Jesteśmy tuż przed rozpoczęciem fazy playoff belgijskiego turnieju Charleroi Esports 2019 i na razie turniej to jedna wielka… klapa. Nie chodzi tylko o to, iż Polacy z Virtus.Pro odpali bez wygrania choćby jednej mapy. Turniej od strony organizacyjnej jak również realizatorskiej to seria porażek i niewypałów, o czym poniżej.
Każdy, kto ogląda esportowe turnieje wie, że opóźnienia to normalny stan rzeczy i pojawić muszą się zawsze. Fajnie to wygląda, kiedy organizator przewiduje ewentualne obsuwy i tak układa terminarz, aby widzowie mogli sobie spokojnie zaplanować oglądanie. Otóż w Belgii robią to ewidentnie inaczej. Piątkowy decider z udziałem polaków miał się rozpocząć o godzinie 17:00, zatem spokojnie robiłem sobie obiad i czytałem książkę. Aż tu nagle powiadomienie z aplikacji Strafe (polecam widzom CS: GO), że mecz rusza o 15:45 i jest to oficjalne info od organizatorów.
Wiecie na jakiej podstawie został zmieniona godzina spotkania? Pierwsza mapa w pojedynku pomiędzy FrostFire i LDLC zakończyła się wynikiem 3:16. Organizatorzy zatem, doszli do wniosku, że na pewno pozostałe mapy skończą się równie szybko, a LDLC zamknie spotkanie za 25 minut. Coś im te obliczenia nie wyszły – drugą mapę wygrało FrostFire i to rozgrywając 29 z 30 możliwych rund, a zatem konieczne było rozegranie 3 mapy, aby wyłonić zwycięzcę spotkania.
W tym czasie godzina meczu polaków zmieniała się co chwilę, najpierw na 16:00, potem na 16:15, 16:25, 16:40, 16:55. Organizatorzy wrócili do pierwotnego pomysłu i spotkanie miało się rozpocząć o 17:00, jednak nawet na tę godzinę obsługa techniczna nie była w stanie wszystkiego dopiąć, więc mecz zaczął się o 17:20. W dużym skrócie, puść w obieg informację, że mecz zaczyna się szybciej, przekaż to zawodnikom a finalnie zacznij spotkanie 20 minut później niż pierwotnie zakładałeś. Jakby tego było mało, nawet komentatorzy nie dostali informacji, że mecze będą rozgrywane szybciej…
Nie chcę się już rozpisywać na temat dramatycznych grafik, realizatorskich porażek czy fatalnie wyglądających wizualizacji 3D „wiszących” nad widownią, bo szkoda już tak piętnować organizatorów. Pozwolę sobie jednak podrzucić wam video pokazujące „delikatne” problemy z playbackiem podczas gali otwarcia. To tylko pokazuje jak niski był poziom przygotowania organizatorów, skoro decydując się na wokalistkę otwierającą turniej, nie potrafili zadbać, aby chociaż playback działał bez zarzutów.
Spodziewajcie się szerokiej relacji po zakończeniu meczu finałowego, a teraz pozostaje nam wierzyć, że drużyny rozegrają swoje spotkania bez przeszkód. Półfinał pomiędzy G2 a Vitality był zaplanowany na godzinę 16:00, jednak już widzę przesunięcie na 15:30. Stay tuned!