- czuć klimat pierwowzoru
- odświeżona szata graficzna
- znana z oryginału muzyka
- popsuty poziom trudności
- nieczytelny wybór odcinków
- dynamika rozgrywki przewraca się w grobie
- cena
Czy wiecie, że Schadenfreude to słowo z języka niemieckiego opisujące odnajdywanie radości w czyimś niepowodzeniu? Deweloperzy Neighbours from Hell wiedzą o tym doskonale, ponieważ właśnie ta fraza przyświecała im podczas tworzenia dwóch odsłon popularnej serii o uprzykrzaniu życia sąsiadowi. Niedawno znane i lubiane „show” o iście piekielnych sąsiedzkich relacjach doczekało się remastera, mającego poprawić bolączki oryginału i tchnąć w niego nowe życie. Jak Neighbours back From Hell poradziło sobie w praktyce?
Przenieśmy się kilka lat wstecz…
W grach wcielamy się w Woody’ego, który ma serdecznie dość znoszenia ekscesów swojego sąsiada, pana Rottweilera – uosobienia wszelkich najgorszych cech, faceta, którego w realnym życiu omijalibyście szerokim łukiem i dla pewności przechodzili na drugą stronę ulicy, aby uniknąć ewentualnego konfliktu o nadepnięcie na fragment trawnika. Skrajnie zdegenerowany, będący karykaturą wszystkich irytujących lokatorów, jakich napotkaliśmy, jest idealnym wrogiem, któremu należy się solidna nauczka. Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie nasz protagonista obmyśla zemstę idealną – zgłoszenie się do reality show, w którym będzie mógł całkowicie legalnie (przy salwach śmiechów i oklasków!) gnębić znienawidzonego sąsiada.
Tyle słowem wstępu. Gra z 2003 roku oraz wydany rok później sequel zdobyły w tamtym czasie przychylne recenzje i spore zainteresowanie graczy, a z perspektywy czasu niektórzy (w tym ja) zapamiętali je jako pozycje niemal kultowe. Owszem, posiadały swoje wady, a rozgrywka była stosunkowo mało skomplikowana, ale był w nich jakiś nieskrywany urok i lekkość, którą wspominam z niemałym sentymentem.
Zmiany, zmiany, zmiany
9 października 2020 roku posiadacze oryginalnych gier (JoWooD odpowiedzialne za stworzenie i wydanie serii Neighbours from Hell w czerwcu 2011 roku ogłosiło upadłość i zostało przejęte przez wspomniane dalej studia) na Steamie przeżyli niemałe zaskoczenie. Po ponad 17 latach od premiery ich lubianego, lecz lekko zapomnianego tytułu, studia Farbworks oraz THQ Nordic odpowiedzialne za produkcję (mam tu na myśli Neighbours from Hell Compilation, czyli klasyczną edycję gry, która jest teraz dostępna jedynie poprzez zakup Neighbours back From Hell) postanowiły udostępnić fanom nową, odświeżoną wersję przygód Woody’ego i sąsiada. Składa się ona z 25 zremasterowanych odcinków, poprawionych od strony wizualnej oraz zawierających pewne zmiany w rozgrywce. Pierwsze, co rzuca się w oczy po odpaleniu Neighbours back From Hell, to o wiele lepsza rozdzielczość oraz większa liczba klatek. Zgodnie z obietnicami zremasterowana wersja chodzi płynniej i wizualnie nie odbiega aż tak drastycznie od nowych produkcji, jak ma to miejsce w oryginale. Modele zostały ponownie wyrenderowane do Full HD, widać także zmiany w samym interfejsie.
Do tego ostatniego nie jestem jednak zbytnio przekonana. O ile UI podczas rozgrywki wygląda dość przejrzyście i schludnie, kompletnie nie jestem w stanie pojąć niektórych rozwiązań, na jakie się zdecydowano. Zastosowany w menu font jest przekombinowany i przy dłuższych opisach zdecydowanie nie zachęca do czytania, a pozbycie się podziału na określoną kolejność odcinków wprowadza niepotrzebny chaos. Dla przykładu: w pewnym momencie do sąsiada dołącza jego matka, której także musimy się wystrzegać, co wprowadza pewne utrudnienie do rozgrywki. W oryginale zostaje ona przedstawiona w jednym z odcinków, gdzie na spokojnie możemy nauczyć się większej ostrożności. W Neighbours back From Hell gracz dostaje natomiast dowolność wyboru poziomów, co przekłada się na to, że może czuć się nieco zagubiony, kiedy, rozpoczynając nowy odcinek, trafi na postać, o której nic jeszcze nie wie. Kilka chwil później może kliknąć na poziom „poradnikowy”, wyjaśniający nową mechanikę, której pół godziny temu musiał nauczyć się drogą dedukcji. Jeżeli wprowadzamy do gry takie elementy losowości, to nie powinny one działać na szkodę gracza i wpływać na czytelność całej produkcji.
Prościej nie zawsze znaczy lepiej
Spora liczba fanów narzekała także na nieobecność niektórych odcinków z wersji klasycznej, co skutkowało brakiem logicznego ciągu wydarzeń. Na chwilę, w której piszę tę recenzję, zostały już one dodane przez twórców, więc całość historii jest bardziej zrozumiała (a przynajmniej dla tych, co będą przechodzić odcinki po kolei, tak jak w oryginale). Zmiany nie ominęły również niektórych mechanik, m.in. podnoszenia przedmiotów, przy których czasami włącza się nowa minigra, polegającą na znalezieniu i ułożeniu trzech takich samych przedmiotów w rzędzie. Widać w tym zabiegu pewne konsolowe naleciałości, bo układanie sekwencji myszką wydaje się trochę toporne i wygląda jak żywcem skrojone pod użytkowników padów. Miało to zapewne wprowadzić nowe aktywności i urozmaicić nieco rozgrywkę…
…która została przez deweloperów brutalnie uproszczona. Pamiętacie, jak z dudniącym sercem uciekaliście przed nadchodzącym sąsiadem, a każda pomyłka lub zbytnie ociąganie się skutkowały końcem gry? Cóż, teraz macie trzy życia, nieograniczony czas, a zwierzęta pilnujące domu nie zatrzymują Woody’ego w miejscu, tylko wszczynają alarm, który ściąga powolnego pana Rottweilera (uwierzcie mi, trzeba mieć naprawdę pecha, aby nie zdążyć przejść do innego pomieszczenia). Co więcej, nie musimy się nawet starać o wykonywanie pułapek w określonej kolejności, co pierwotnie skutkowało wysokim poziomem zdenerwowania sąsiada i otrzymaniem nagrody publiczności, czyli tak zwanym wymaksowaniem odcinka. Teraz wystarczy odgadnąć wszystkie możliwe połączenia zasadzek i na spokojnie je wykonać, a bez trudu osiągniemy 100% ukończenia gry. Nieważne, czy zajmie nam to 5,10 czy 30 minut, nie liczy się zręczność i obmyślanie strategii – zrób, co masz zrobić, i leć do następnego odcinka.
O jeden psikus za daleko
Neighbours back From Hell pozornie nie wprowadziło wielu radykalnych zmian względem oryginału, a jednak jest remasterem, który trudno mi jednoznacznie ocenić. Poprawiona warstwa wizualna cieszy oczy, a jeśli ktoś ma ochotę rozerwać się przy Sąsiadach na kanapie, może pokusić się o zakup wersji konsolowej (tytuł pojawił się zarówno na PC, jak i na Switchu, PS4 oraz Xbox One). Odnoszę jednak dziwne wrażenie, że w tym przypadku twórcom udało się więcej popsuć, niż naprawić. Rdzeń rozgrywki pozostał podobny, a wprowadzone zmiany są albo z lekka nietrafione, albo zwyczajnie nielogiczne. Ostatecznie pozostawia to nieprzyjemne wrażenie, że coś zdecydowanie poszło nie tak, jak powinno.
Mogę polecić tę grę głównie ze względu na sentyment oraz to, że wciąż jest to kawał dobrej rozgrywki, nawet jeśli momentami bezlitośnie powtarzalnej (nie zna prawdziwego bólu ten, kto chowając Woody’ego w szafie, nie oglądał dziewięciu identycznych animacji wkurzonego Sąsiada, jedna po drugiej). Polecenie to kieruję jednak jedynie do fanów serii, pragnących odtworzyć stare wspomnienia w jakości HD i – być może – spróbować nieco innej, „spokojniejszej” wersji. Warto nadmienić, że jako posiadacz klasycznej edycji otrzymałam Neighbours back From Hell bezpłatnie i w takiej właśnie opcji wam tę grę polecam. Jako ciekawostkę, dodatek, a nie oddzielny twór, za który płaci się kwotę rzędu 60 złotych. Neighbours from Hell to naprawdę niezła gra. Szkoda, że próby jej wskrzeszenia wyprały nieco pierwotny klimat.