Czy istnieje logiczne wyjaśnienie, dlaczego recenzje wyśmienitego, ostatniego Shadow of the Tomb Raider nagle zrobiły zwrot o 180 stopni i zasypały Steamową witrynę gry łapkami w dół? Nie wiem, czy to do końca logiczne, ale jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to, w tym przypadku również, chodzi o…
Promocję. Zgadza się, niczego nie przekręcam – gracze oburzyli się, bo najnowsze dzieło Square Enix, na miesiąc po premierze, otrzymało sporą obniżkę ceny względem tej pierwotnej. Mówimy tutaj o incydencie, w którym miesiąc po debiucie jesteśmy w stanie zakupić edycję rozszerzoną (Croft Edition) w cenie premierowej podstawki. Obniżki sięgnęły pułapu 47% dla tej pierwszej wersji i 34% dla drugiej.
Gracze, oburzeni postawą wydawcy, zwątpili w przyszłość zakupu preorderów oraz gier na premierę i postanowili wyrazić swoje kwieciste zdania pod witryną gry w sklepie Valve, co odbiło się echem dosłownie w całej sieci. I nie dziwota – posunięcie wydaje się zgoła niesprawiedliwe, biorąc pod uwagę fakt, że wystarczyło zaczekać zaledwie miesiąc, by wydać znacznie mniej na kolejne przygody Lary Croft.
Jeżeli twórcy i wydawcy gier wezmą sobie do serca falę hejtu, która spotkała nowego TR, skutki w przyszłości mogą być bardzo ciekawe. Czeka nas bowiem albo obniżka cen na premierę ze względu na brak pierwotnego popytu, albo bardzo szybko spadające ceny gier AAA w krótkim czasie po debiucie. Lub też, dużo prościej i korzystniej dla choćby Tomb Raiderowych winowajców, popularną praktyką stanie się przeczekanie z obniżką cen, ku aprobacie graczy, którzy wolą płacić więcej. Wniosek jest krótki: obie strony powinny się zastanowić o co właściwie im chodzi, wypracować wspólne rozwiązanie, a ta liczniejsza z nich wyrazić sprawę jaśniej, niż przez natarczywy review-bombing.
Oceny nowego Tomb Raidera w serwisie Metacritic wahają się pomiędzy 76/100, a 83/100, w zależności od platformy. Sami zatem odpowiedzmy sobie, czy gra zasłużyła na lincz ze względu na indywidualne decyzje o czasie jej zakupu.