i mimo ich prostej budowy nie sprawiają wrażenia zwykłego zapychacza czasu. Wśród nich, zdarzają się nawet takie perełki jak poszukiwanie paparazzi, który niezauważenie przemknął do komnat bogini i przyłapał ją podczas kąpieli, dzięki temu dysponuje bardzo ciekawym materiałem, którego wyciek mógłby okazać się katastrofalny. Prócz nieobowiązkowych misji w grze napotkać możemy na unikalne ciasteczka z wróżbą, które po otwarciu ukażą nam mniej lub bardziej poważne sentencje.
Prócz otwartości, jaką prezentuje najnowsza odsłona przygód Lo Wanga, warto zwrócić uwagę na możliwość kreowania specjalizacji głównego bohatera. Levelowanie nie jest bowiem bezmyślnym wbijaniem kolejnych poziomów. Wraz ze wzrostem doświadczenia, nasza postać zdobywa punkty, które w ostateczności możemy wykorzystać do jej ulepszenia, co bezpośrednio przekłada się na styl gry preferowany przez gracza.
Dobrze — główny bohater to jedno i w zasadzie wiele, ale nie jest on jedynym elementem budującym klimat Shadow Warriora. Za odbiór otaczającego nas świata odpowiada zarówno warstwa dźwiękowa, jak i graficzna. Tutaj jest naprawdę świetnie. Gra wygląda genialnie, zachowując przy tym dobrą optymalizację. Tu i ówdzie znajdą się pewne błędy, raz nawet miałem okazje obejrzeć mapę od dołu. Nie są to jednak uporczywe niedociągnięcia i zdarzają się rzadko. Do udźwiękowienia także nie sposób się przyczepić. Potrafi ono bezbłędnie wspomagać warstwę graficzną i zbudować wokół gracza odpowiedni nastrój w zależności od sytuacji i miejsca, w jakim się znajdujemy. Odgłosy piły mechanicznej przebijającej się przez masę mięcha, czy delikatne szarpnięcia harfy koto podkreślającej mistyczność pewnych etapów zrobiły na mnie spore wrażenie i spełniły moje oczekiwania odnośnie najnowszej części Shadow Warriora.
Totalną nowością całkowicie zmieniającą sposób gry jest tryb kooperacji, w której uczestniczyć mogą maksymalnie 4 osoby. Dzięki niemu całą grę możemy ukończyć ze znajomym. A po jej skończeniu kontynuować wolną wędrówkę po wcześniej odblokowanych lokacjach, w poszukiwaniu legendarnych klejnotów, levelowania, czy odkrywaniu sekretów. Jeżeli tryb kooperacji was zainteresował, a nie posiadacie znajomego, z którym moglibyście delektować się rozkoszną sieczką demonicznych sił, nic nie stoi na przeszkodzie, aby dołączyć do już istniejących, publicznych gier.
Dawno temu, podczas luźnej rozmowy w kręgu znajomych, zostałem zapytany o to, jaki okres w rozwoju gier komputerowych wywołuje we mnie największe emocje i który z nich zapoczątkował we mnie pasję do gier. Bez namysłu odpowiedziałem, że były to lata 90. Mimo że wiele z tamtejszych tytułów ograłem dopiero po roku 2000, to sentyment i smak pierwszy raz odpalonego Fallouta, Quake, czy Diablo pozostał do dziś. Tytuły te w dobie dzisiejszych produkcji zyskały już miano legendarnych i trudno się temu dziwić. Były prekursorami wielu nurtów w grach nie tylko jednoosobowych, ale wyznaczyły nowe trendy w kreowaniu rozgrywki wieloosobowej. Mimo iż często niedoskonałe, akceptowaliśmy je takimi, jakie były i kochaliśmy za klimat, w którym wielu z moich znajomych, a także ja sam zatracaliśmy się totalnie.
Shadow Warrior 2 jest produkcją, która udowadnia, że istnieją jeszcze gry robione przez graczy, dla nich samych. Z genialną oprawą audiowizualną, klimatem, a wszystko to oblane świetną fabułą. Nie próbują upodabniać się do prawdziwego życia. Nie wstydzą się tego, że pozostają grą, a podnoszenie apteczki wypadającej z hordy posiekanych przeciwników jest czymś normalnym. Najnowsze dziecko studia Flying Wild Hog urzekło mnie totalnie i nie skłamię, jeżeli powiem, że jest to jeden z najlepszych tytułów FPS/FPP, w jakie grałem.
Komentarze
About the Author
PONIŻEJ WYHACZYSZ NAJNOWSZE ARTYKUŁY Z KATEGORII
Recenzja The Medium (Xbox Series X) – Medium znaczy średnio
~ Ewa Chyła | 1 lutego 2021
Na The Medium czekałam od miesięcy, a na dysk swojego Xboxa ściągnęłam grę na długo przed premierą. Zarwałam nockę, licząc na kilka godzin świetnej rozgrywki i kawał straszydła. Poniżej kilka zdań o tym, jak bardzo się zawiodłam. Hype na The Medium zaczął kiełkować w moim sercu od pierwszego wejrzenia, czyli od konferencji Microsoftu zapowiadającej premierę […]
[Recenzja] Neighbours back From Hell – sąsiedzi już nie tacy piekielni?
~ Aleksandra Szmit | 4 stycznia 2021
Czy wiecie, że Schadenfreude to słowo z języka niemieckiego opisujące odnajdywanie radości w czyimś niepowodzeniu? Deweloperzy Neighbours from Hell wiedzą o tym doskonale, ponieważ właśnie ta fraza przyświecała im podczas tworzenia dwóch odsłon popularnej serii o uprzykrzaniu życia sąsiadowi. Niedawno znane i lubiane „show” o iście piekielnych sąsiedzkich relacjach doczekało się remastera, mającego poprawić bolączki […]
[Recenzja] Sackboy: Wielka przygoda – jak wypadł Szmaciak na PS5?
~ Tomasz Wasiewicz | 27 grudnia 2020
Media Molecule stworzyło świetną platformówkę na wyłączność Sony – Little Big Planet. Pałeczkę przejęło nowe studio, Sumo Digital, które najpierw sprawdziło się, tworząc trzecią część serii, a teraz dostało szansę na zaprezentowanie tytułu startowego dla PS5. Chociaż wciąż kierujemy Szmaciakiem, to fajnie, że mogli stworzyć coś pod nową nazwą. Jak się spisali, mogąc rozwinąć skrzydła? […]