- brak misji z MJ ani im podobnych
- wartości, jakimi kieruje się Spider-Man na pierwszym planie
- wciągająca fabuła i aktywności poboczne
- wszystko, co można było poprawić względem oryginału, zostało poprawione
- udźwiękowienie
- faktycznie szybka podróż
- Miles to fajny gość
- dość drogo jak na kilkanaście godzin rozgrywki
- krótka, chciałoby się więcej
Trudno oceniać Marvel’s Spider-Man: Miles Morales. Z jednej strony jest to samodzielna produkcja, z drugiej bardziej dodatek. Z jednej tytuł startowy nowej konsoli, z drugiej taki, który zebrał dużo złego PR-u za swoją cenę i podejście do dystrybucji. Z jednej ukazał się przed premierą konsoli IX genearcji na PS4, z drugiej to, jak działa na PS5, robi wrażenie. To jednak wszystko nieważne, bo po prostu musicie w to zagrać!
Miles Morales to postać komiksowa, ze świata Ultimate. Jeśli nie orientujecie się w komiksach, to moja próba wytłumaczenia wam, co, jak i dlaczego, sprawiłaby, że w tym miejscu skończylibyście czytać. Tak że nie będę tego robić. W skrócie: to alternatywna wersja głównej osi fabularnej prowadzonej w zeszytach. Miles wypłynął na szerokie wody animacją Spiderversum z 2018 roku. Zresztą, zasłużenie, bo w samych albumach jest też bardzo fajną wersją Pająka. W oryginalnej grze poznaliśmy już wyżej wymienionego nastolatka. Dowiedzieliśmy się, jak zyskał pajęcze moce, byliśmy też świadkiem wielkiej tragedii, która nie bez wpływu jest na podejmowane przez niego decyzje także teraz.
Tytuł rozpoczyna się od wspólnej akcji obu Ścianołazów, która nie idzie zgodnie z planem, ale, bądźmy szczerzy, czy kiedykolwiek idzie? Ostatecznie jednak oprócz olbrzymich zniszczeń w całym mieście udaje się naprawić to, co wymknęło się spod kontroli. Na koniec Peter i Miles udają się w bezpieczne miejsce, żeby obgadać, co właśnie zaszło. W tym momencie Parker oznajmia, że wraz z MJ wyjeżdżają na kilka tygodni do Europy i Miles będzie w tym czasie jedynym nowojorskim Spider-Manem. Ten z mieszaniną ekscytacji i przerażenia oraz pierwszym poważnym strojem otrzymanym w prezencie od Petera zaczyna działać w mieście. Zaczyna od swojego nowego miejsca zamieszkania – Harlemu, ale w trakcie przygody niejednokrotnie bujnie się przez cały grywalny obszar znany z podstawowego tytułu wzdłuż i wszerz.
To, że Miles jest obecnie jedynym Pająkiem w NYC, napisałem nie bez przyczyny. Początkowo ludzie będą pytać nas o to, gdzie jest ten prawdziwy Spider-Man, czy mówić, że dla nich liczy się tylko Peter Parker albo że w sumie nie zaszkodzi, żebyśmy spróbowali im pomóc, ale nie oczekują po nas zbyt wiele. Jest to przykre, ale wystarczy te kilka tygodni, by lokalna społeczność pokochała Milesa i zmieniła o nim zdanie. Ten wątek jest bardzo ważny, jeśli nie ważniejszy niż faktyczna główna oś fabularna. Nawet najlepszy przyjaciel Milesa, który zna jego sekret, mówi do niego, że kiedy on wypowiada nazwę „Spider-Man”, ma na myśli tego drugiego, nie siebie. Gra opowiada historię o tym, że każdy z nas powinien uwierzyć w siebie i w swoje umiejętności, a nie żyć w czyimś cieniu. Jest to dobry morał fabuły, który wpisuje się w to, co Spider-Man sobą reprezentuje od tylu lat w komiksach. Za to ogromny plus.
Przez całą przygodę wspierać nas będzie właśnie najlepszy przyjaciel Milesa – Ganke. To on odpowiada za technologię używaną przez naszego Pająka, a także za aplikację na telefon, dzięki której zwykli mieszkańcy mogą zgłaszać do nas swoje potrzeby czy różnego rodzaju zbrodnie i rozboje. Pomagając im, zyskamy większe uznanie w ich oczach, a z czasem nawet kolejnego pomocnika w walce ze zbrodnią – rudego kota! Miles może też zawsze liczyć na swoją mamę, silną Portorykankę i kandydatkę do rady miasta, walczącą z megakorporacją Roxxon of Harlem. Często w dialogi między nimi wplatane są całe hiszpańskie zdania, co w jakiś sposób sprawiło, że jeszcze bardziej wczułem się w postać. Nabrała ona dodatkowej głębi. Bo czyż w dwujęzycznych rodzinach języki w dniu codziennym się nie mieszają i nie mówi się tego, co akurat wygodniej i lepiej brzmi w jednym z nich?
Pete nie zostawił Milesa zupełnie bez wsparcia i w ramach jednej z pobocznych aktywności możemy przejść holograficzne szkolenie w trzech dyscyplinach: szybkiego przemieszczania się po mieście, walki wręcz oraz działania w ukryciu. W ten sposób zyskamy nowe umiejętności, oprócz tych, które możemy poznać dzięki rozwojowi bohatera za pomocą tradycyjnych poziomów doświadczenia. Co ważne, trzy z nich dostępne są wyłącznie w nowej grze plus. Mały minus za to, że Miles ma dostęp do mniejszej liczby gadżetów, bo tylko czterech, z czego ja bez zachęty w postaci dodatkowo punktowanych wyzwań korzystałem tylko z dwóch. Zapewne jest to związane z tym, że Miles posiada dwie zdolności, o których Parker może tylko pomarzyć.
Jednym z nich jest żądło pająka, w angielskiej wersji nazwanej venom (zamiast sting). To w efekcie porażenie bioelektryczne, którego Miles może używać w kilku wersjach. Dają one niesamowite możliwości taktyczne i zupełnie zmieniają sposób gry w stosunku do tego, do czego przyzwyczaił nas Peter. Miles jest po prostu potężniejszy. Tylko jak wiadomo, z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność, o czym nasz przyjacielski Pająk z Harlemu przekona się nie raz w trakcie gry. Drugą jest umiejętność rozpływania się w powietrzu na zawołanie. Wciskamy jeden przycisk i znikamy przeciwnikom z oczu. Oczywiście, ataki obszarowe nadal mogą nas trafić, a część z przeciwników ma możliwość zobaczenia nas także wtedy, gdy jesteśmy niewidzialni. Nie zmienia to jednak faktu, że skradanie zyskało zupełnie nowy wymiar. Tak że spokojnie można zapomnieć o tych nieszczęsnych gadżetach.
Wspomniałem o zadaniach pobocznych w aplikacji i holo-treningach z Peterem. Są też znane z głównej gry wydarzenia losowe w postaci popełnianych zbrodni. Tych mam wrażenie jest mniej niż poprzednio, co dla mnie jest zaletą. Mamy dwa rodzaje baz do zdobycia różniących się między sobą rozgrywką oraz trochę zbierania połączonego z prostymi zagadkami środowiskowymi. Coś podnieść, coś przesunąć, coś zatrzymać w miejscu, gdzieś wyłączyć prąd, a gdzieś indziej doładować akumulatory. Żądło zostało doskonale wykorzystane w wielu momentach tytułu, za co wielkie brawa. Ktoś naprawdę dobrze to zaprojektował.
W ogóle mam wrażenie, że ktoś zakradł się w nocy do mojej głowy i poprawił dosłownie wszystko, na co narzekałem po ograniu oryginalnego Spider-Mana. Po pierwsze i najważniejsze, nie ma misji podobnych do tych z MJ. Po drugie, odległości między kolejnymi celami w ramach jednego zadania są dużo mniejsze i rzadko kiedy musimy przebyć ponad kilometr w nich. Nawet wtedy taki dystans zajmuje tylko 20-30 sekund, więc też nie ma się poczucia dłużyzny. Koniec z falami przeciwników, o których miało się wrażenie, że nigdy nie kończą. W każdej walce możemy liczyć na co najwyżej jedną grupę posiłkową, a jeśli będziemy niewidoczni, to i tej możemy nie uświadczyć. System szybkiego przemieszczania wreszcie ma sens. W oryginale nawet te 3-4 kilometry lepiej było przelecieć na pajęczynach, bo było to szybsze niż podróż metrem.
Ogólnie czuję, że to naprawdę świetne rozwinięcie pomysłów. Nawet w takiej kwestii, jak stroje. To, w co można było ubrać Parkera, najczęściej atakowało mój zmysł estetyczny i skorzystałem może z dwóch czy trzech strojów przez całą grę. Tutaj może dwa-trzy mi się nie podobały. Jest tyle genialnych projektów. Moim ulubionym jest Spider-Man 2020 z cyfrowym wyświetlaczem na głowie i słuchawkami z wpiętym dużym jackiem do nich oraz skórzaną kurtką. Właściwie mógłbym siedzieć i wymieniać kolejne. Wspomnę więc tylko o jeszcze jednym. Otóż dostępny do wytworzenia w grze jest strój Milesa z animacji. Jakby tego było mało, można do niego dodać dźwięki z filmu, a także sprawić, że postać jak w oryginale będzie poruszała się w dwunastu klatkach na sekundę! Wieczne slow-motion, przybądź. Efekt jest niesamowity i warto się nim pobawić.
Trudny do rozstrzygnięcia jest stosunek do głównego przeciwnika gry. Z jednej strony, praktycznie od razu się domyślamy, kto nim jest, z drugiej gra też nie udaje, że my nie wiemy, i fabularnie również dość szybko poznajemy jego tożsamość. Uważam, że w ten sposób daje się nam znać, że nie to jest tutaj ważne, że powinniśmy skupić się na zupełnie innych rzeczach, jak więzi rodzinne, przyjaźnie, walka o swoje i wiara w siebie. Tutaj znowu składany jest hołd wartościom promowanym przez komiksowego Pająka. Tak że dobrze odrobiona lekcja. Za to dwa ugrupowania, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć, to nowa jakość przeciwników. Po liczbie i różnorodności tych z oryginału bałem się, że będzie nudno, ale na szczęście się myliłem. Nie jest za łatwo, trzeba się nauczyć różnych taktyk w zależności od tego, z kim się mierzymy. Ciekawostka: u jednych najtrudniejsza jest osoba z mieczem, a u drugich z tarczą.
Głośno było o kosztach gry względem zawartości i płatnego ulepszenia wersji podstawowej dla jej posiadaczy, nawet w wersji ze wszystkimi dodatkami. Wiecie co? Trochę słusznie. 269 zł za Moralesa to o jakieś 80 zł za dużo, jeśli patrzeć wyłącznie na długość rozgrywki. Pierwsze przejście gry i zrobienie wszystkiego, co można, zajęło mi 14 godzin. Kolejne 4 spędziłem w nowej grze plus, żeby zdobyć platynowe trofeum. Statystyczny gracz pewnie spędzi w niej około 10 godzin. ALE… Tak się wciągnąłem w tytuł i spędziłem przy nim tak wiele superchwil, że nie żałuję ani złotówki na niego wydanej. Nie wyobrażam sobie lepiej zacząć nowej generacji konsol, niż grając w tak dopracowany tytuł jak Marvel’s Spider-Man: Miles Morales. Marzy mi się gra, w której do wyboru są obaj panowie (a może jeszcze Spider Gwen? Albo Silk? Najlepiej obie, dziękuję!) i w kooperacji śmigamy na pajęczynach po Nowym Jorku. Ostatnio tak dobrze czytaliście moje myśli, może teraz też się uda.
Na zakończenie wspomnę jeszcze o paru innych technicznych rzeczach. Muzyka jest niesamowita. W ramach jednej z pobocznych aktywności możemy wziąć udział w skomponowaniu własnego kawałka. Dźwięk walk czy miasta jest pierwszorzędny. Grafika robi wrażenie… i te murale. Ktoś bardzo się do nich przyłożył. Są latarniami w mieście, do których cały czas mnie ciągnęło. Muszę jednak napisać, że miałem jeden moment, kiedy mój Pająk zaczął dziwnie się zachowywać. Nie trafiał przeciwników, zastygał w dziwnej pozie i przesuwał się jak po tafli lodu. Wczytanie ostatniego punktu nie pomogło. Dopiero reset gry naprawił sytuację. Co ciekawe, podczas nowej gry plus w tym samym miejscu nic takiego nie miało miejsca. Uznaję, że to przypadek.
Najkrócej, jak się da. Czy Miles Morales mógłby być tańszy? Mógłby. Czy nadal jest to idealna gra na start PlayStation 5? Po tysiąckroć tak! Nie ważne jednak, czy możecie sobie pozwolić na zakup już teraz, czy jeszcze się wstrzymujecie, zróbcie wszystko, by ostatecznie zagrać w ten tytuł. Jestem pewien, że tak jak ja będziecie zachwyceni. Jeśli zaś jesteście fanami komiksowego Pająka, spokojnie dodajcie dwa punkty do oceny. Tak, dla was to gra 11/10.