I nie mówimy tutaj o jakiejś specjalnie „rozszerzonej” wersji cyfrowego produktu, a o rzeczywistym przedmiocie, który znalazł się w edycji kolekcjonerskiej gry w zupełnie innym wydaniu, niż spodziewali się fani.
Power Armor Edition, czyli najdroższe z wydań Fallouta 76, miało odznaczać się dobrym stosunkiem jakość-cena, ale, jak łatwo zgadnąć, coś nie wypaliło w tym pierwszym (znów). Zapowiadana jako absolutny must-have dla fanów serii (zawiera oryginalny hełm!) wersja, wykopała swój marketingowy nagrobek szybko i zręcznie – czego nie można powiedzieć o samej grze, której porażkę medialną przewidywało niewielu. Całe zamieszanie dotyczy torby, która jest integralną częścią wydania. Luźna ale solidna, materiałowa i klimatyczna to epitety, których niestety nie można przytoczyć przy określaniu produktu, otrzymanego przez fanów. Miast prawowitego, reklamowanego przedmiotu, ci, którzy zakupili najdroższą z edycji, dostali w zestawie nylonową saszetkę, podobną tym pochodzącym z dalekowschodnich portali sprzedażowych – nie przypomina ona w niczym zapowiadanego dobra, logowanego szyldem Bethesdy i legendarnej serii gier. Odpowiedź Bethesdy na zarzuty? Znów, niestety – niezbyt wygórowana.
200$, które przyszło zapłacić chętnym kupna kolekcjonerki, szybko wywołało lawinę pytań w stronę dewelopera. Jedna z pierwszych odpowiedzi Bethesdy na zarzuty fana, wyglądała następująco (mniej więcej): „Niestety, ale reklamowany produkt był tylko prototypem. W rzeczywistości pokazana torba była za droga w produkcji. Przepraszamy, ale nie możemy z tym nic zrobić”. Zdejmijcie mimiczne pięciozłotówki z oczu – tak wygląda usługa w wykonaniu Bethesdy w 2018 roku. Po fakcie dokonanym, studio zaproponowało poszkodowanym rekompensatę w postaci płatnej waluty w F76, czyli 500 sztuk Atomów. To równowartość 5$, za które nie można kupić nawet wirtualnej torby. Fajnie, że chcieli – niefajnie, że niewystarczająco.
Z wielkim żalem wypada zawiadomić, że niestety to absurdów jedynie ciąg dalszy. Fallout 76 boryka się z problemami od premiery i nie chodzi tylko o błędy w grze (eksplodujący serwer?), ale również całą formułę rozgrywki. Mamy szczere nadzieje na poprawę od strony dewelopera (kilka dni po premierze cena spadła do ~90 zł), ale patrząc na to, jak szczerze twórcy podchodzą do tematu, nie jesteśmy pewni, czy można im wierzyć.
Jeżeli jednak radioaktywny serwis nie odstrasza Was od tej multiplayerowej kontynuacji (prequela?) serii, wyjdźcie w końcu ze schronu, nim ta czynność stanie się dostępna nieodpłatnie dla wszystkich.