Gry z gatunku soulslike są uważane za jedne z najbardziej wymagających i najtrudniejszych produkcji na rynku. Jeśli jednak wysoki poziom trudności i konieczność podejmowania dużej ilości prób przed ostatecznym wygraniem jakiegoś starcia nie jest dla ciebie straszna, to w poniższym zestawieniu na pewno znajdziesz jakiś tytuł dla siebie.
Czym są soulslike’i?
Soulslike’i to gatunek, który powstał dzięki jednej serii gier. Pierwszym jej przedstawicielem jest gra Demon’s Souls, jednak gatunek jako taki w pełni narodził się po premierze pierwszej części Dark Souls, gdyż to ugruntowało założenia gatunku, a także podbiło świat i przekonało innych twórców do tworzenia gier naśladujących rozgrywkę tego tytułu.
Założeniem soulslike’ów jest przede wszystkim walka oparta na gospodarowaniu wytrzymałością (czasem ma inne nazwy), która zużywa się przy wykonywaniu ataków czy uników. Walki w grze są trudne – wymagają dobrego opanowania mechaniki, a także poznania i zrozumienia różnych rodzajów ataków przeciwników. W grze normalne i częste jest umieranie, które wbudowane jest w zasady. Kiedy bohater umiera w trakcie walki, pozostawia za sobą niewydane punkty doświadczenia. Zostają one w miejscu śmierci do czasu, aż gracz jej odzyska lub zginie ponownie. W przypadku drugiej opcji, przepadają one bezpowrotnie. Ikoniczne dla serii jest także odradzanie się wrogów. Kiedy gracz zatrzymuje się przy ognisku (lub innym miejscu, gdzie może wydać zdobyte PD-ki), to zabici przeciwnicy wracają na swoje wcześniejsze pozycje.
Demon’s Souls – PS3
Wybór Demon’s Souls jako pierwszej gry z gatunku soulslike wydaje się w pewien sposób oczywisty – w końcu to od niej wszystko się zaczęło. Do dziś pamiętam moje pierwsze spotkanie z DS, kiedy bałam się iść dalej niż do pierwszego łucznika, potem do pierwszego zakrętu, do pierwszego bossa… i co chwila śmierć.
Demon’s Souls to nie jest najłatwiejsza gra z serii (być może nawet jest najtrudniejsza): idziesz kawałek, umierasz, idziesz, umierasz, idziesz, umierasz i tak przez kilkadziesiąt godzin. Wszystko w otoczeniu ciemności, ruin i kościotrupów. Miód, przepiękna gra. Dodatkowo, okraszona wspaniałą ścieżką dźwiękową. Nawet jeśli obawiacie się poziomu trudności albo nie porywa was surowa oprawa graficzna, to naprawdę warto poznać ultraciekawe lore.
Jedyną trudnością, jaka może postać dziś przed graczami, aby zacząć przygodę z soulsami właśnie od Demon’s Souls, jest fakt, że gra dostępna jest jedynie na PlayStation 3. Ale nie martwcie się, jeśli nie posiadacie już starej trójeczki, DS dostanie zapowiadający się pięknie remake na nadchodzącą w tym roku PlayStation 5.
– Ewa Chyła
Star Wars Jedi: Upadły Zakon – PC, PS4, XONE
Fallen Order to wydana przez EA produkcja osadzona w uniwersum Gwiezdnych wojen, która opowiada historię padawana Cala Cestisa. Wydarzenia rozgrywają się zaraz po trzeciej (pod względem fabularnym) części sagi filmowej: bohater ukrywa swoje umiejętności przed wszechobecnym reżimem nowo powstałego Imperium, którego żołnierze, wykonując Rozkaz 66, polują na Jedi. Pewnego dnia okoliczności, w jakich znalazł się protagonista, zmuszają go do użycia Mocy, co skutkuje odnalezieniem go przez imperialną inkwizytorkę. Uciekając, Cal poznaje nowych sojuszników i wyrusza na misję odbudowania zakonu Jedi, podczas której zwiedzi spory kawał Odległej Galaktyki.
Upadły Zakon przypadnie do gustu osobom, które z jakichkolwiek powodów (zbyt duże wyzwanie / brak cierpliwości) nie sięgną po „typowe” tytuły z gatunku soulslike. Produkcja oferuje bowiem kilka poziomów trudności, dzięki czemu każdy może spersonalizować wyzwanie pod kątem własnych zdolności.
Mechanika walki polega na wyprowadzaniu ciosów, parowaniu ataków oraz używaniu Mocy. Skille bohatera rozwiniemy za pomocą drzewka umiejętności. Tytuł charakteryzuje się wieloma elementami platformowymi, eksploracyjnymi oraz wspinaczkowymi. Zawartość gry, w zależności od sposobu jej przechodzenia, zapewni rozrywkę od około 16 do 30 godzin.
– Wojciech Brzeziński
Dark Souls 2 – PS3, PS4, X360, XONE, PC
Trudno opisywać tytuł, który stworzył podgatunek. Gdybyście przegapili, to o zupełnie pierwszej grze, od jakiej wszystko się zaczęło, możecie przeczytać powyżej. Jednak dopiero Dark Souls wypłynęło na szersze wody i stało się czymś więcej niż tajemnym tytułem przekazywanym sobie między akolitami. Moja pierwsza kopia była zakupiona w Hong Kongu, gdyż w Europie Demons Souls nie było dostępne, a było to nieliczne miejsce, gdzie dało się zdobyć wersję angielską. Dark Souls okazało się też grą o wiele przystępniejszą, łatwiejszą do zrozumienia wszystkich mechanik, którymi tytuł się rządził. Główną z nich była śmierć. Takie podejście do zgonów jak tutaj było niespotykane w tytułach AAA.
Dlaczego zatem nie opisuję jedynki, a dwójkę? Powodów jest kilka. Na szczęście, seria Souls jest zbiorem osobnych historii, w których tylko drugoplanowe postacie przewijają się nie wiedzieć jak między nimi. Za każdym razem kierujemy innym wybranym, jesteśmy w innej krainie i najprawdopodobniej czasie. Dzięki temu możemy przejść je w dowolnej kolejności. Dark Souls 2 dodatkowo podzieliła graczy, gdyż zbyt się różniła od jedynki. Za dużo zostało zmienione w stronę rozwiązań, które wyjadaczom serii nie pasowały. Fala krytyki była tak duża, że przebudowano całą grę i obecnie jej wersja o podtytule Scholar of the First Sin jest praktycznie innym tytułem.
Warto zacząć od dwójki, gdyż jest najłatwiejsza do nauki. Jasne, to ciągle trudna gra, ale ma dwie rzeczy, które wszystko ułatwiają. Otóż, po każdym zgonie lub odpoczynku wszyscy przeciwnicy na mapie się odradzają. W przypadku pozostałych tytułów w serii w nieskończoność, za to tutaj robią to kilka razy. Można więc oczyścić sobie drogę do bossa tak, by z pełnym zapasem mikstur leczących stawić mu czoło, bez stresu, że któryś przeciwnik wcześniej dał nam wycisk. Jest więc niska szansa, że zatniemy się gdzieś na długo. Przed samym bossem można też przyzwać pomocników ludzkich lub czasem sterowanych przez AI, co pozwala złapać trochę oddechu podczas walki. Druga to dość liniowy, mocno krytykowany świat, w którym trudno się zgubić. Gra też ma jedną z najpiękniejszych miejscówek w całej serii i jest nią główny obóz – Majula, gdzie będziemy co i rusz wracać. Warto dać tej grze szansę.
– Tomasz „Arrow” Wasiewicz
Nioh – PS4, PC
Kiedy zapowiedziano ten tytuł, byłem świeżo wciągnięty w serię Souls. Do tego od zawsze interesowałem się kulturą Japonii i Soulsy w kraju Kwitnącej Wiśni brzmiały jak spełnienie marzeń. Oczywiście, za tytuł odpowiadało inne studio, więc należało spodziewać się większych zmian w stosunku do protoplasty. Potem przyszła pierwsza beta, a za nią kolejna i emocje trochę opadły. Gra wydawała się dziwna, skupiająca się mocno na wierzeniach i kręcąca się bardziej wokół nich niż mechaniki śmierci. Choć ta też tu jest i działa podobnie, co w innych soulslike. Dlaczego zatem polecam ten tytuł?
Swoje marzenie o innej grze osadzonej w Japonii spełniłem niedawno. Tutaj potrzebowałem dać tytułowi szansę już po premierze i okazało się, że był to wygrany los. Faktycznie, środek ciężkości Nioh położony jest gdzie indziej. Sama śmierć nie jest tak ważna, nie wpływa na moc przedmiotów czy na to, jak daleko od bycia człowiekiem się oddalamy. Jest zwyczajnie karą za nieudaną walkę. Tylko jeden raz możemy odzyskać to, co ostatnio straciliśmy. Jeśli się nie uda, będziemy straszyć innych graczy. W miejscach zgonu pojawiają się nagrobki, pozwalające nam przywołać awatary śmiałków i walczyć o bardzo cenne wyposażenie. Jest to najłatwiejszy sposób na skompletowanie elementów z tego samego kompletu, a całość daje wymierne bonusy.
Mamy tu do czynienia z pełnym folklorem i podaniami ludowymi. To bardziej gra o bogatej mitologii niż o faktycznych wojownikach, jak ma to miejsce w Ghost of Tsushima. Walczymy głównie z demonami i potworami, choć przyjdzie nam też ściąć kilka ludzkich głów. Gra jest dużo szybsza od serii Souls, mniej taktyczna, bardziej zręcznościowa. Musicie sami zdecydować, jak lubicie grać i w czym czujecie się lepiej. Cztery różne sposoby walki do każdego oręża pozwalają idealnie dopasować je to własnego stylu. Jeśli uda się wam to zrobić, to pokochacie ten tytuł i zaraz będziecie chcieli zagrać w ostatnio wydaną dwójkę, która jest idealnym rozwinięciem.
– Tomasz „Arrow” Wasiewicz
The Surge – PC, Xbox One, PlayStation 4
W przeciwieństwie do większości tytułów, ten dzieje się nie w mrocznym świecie fantasy, a w nie tak odległej przyszłości, w której – jak można się domyślić – za wesoło nie jest. Choć gra jest zdecydowanie jaśniejsza niż większość soulslike’ów, to sama animacja otwierająca, kiedy nasz poruszający się na wózku bohater Warren otrzymuje egzoszkielet, pokazuje, że znaleźliśmy się w bardzo nieprzyjaznym środowisku.
Poza settingiem, The Surge wyróżnia się oryginalnym systemem tworzenia i ulepszania przedmiotów. Składniki do tego potrzebne zdobywamy bowiem, wybierając konkretne części ciała przeciwnika, które chcemy atakować. Podobnie działa zresztą zdobywanie nowego wyposażenia. Podoba wam się broń dzierżona w lewej ręce oponenta? Wybierzcie ją za cel.
– Paweł „Strvnsk” Trawiński
Blasphemous – PC, XBox One, PlayStation 4
Soulslike w 2D? Tak, to możliwe i Blasphemous to udowadnia. Ktoś może powiedzieć: Zaraz zaraz, to nie soulslike, a metroidvania. Sprawdźmy. Kapliczki odnawiające zdrowie i zasób mikstur leczących oraz odradzające wrogów? Są. Walka wymagająca myślenia, a nie tłuczenia bez sensu? Jest. Boss będący pierwszym przeciwnikiem, który natruje niektórym krwi, zanim na dobre zaczną? Jest. Brakuje tylko paska wytrzymałości, bo tu atakować i unikać możemy cały czas, a wierzcie, trzeba.
Sama gra zabiera nas do średniowiecznej Orthodoxii, gdzie fanatyzm religijny i fatalizm osiągnęły apogeum. Bestie, które spotykamy na swej drodze, to ukarani grzesznicy, a my jako Pokutnik (The Penitent One) musimy je pokonać. Pomogą nam przy tym miecz Mea Culpa (Moja wina) oraz modlitwy będące odpowiednikiem zaklęć. Gra nie oferuje bowiem rozbudowanego ekwipunku jak seria Souls. Tutaj możemy jedynie wymienić paciorki różańca, którego poziom wpływa na ich ilość, wybrać modyfikator do broni oraz modlitwę, którą się posługujemy. Dochodzą jeszcze relikwie i przedmioty fabularne – w ich opisach, zgodnie z duchem serii, oraz w otaczającym nas świecie należy szukać historii Orthodoxii. Możemy też pomodlić w specjalnym miejscu, gdzie za zdobyte punkty/dusze rozwiniemy umiejętności postaci.
Jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, to ostatni argument jest moim asem w rękawie. Gra jest bowiem stworzona w pięknym, mrocznym pixel arcie z niesamowitą dbałością o szczegóły. Powykręcane potwory i postacie, okrutne środowisko i lokacje każą nam myśleć, że jesteśmy w piekle rodem z obrazów Boscha, a nie w grzecznym świecie doczesnym.
– Paweł „Strvnsk” Trawiński
Salt & Sanctuary – PS4, PS Vita, PC, Nintendo Switch, Xbox One
Na początku chciałbym zaznaczyć, że soulslike to mój ulubiony gatunek i gdyby reszta gatunków zniknęła z powierzchni ziemi, to i tak byłbym usatysfakcjonowany, grając tylko w gry oparte o mechanikę, którą zapoczątkowało arcydzieło, jakim była Demon’s Souls. Niesamowicie cieszy mnie więc zbliżający się powoli remaster najlepszej gry, jaka powstała i zapoczątkowała ten wspaniały gatunek, ale żeby zacząć przygodę z soulslike, zaproponowałbym delikatne oswajanie się z klimatem mroku i zaszczucia gracza w postaci dwuwymiarowej wersji Demon’s Souls – Salt and Sanctuary stworzone przez Ska Studios. Gra na początku może przypominać niskobudżetowe produkcje flashowe, jakimi zagrywali się gimnazjaliści w dawnych czasach na lekcjach informatyki, ale pod tym płaszczykiem kryje się bardzo mroczna i przemyślana produkcja.
Mroczny klimat i szarobure kolory powodują, że gracz który miał już styczność z serią souls, szybko poczuje się jak w domu, a jeśli to naprawdę czyjś debiut, to ten efekt zadziała w obie strony. Całość przypomina zresztą dwuwymiarową wersję souls stworzoną przez fanów dla fanów i zapewne tak jest. Menu, uzbrojenie, interface z HP, stamina i mana, aż po charakterystyczne paski życia bossów, wszystko jest tu wyjęte żywcem z serii From Software. I mimo iż odpoczywamy nie przy ogniskach, tylko w specjalnych sanktuariach, gdzie aby awansować, zamiast dusz wydajemy sól, nie daje się odrzucić poczucia, że to gra to więcej niż soulslike, to po prostu dwuwymiarowe soulsy.
Idealna pozycja, gdyż stopień trudności jest na tyle wysoki, żeby usatysfakcjonował fanów wyzwania, ale nie przytłacza i pozwala się regulować, jak przystało na soulsy, odpowiednim buildem postaci i chwilą poświęconą na zbieranie drogocennej soli. Warto obadać, zwłaszcza jeśli chce się poczuć klimat souls bez wchodzenia od razu na głęboką wodę.
– Michał Chyła