- grafika
- klimat
- misje poboczne
- postacie
- wiele sposobów na rozwiązanie jednego problemu
- satysfakcjonująca rozgrywka
- każdy może grać po swojemu
- miejscami przegadane i rozwleczone dialogi
- słabo przedstawiony główny antagonista
- bez ulepszeń strzelanie to mordęga
- wrogowie to banda idiotów
DEUS EX: Rozłam Ludzkości nie mógł się nie udać. Poprzednia część mająca w tytule Rewolucję faktycznie takową dostarczyła. Marka od części pierwszej nie miała równie mocnego tytułu. Tym samym z nową częścią wielu fanów wiązało spore nadzieje. Postawiona wysoko poprzeczka nie została strącona. Takie przynajmniej mam wrażenie, bo w poprzednią odsłonę przygód Adama Jensena nie grałem i w tym świecie wylądowałem jako świeżak.
Ucieszyłem się, że dla nowych graczy developer przygotował dwunastominutowy filmik wyjaśniający wydarzenia z poprzedniej gry. Tym sposobem nie czułem się aż taki nowy w skórze naszego bohatera. Ale mimo to zdarzały się miejsca, że odczuwałem dziurę w wiedzy, którą uzupełniłaby pełna znajomość Buntu Ludzkości. Akcja najnowszej odsłony toczy się w Pradze i ciężko było mi na poważnie brać rzucane w moim kierunku obelgi wypowiadane po czesku przez pepików w mundurach. Po incydencie z Buntu świat opanowała plaga nowego rasizmu skierowanego w kierunku osób z ulepszeniami, takimi jak Adam Jensen, nazywanych druciarzami. Jensen wstąpił do Interpolu i działając w organizacji TF29 przyjeżdża do Pragi, aby po nieudanej akcji w Dubaju rozwiązać zagadkę jej niepowodzenia. Już na dworcu poza nieuprzejmymi komentarzami wrogo nastawionych policjantów, Adama czeka przygoda. Wybuch bomby w czasie spotkania ze starą znajomą z kolektywu dał mu do zrozumienia, że nie będzie to miła wizyta. Samo miasto przypomina zresztą bardziej okupowaną Warszawę (sam Adam stwierdza w pewnym momencie, że różnica polega na tym, że w Warszawie nie było dronów) łącznie z gettem nazywanym Golem City, do którego trafiają odrutowani obywatele bez specjalnych zezwoleń władzy.
Kto grał w poprzednią część poczuje się tu jak w domu. Nawet sterowanie można ustawić tak, aby było identyczne jak w Rewolucji. Do gry podszedłem jak na anty-fana skradanek przystało. Wybrałem na dzień dobry broń niosącą śmierć i zniszczenie, nie mając na celu zostawiania za sobą żadnej żywej duszy. To był błąd. Już po pierwszej godzinie gry jasnym było dla mnie, że łatwiej i przyjemniej będzie mi się grało kiedy będę unikał konfrontacji, a po lokacjach przemieszczał się niczym ninja. Ogrom satysfakcji jakie niesie ze sobą takie przekradanie się za plecami wroga i bezszelestne docieranie do celu jest nie do opisania.
Rewelacyjny design lokacji wspiera zresztą takie rozwiązania. Jeśli lubicie kusić los i przekradać się tuż za plecami wrogów, nic nie stoi na przeszkodzie, aby trzymać się blisko nich, jeśli jednak ryzyko wykrycia chcecie zepchnąć na jak najdalszy plan zapewne znajdzie się nie jedna kratka wentylacyjna czy tunel podłogowy, którym da się przemknąć bez strachu o to czy znajdziemy się w zasięgu wzroku strażników. Jeśli ktoś jednak dojrzy nasze nieudolne próby skradania się, możemy szybko dopaść go i ogłuszyć celnym ciosem w grdykę lub strzałem z amunicji usypiającej. Na początku może nie być to łatwe zadanie, zwłaszcza jeśli wybierzemy wyższy poziom trudności, ale jak to mówi stare przysłowie, im dalej w las tym więcej punktów praxis, za które wykupić można ulepszenia postaci.
Perki podzielone kategoriami na wszystkie ulepszone części ciała Adama wpływają na takie aspekty jak zdolności hakerskie, umiejętności posługiwania się bronią palną, zdrowie czy rozmaite tarcze dające chwilową niewidzialność lub niewrażliwość na pociski. Jako że przerzuciłem się z nastawienia na grę jako Rambo na styl pewnego solidnego węża to inwestowałem we wszystko, co ułatwiało mi ciche podejście do wroga i szybką eliminację. Najważniejsza była oczywiście pojemność baterii, która wpływała na to ile i jakich akcji mogę wykonać od pełnego naładowania. Trochę ciężko było mi do tego przywyknąć, że Adam działa na baterie i sprzedanie plomby dwóm strażnikom pod rząd na początku jest nie możliwe, bo energii zabraknie. Za to bardzo fajnie sprawdza się hakowanie, a jeśli rozwiniemy to drzewko w pełni, to na początku mało przydatny perek może sprawić, że walkę z ostatnim bossem zakończymy bez oddania nawet jednego strzału.
I w sumie to mnie uratowało, gdyż przez całą grę unikałem pakowania praxisów w rozwój walki lub zdrowia, więc każda próba stawienia zbrojnego oporu w ostatecznym starciu była daremna. Nie tylko zresztą w tym. Jeśli nie rozwiniemy drzewek walki to Adam nie tylko nie będzie radził sobie z celowaniem i odrzutem broni tak jak byśmy się tego spodziewali, ale i przeładowywał nawet najprostszy pistolet będzie całe wieki. Nie wspominając już o tym, że pada po otrzymaniu dwóch, trzech strzałów od byle wroga. Co zaskakujące, zwłaszcza że mimo iż wrogowie strzelają z niebywałą celnością, to są debilami, którzy w ferworze walki potrafią wyczyniać rzeczy niestworzone, strzelając przed siebie lub szukając Adama kiedy ten stoi obok. Należy więc znaleźć dla siebie odpowiednią drogę rozwoju bohatera, bo o Adamie nie można myśleć jak o żołnierzu uniwersalnym. Przynajmniej nie przed rozpoczęciem nowej gry +.
Bardzo miło ze strony Eidos Monteral, że wprowadzili ten popularny ostatnio tryb. Zwłaszcza, że nowy Deus Ex jest grą, którą warto ukończyć więcej niż raz. Nie tylko aby móc spróbować przebić się przez wrogów w inny sposób niż poprzednio, ale i pootwierać nowe furtki fabularne. Gra stawia nas kilka razy na rozstaju dróg, gdy możemy wybrać tylko jedną ścieżkę. Fabuła jest bardzo ciekawa i wysoki poziom trzymają nawet najmniejsze questy poboczne więc motywacja, aby rozpocząć grę od nowa zaraz po jej ukończeniu jest ogromna.
Klimat gry jest ciężki i dorosły. Intryga jest tutaj mocno polityczna i śledzenie spisków i pojawiających się wątków może spowodować, że poczujemy się przytłoczeni ilością informacji. Dialogi są bardzo długie i rozbudowane, maile czytane w shakowanych komputerach to często dość duża korespondencja, a ogarnięcie ich wszystkich to zbiór na kilka gier RPG. Świetnie więc, że postacie, nawet te poboczne, są wyśmienicie napisane i scenariusz trzyma w napięciu do samego końca. Dawno nie grałem w grę, w której tak wielu bohaterów zapadałoby w pamięć. Wszyscy są bardzo charakterystyczni, zaczynając od Aleksandry Vega, agentki z kolektywu Juggernautów, a kończąc na fajtłapowatym detektywie, który prosi nas o pomoc w rozwiązaniu sprawy grasującego po Pradze seryjnego mordercy.
Związanie się z postaciami ułatwia fenomenalna grafika. Nie chodzi tyle o design miasta, które może zachwycić, ale miewa i słabsze momenty, nigdy nie zawodzi wygląd postaci. Twarze, ruchy i mimika oddają emocje tak bardzo, że można tu wręcz mówić o wybitnym aktorstwie. Choć nie jestem fanem Elias Toufexisa udzielającego głosu Jensenowi, który wg mnie robi to z dziwną manierą i w sposób pozbawiający głównego bohatera emocji, to cała reszta sprawdziła się wyśmienicie i mimo iż gra posiada polskie napisy, to oryginalnych dialogów słucha się wyśmienicie.
Szkoda jednak, że nasz główny przeciwnik w grze ma tak mało okazji, aby nam się zaprezentować. Jego postać ma bardzo duży potencjał i każde spotkanie wrzucało mi ciary na plecy. Niestety, nie licząc końcowej walki, to widzimy go na ekranie łącznie około kwadransa. Zdecydowanie chciałbym jeszcze odbyć kilka starć słownych z tym panem. Możliwe, że obrane przeze mnie drogi fabularnie pozbawiły mnie jakiejś ukrytej konfrontacji z nim? Na pewno nie omieszkam sprawdzić tego przy ponownym przechodzeniu gry.
Szkoda, że nic dobrego nie mogę powiedzieć o muzyce. Na szczęście złego też nie. Bardzo lubię cyberpunkowe ambienty i spodziewałem się po soundtracku do Rozłamu Ludzkości wielu przypadających mi do gustu fragmentów. Niestety nic takiego nie znalazłem, a próby słuchania kawałków z gry poza nią nie przyniosły żadnego większego efektu. OST spełnia swoją rolę w grze i idealnie się komponuje z akcją oraz klimatem rozgrywki. Ale nie sprawdza się jako osobna pozycja i sam w sobie nie jest jakiś wybitny.
Powinienem jeszcze wspomnieć o trybie BREACH, ale nie mogę. Część, a nawet większość recenzentów była nim naprawdę zachwycona, ale ja spędziłem w nim jakąś godzinę i cierpiałem przymus gry w ten tryb niczym całą wieczność. Nawet napisanie tego akapitu sprawia mi problemy, bo może nie poznałem tego trybu na tyle, aby móc powiedzieć o nim, że jest do luftu, ale za to nie znalazłem w nim nawet najmniejszej iskry, która by mnie do niego przyciągnęła. Traktuję go więc jako dodatek, ciekawostkę, nie umieszczam go ani w wadach ani zaletach. Ot niech każdy sobie sprawdzi na czym to polega i czy mu to pasuje. A mi wybaczcie, że samowolnie zwalniam się z recenzenckiego obowiązku opisywania BRACH.
Gra jest dość krótka, podobno ogarniając tylko główny wątek da się ją ukończyć grubo poniżej dziesięciu godzin. Nie wiem ile dokładnie czasu spędziłem z Adamem, ale lizałem każdą ścianę i ukończyłem każdy quest poboczny.
Po zakończeniu historii czułem się usatysfakcjonowany i nie zmęczony. Z chęcią ruszę ponownie do Pragi, aby odkryć tajemnice jakie kryją nadal przede mną. Mimo to nie jestem skłonny dać jej wyższej oceny. To bardzo dobra gra, rewelacyjnie napisana, zagrana i odpowiednio wyważona. Rozgrywkę można prowadzić po swojemu i dwie osoby mogą grać w ten sam tytuł, ale w zupełnie inne gry. Ale nie posiada w sobie nic co spowodowałoby abym piał z zachwytu. Po odkryciu reszty tajemnic oraz zapewne wbiciu platynowego trofeum odłożę Deus Ex na półkę i będę czekał na następną cześć. Bo to wręcz definicja bardzo dobrej gry, która zapada w pamięć, ale końca pleców nie urywa.