Od wielu lat wieszczy się koniec sprzedaży pudełkowych wydań gier oraz całkowitą dominację dystrybucji cyfrowej. Pudełka wciąż próbują się bronić, jednak statystyki pokazują, że ich udział (szczególnie na komputerach) sukcesywnie spada. Jakie są tego powody i czy trend może się jeszcze odwrócić?
Dystrybucja cyfrowa jest przede wszystkim dużo wygodniejsza dla gracza. Wystarczy włączyć jeden z programów oferujących wbudowany sklep i od razu można kupić grę, która nas interesuje. Nie trzeba jechać do sklepu. Nie zdarzą nam się sytuacje, że w naszym markecie skończyły się kopie wybranej przez nas produkcji i trzeba czekać na dostawę. Po prostu wybieramy grę, kupujemy i pobieramy. Ta łatwość sprawia, że wersje cyfrowe niedługo praktycznie całkowicie wyprą pudełka, szczególnie że nowe konsole będą posiadały już nawet wersje bez napędu płyt.
Pozostaje na koniec pytanie, czy dla pudełek jest jakaś przyszłość? Moja odpowiedź to: tak i nie. Na pewno niedługo zabraknie miejsca dla wydań, w których otrzymujemy niskiej jakości plastikowe pudełko i płytę w środku (nie mówiąc już o wydaniach, w których w środku znajduje się tylko karteczka z kodem do gry). Jednocześnie myślę, że na rynku może pojawić się więcej różnego rodzaju wydań kolekcjonerskich. Nie mówię tu tylko o kosztujących kilkaset złotych wersjach z wielkimi figurkami, tylko mniejszych wydaniach, ale z bardzo ładnie wyglądającym pudełkiem, może steelbookiem, które w środku będą zawierały ładną ilustrowaną instrukcję, a do tego jakieś drobiazgi, jak pocztówki z grafikami z gry czy naklejka. Wydania, którymi nie wstyd będzie się pochwalić czy postawić je na półkę.
– Michał Kaźmirczak
Zapomniałeś, Michale, dodać, że to, co zabija wersje pudełkowe na PC, to cena. Jeśli chodzi o premiery gier, to już na starcie różne sklepy z kluczami mają te tytuły taniej. Wielu graczy nie interesuje nie do końca znane źródło pochodzenia kodów. Często stosuje się też VPN, żeby kupić w sklepie w innym kraju, chociażby w Rosji czy Brazylii, gdzie ze względu na piractwo oficjalne ceny są dużo niższe niż u nas. Wystarczy też poczekać kilka miesięcy, a sporo gier ląduje w paczkach, a wtedy to już w ogóle można je dostać za półdarmo. To bardzo zniechęca do kupowania gier w pudełkach na premierę. Zwłaszcza że i tak gry przypisuje się do konta, a w pudełku najczęściej jest tylko kartka z kodem, nawet instrukcji brak. Grę dodajesz do konta i koniec. Inaczej ma się sprawa na rynku konsolowym.
Tutaj gry w pudełkach można odsprzedać, ceny długo się trzymają na wysokim poziomie. Wersje cyfrowe najczęściej kosztują więcej niż fizyczne, a nie można ich odsprzedać. No i dzięki technologii Blu-ray wciąż mamy płytę, która czasem, choć nie zawsze, przyspiesza czas, po którym zagramy w dany tytuł. Jeśli o mnie chodzi, zwykłe edycje mogłyby zniknąć, jeśli pozwoliłoby to obniżyć ceny w cyfrowych sklepach. Powinny zostać tylko edycje specjalne i kolekcjonerskie, a i tu nie miałbym nic przeciwko kodowi. Płyta nie daje mi radości, różne gadżety już tak. Jestem ogromnym fanem kolekcjonerek z ulubionych serii i takie przedmioty fajnie jest postawić na półce. Niebieskie pudełka tylko z płytą w środku nie robią takiego wrażenia. Wolę steelboxy. Na zdjęciu powyżej możecie zobaczyć najlepsze wydanie gry, jakie posiadam – do AC: Origins. Nigdy wcześniej ani później pudełko nie było tak genialnym dodatkiem do reszty. Stało u mnie w salonie w bardzo wyeksponowanym miejscu przez dwa lata. Poniżej najnowszy nabytek z Ghost of Tsushima.
– Tomasz „Arrow” Wasiewicz
Gry pudełkowe to węgiel gamingu – niby wszyscy wiemy, że są lepsze źródła energii, a jakoś nie potrafimy się z nim rozstać. Ale tak samo jak kopalnie, plastikowe pudełka przestaną być nam potrzebne. Bo do czego? Do zajmowania miejsca na półkach? Statystyczny gracz jest coraz starszy, mniej liczy każdy grosz, a bardziej ceni sobie porządek i ład wokół siebie. Ja chcę grać, ale nie potrzebuję zawalać regałów kolejnymi pudełeczkami. No i dochodzi argument wygody. Po pierwsze, nie muszę żonglować płytami, mogę zmienić grę dziesięć razy, nie wstając z kanapy. Po drugie, mogę zakupić grę w niedzielę o drugiej w nocy, leżąc w łóżku i mieć ją od razu bez chodzenia po sklepach, paczkomatach czy umawiania się z kurierami i liczenia, że dostanę grę, a nie awizo. Klik, klik i mam. To, że przyszłością gier jest dystrybucja cyfrowa, widzą też producenci sprzętu i dystrybutorzy – dostajemy kolejne wersje konsol bez dysku, bundle z grami to już dziś właściwie tylko kody do pobrania, coraz więcej gier na PC to tylko zapakowana w plastikowe pudełko karteczka z kluczem (to dopiero cud pomysłowości; od początku jestem pod wrażeniem). A kolekcjonerki? Mogę kupić cały zestaw gadżetów bez gry, bo grę przecież już dawno sobie pobrałam z netu. To prawda, że pudełko mogę później odsprzedać, ale po pierwsze, mi od lat nie chce się już bawić w wystawianie drobiazgów na sprzedaż w internecie, a po drugie, wiele razy zdarzało mi się żałować po czasie, że pozbyłam się konkretnego tytułu, a znów go chcę. Wersję cyfrową mogę najwyżej odinstalować, ale zawsze będzie na mnie czekała w bibliotece. A gry tracą na wartości tak szybko, że odsprzedaż traci sens, jeśli nie jestem w stanie przejść całości w ciągu kilku dni od premiery, to ze sprzedaniem w promocyjnej cenie wyprzedzi mnie na pewno jakaś sieciówka.
– Ewa Chyła
Gry pudełkowe swoje lata świetności mają już niewątpliwie za sobą. Upowszechniły się formy zdalnej dystrybucji, zwiększyły się koszty produkcji i gdzieś potrzebne były cięcia. Dzisiaj już nie spotkamy pudełek wypchanych instrukcjami, poradnikami oraz dodatkowymi gadżetami, poza specjalnymi okazjami lub edycjami. I tak właśnie widzę przyszłość pudełkowych wydań, jako te dodatkowe oraz droższe edycje podstawowych wersji. Inicjatywy pokroju IndieBox pozwalały na wydawanie niezależnych produkcji w comiesięcznym cyklu wydawniczym, a wydania te przypominały dosyć mocno lata 90. Cechą charakterystyczną było duże pudełko, tzw. Big-box, instrukcja oraz kilka innych przedmiotów. Czemu by to nie miało działać i teraz w przypadku gier AAA? Nie wiem, aczkolwiek się domyślam. Na pewno byłoby chętnych kilkadziesiąt tysięcy osób na świecie na taką bogatszą edycję. W przypadku konsol sprawa wygląda nieco inaczej.
Obecna generacja pozwalała na swobodną odsprzedaż płyt na rynku wtórnym, co przedłużyło żywotność pudełek. Choć i te wydania były o wiele biedniejsze w porównaniu z erą PS2, gdzie do dużo większego pudełka dodawano grubą instrukcję. W przypadku wydań pecetowych już nic takiego nie istnieje, nie ma żadnej bariery na drodze do pełnej cyfryzacji w procesie dystrybucji. Czy pudełka całkowicie znikną? Z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie, zbyt dużo jest entuzjastów, by wszyscy wydawcy się całkowicie zamknęli na tę formę. Można tę sytuację porównać do rynku płyt muzycznych oraz winyli, gdzie można o wiele łatwiej i szybciej posłuchać muzyki choćby za pomocą Spotify. I tak też mogę podsumować te rozmyślania, pudełkowe wydania będą żyć jeszcze długo, choć w nieco zmienionej formie oraz niszowych nakładach.
– Piotr Przybyła