Po 19 dniach od premiery, zabezpieczenia najnowszej produkcji Ubisoftu spod znaku Far Cry zostały złamane. W skrócie oznacza to, że grę można (nielegalnie!) pobrać z sieci i zagrać w nią za darmo, za pomocą dedykowanego cracka.
Niestety tym razem Ubi nie miało szczęścia w kwestii bezpieczeństwa – cyfrowe bariery zabezpieczające przed nieupoważnionym graniem w ich grę, bez jej zakupu, nie dotrzymały nawet miesiąca. Z pewnością oszukanie takiej ochrony nie było łatwe – produktu broniło (nie)sławne Denuvo, VMProject oraz EAC. Tym, którym się udało niestety nie możemy pogratulować, choćbyśmy bardzo chcieli – nie jest to bowiem działanie, które sprzyja uczciwym graczom (czyli nam) [no, w większości] na przyszłość, ze względu na to, że im silniejsze bariery zostaną zniszczone, tym mocniejszych i liczniejszych, kolejnych, możemy się wkrótce spodziewać. Nie jest to nic dziwnego – każdy chce i powinien bronić swojej własności intelektualnej i zrozumiałe jest, że kolejne ataki tylko nasilają chęć obrony własnego podwórka. Sęk w tym, że nie szkodzi to tylko deweloperowi, ale i wszystkim graczom. Jednym słowem: szanujmy się i kupujmy gry legalnie, póki jeszcze je robią. Taka mała dygresja na fali sprawy.
Pomarudziłem, a teraz może coś przyjemniejszego: Far Cry 5 przez te paręnaście dni od premiery sprzedał się naprawdę dobrze. Królował na liście bestsellerów Steam kilka dni z rzędu, przeganiając CS: GO, PUBG i GTA V, co doskonale oddaje jego popularność. Tutaj Ubisoft może być z siebie dumny – wydał produkt, godny zainteresowania wybiórczego rynku.
Poprzednia produkcja dewelopera – Assassin’s Creed: Origins, broniła się troszkę dłużej, bo około 3 miesięcy od premiery, pomimo mniejszej ilości zabezpieczeń. Cóż możemy rzec? Widocznie egipscy bogowie, mimo, że mają swoje na karku, dbają o bezpieczeństwo i uczciwość swojego ludu dużo lepiej, niż Ci nowi (czy ten nowy), któremu cześć oddaje amerykańska rodzina w FC5.