Valve konsekwentnie walczy z nadużywaniem systemu recenzji w złych celach. Jak wynika z marcowego oświadczenia firmy, podjęto dalsze kroki w celu zapewnienia, że komentarze do gry będą wystawiane przez osoby, które faktycznie poświęciły swój czas na nią.
Od tego tygodnia, gdy będziemy przeglądać recenzje gier na Steamie, nie zobaczymy komentarzy osób, które nie zakupiły danej gry. Jeśli dostałeś coś w prezencie przez platformę Steam albo podczas okazji typu „darmowy weekend”, Twoja recenzja nie będzie pokazywana w ogólnej puli komentarzy, a Twoja ocena gry nie będzie zawarta w średniej ocen dla danej produkcji.
To ciąg dalszy zmian w systemie recenzji na Steamie. We wrześniu ogłoszono, że w przypadku gdy dana osoba dostała klucz do gry poza Steamem, jej recenzja będzie pokazywana na stronie, ale jej ocena nie będzie się liczyła do wyniku końcowego danej gry. To oznacza, że obecnie wszyscy, którzy nie mają nawyku kupowania gier przez platformę, mogą właściwie zrezygnować z pisania komentarzy – i tak nie będą one wiele warte.
Gracze, którzy wcześniej wskazywali Steamowi problemy z ich systemem recenzji, nie są zachwyceni nowymi rozwiązaniami. W komentarzach pod oświadczeniem pojawiają się stwierdzenia, że Valve poszło na łatwiznę i zamiast naprawić coś zepsutego, wolało to zepsuć w inny sposób.
Niebanalnym aspektem jest też to, że na Steamie dla wielu ludzi – zwłaszcza z Europy Wschodniej – ceny gier w euro sprawiają, że wiele produkcji jest zwyczajnie zbyt drogich. Znacznie bardziej opłaca się zakupić coś taniego na zewnętrznym serwisie i aktywować to na platformie.
Można więc stwierdzić, że Valve nie tyle walczy z plagą fałszywych recenzji, co stara się upewnić, że osoby kupujące na ich platformie będą miały dodatkowe i wartościowe przywileje. To, rzecz jasna, prawo każdej firmy, ale należy też zapytać, czy Steam nie wyszedłby lepiej na obniżaniu cen gier albo dostosowaniu ich do lokalnych walut.