Od czasu do czasu na rynek wkraczają konsole, czy też „mikrokonsole”, które mogą wywoływać lekkie kontrowersje lub złośliwe głosy wątpiące w sukces takich urządzeń. Podobne reakcje może na przykład wzbudzać kampania marketingowa zaplanowanej na 2018 rok konsoli Ataribox. Kampania… czy też w sumie jej brak.
W naszym artykule z lipca zeszłego roku przedstawiliśmy pokrótce zarys samej konsoli, głównie w kwestii jej wyglądu. Od tamtej pory krąży pojawiły się w sieci nowe informacje. Wiemy już też trochę o „wnętrzu” samego urządzenia.
Kilka ostatnich dekad nie było dla Atari łatwym chlebem. Mając za sobą bankructwo, nieudany powrót na rynek, czy zmianę właściciela, firma próbuje po latach ponownie zawojować rynek produktem o nazwie Ataribox. Jednak już w grudniu 2017 r. pojawiła się informacja o przełożeniu pre-orderów Ataribox na czas nieokreślony z powodu problemów związanych z samym procesem tworzenia konsoli. Biorąc zatem pod uwagę częstość pojawiania się nowych informacji w sieci, można założyć, że premiera zaplanowana na wiosnę 2018 r. jest mało prawdopodobna. Podsumujmy zatem co już wiemy.
Ataribox ma być konsolą obsługiwaną zarówno stare stare gry (RollerCoaster Tycoon, Driver?) jak i nowe tytuły. Opierać się ma na otwartym systemie Linux i procesorze AMD co ma pozwalać na zagranie w nowe tytuły indie (choć to dość obszerna dziedzina). Dostępne będą dwie wersje wizualne: klasyczna drewniana i czarno-czerwona. Do naszej dyspozycji oddany zostanie port HDMI, gniazdo na karty pamięci i 4 wejścia usb na kontrolery i dżojstiki. Konsola ma oferować także wiele funkcji, które pozwolą „przenieść doświadczenia z komputera stacjonarnego na ekran telewizora”. Spodziewać się zatem możemy możliwości streamowania, przeglądania sieci, jakieś funkcje społecznościowe.
Pozostaje zatem pytanie, czy Ataribox okaże się hitem na miarę NES Classic, czy też niewypałem w stylu Ouya (czego? no właśnie…). Miejmy nadzieję, że otrzymamy jednak ciekawą alternatywę dla „niedzielnych” konsolowców.