W czerwcu 2015 roku, dzięki polskiemu studiu IMGN.PRO, mieliśmy okazję raz jeszcze przyjrzeć się tragicznym wydarzeniom, które miały miejsce w 1959 roku na przełęczy Diatłowa. Gra okazała się jednak jedynie poprawną ze średnią 64 na Metacriticu. Twórcy nie poddawali się i w kolejnych latach próbowali odnieść sukces na Playstation 4 i Xboxie One, ale tam też wyszło średnio – odpowiednio 64 i 54 na Metacritic. Gdy świat zaczął już powoli zapominać o polskiej grze, na oficjalnym Twitterze tejże zaczęły pojawiać się wskazówki odnośnie wydania na Switcha.
Kholat opiera się na prawdziwej historii dziewięciu studentów, którzy w 1959 chcieli zdobyć północną część Uralu. Ulegli oni tajemniczemu wypadkowi na przełęczy Diatłowa, a ich ciała odnaleziono 4 miesiące później na zboczu góry Chołatczachl – w cyrylicy Холатчахль, a więc po angielsku Kholat Syakhl i stąd nazwa gry – co w języku Mansów oznacza „górę śmierci”. Zadaniem gracza było rozwiązanie tajemniczych zgonów, przy jednoczesnym dbaniu o to, aby samemu nie stać się kolejną ofiarą rosyjskich gór. Wygląda na to, że niedługo będziemy mieli szansę przeżyć tą historię raz jeszcze na „Pstryczku” od Nintendo.
24 kwietnia na Twitterze pojawił się wpis ukazujący domek na palach wystający z ekranu Switcha, a wszystko to w zimowej i dość mrocznej scenerii. Na początku maja pojawił się kolejny wpis, przedstawiający powyższe ujęcie, z wiadomością:
„MORE.
INFO.
MAY.
07.”
Choć przekaz wydaje się być oczywisty, nie wiem, czy 7 maja usłyszymy zapowiedź portu na konsolę Nintendo, czy może gra znienacka będzie dostępna dla każdego chętnego.
Biorąc pod uwagę czas jaki upłynął od premiery gry i magiczne właściwości Switcha, na którym prawie każdy port wydaje się być lepszy, a przynajmniej dobry, możemy liczyć, że tym razem polski tytuł odniesie znacznie większy sukces. Kto wie, może nawet przebije magiczną barierę 75 punktów na Metacriticu i dostanie „zielone światełko”? Tego dowiemy się w przyszłości, może nawet nie tak dalekiej. W końcu do 7 maja zostały tylko 3 dni.