I wcale nie trzeba było się bić o niego do ostatniego wytrwałego. Wystarczyło tylko chwilę poczekać.
Po bardzo długiej, ale jakże owocnej karierze w Early Accessie, prawie rok po premierze na PC i trochę ponad 2 miesiące po tej na XBONE, battle royale, który rozpoczął całe to szaleństwo, zmierza ku graczom ostatniej konsoli Sony – PlayStation 4. I robi to, o dziwo, jakoś po cichu.
Jak, spytacie, otóż śpieszę z odpowiedzią. Wersja dla użytkowników japońskiej konsoli została zwyczajnie, uwaga: zapowiedziana. I tyle. Bez szału, który to gra zwykła wzbudzać z każdym newsem, bez krzyku mediów i mało zainteresowanych tematem, bez przecieków i szumów przed zapowiedzią. Czyżby to wina popularności, w której PUBG-a, pod każdym względem, prześcignął Fortnite? Czy może zwiastun przemijającego trendu? Nie sposób powiedzieć, ale w tak zastałym czasowo gatunku przydałaby się mała rewolucja. Przejmujący trailer z najbanalniejszą puentą wszech czasów obejrzycie poniżej:
Poza złowieszczymi przepowiedniami to oczywiście dobra wiadomość – dobra strzelanina TPP dotrze do kolejnych fanów i zrobi to w najlepszej dotychczasowej formie, z aktualnie dostępną na pozostałych platformach zawartością. Grę oczywiście będzie trzeba ponownie zakupić, a pojawi się w trzech wersjach, różniących się zawartością kosmetyczną i monetarną. Looter’s, Survivor’s i Champion’s Edition wyceniono kolejno na 30, 50 i 60 dolarów.
Gra zadebiutuje stosunkowo niedługo, bo już 7 grudnia (w sam raz na Mikołajki). Komu sprawicie prezent w postaci „Winner, winner chiken dinner” w kolejnym wydaniu?