W okowach swojego zbawcy – EA, legendarne studio stawia sprawę jasno: z nową produkcją zamierzają wrócić do korzeni i znów udowodnić, że ich legenda nie przeminęła. Szef BioWare twierdzi przy tym, że powrót do czasów świetności to, oprócz walki, kwestia poświęcenia i zwrócenia się ku właściwym perspektywom, związane niestety z paleniem za sobą niewidzialnych (lub niewidzianych) mostów.
Ostatnia gra dewelopera – Mass Effect: Andromeda, jest uważana za jedną z największych porażek nie tylko dla twórców, ale również całej branży growej. Nowemu ME zarzucano wiele, od słabych animacji i grafiki, po nudne, powtarzalne questy i brak tego, co najważniejsze: ducha, którego producent miał zwyczaj zawierać w praktycznie wszystkich swoich dziełach. Być może, gdyby nie reakcja tak wielkiej społeczności na absurdalne błędy i niedociągnięcia, gra zostałaby przyjęta trochę cieplej; nie jest to bowiem produkcja zła: posiada wiele zalet jak wspaniałą, rozległą galaktykę do zwiedzenia, ciekawy system craftingu z podziałem na frakcje oraz, wbrew pozorom, naprawdę sporo interesujących przygód do przeżycia. Najłatwiej podsumować ją szerzej znanym zdaniem: dobra gra, kiepski Mass Effect.
No, ale co się stało to się nie odstanie, rozwój Andromedy został zawieszony przez twórców na ostatecznym patchu już jakiś czas temu, właśnie ze względu na niesamowicie chłodne przyjęcie wśród odbiorców. Ucierpiała na tym znaczna część fanów tej gry (tak, istnieją), bowiem BioWare ogłosiło, że oddział studia – Montreal zostaje zamknięty i włączony do innych jego ekip, a idąc za ciosem żaden z zapowiadanych DLC ani dodatków nie zostanie wydany. Tym samym w eterze zawieszony został los arki Quarian, którzy, tak jak pozostałe gatunki obcych, zmierzali do odległej galaktyki w poszukiwaniu nowego domu, a ich historia nie została przedstawiona podczas przygody w grze. Deweloper oczywiście zaproponował rozwiązanie, ale nie potrafię określić do kogo było ono skierowane i kogo miało zadowolić: niewyjaśnioną historię próby przetrwania zamaskowanych obcych, postanowiono przedstawić w kanonicznej powieści. No cóż, lepsze to, niż nic.
Dziś szef studia przerywa ciszę, by nieco rozjaśnić sytuację, w której obecnie się znajduje oraz wyjaśnia czym poparte były poprzednio podjęte decyzje. W oficjalnym oświadczeniu Caseya Hudson’a, czytamy między innymi o tym, że decyzja o zaprzestaniu wsparcia dla ME: Andromedy przyniosła nową falę energii dla pracowników i pozwoliła lepiej skupić się na kolejnych, nie tak bardzo odległych celach. Czy coś w tym zdaniu brzmi nie tak? Owszem, deweloper nie ukrywa, że nie jest zadowolony z poprzedniego dzieła i odczuwa dużą ulgę mogąc je porzucić na rzecz nadchodzących nowości. Śmiało stwierdzić można, że robi to też z czystym sumieniem – w końcu wszystkie sprawy dotyczące tej gry zostały „jakośtam” dociągnięte.
Bardzo proszę o mikrofon, teraz ja chciałbym nieco rozwiać czarne chmury, od pewnego czasu wiszące nad BioWare. Oprócz nieciekawych wniosków płynących z oświadczenia, można wyróżnić z niego również iskierkę nadziei – bowiem nie porzuca się poprzedniego, wielkiego projektu w próżnię. Kosztem Andomedy, skupienie całego zespołu pada zatem na Anthem – nadchodząca grę studia, która w zeszłym roku zatrzęsła gruntem targów E3 w Los Angeles. Twórcy nakreślili ją jako futurystyczne RPG z ogromnym otwartym światem, po którym gracze będą poruszać się w specjalnie przygotowanych do tego kombinezonach. Open-world będzie działał jako ogromny ekosystem, z dziką fauną, bujną florą oraz zaskakującymi efektami pogodowymi. Nie wiem, czy trzeba powtarzać, że gra wygląda obłędnie – zobaczcie zresztą sami:
Oprawa i dynamika gry to istna poezja i wszystko zdaje się wyglądać bardziej niż obiecująco. Gdzie zatem haczyk? Koncepcja gry nadal pozostaje mocno sztampowa – póki co nie zaznacza się BioWare’owskim sznytem, w zasadzie na spokojnie moglibyśmy przyporządkować ją jakiemuś innemu studiu. Ważnym faktem jest jednak, że deweloper zastrzega sobie prawo i prawdopodobnie również obowiązek, do oddania tego, co na początku próbował oddać za pomocą Andromedy – oficjalnie oświadcza, że zamierza pracować ciężko i uczciwie by stworzyć wspaniały świat, wiarygodne postacie i nakreślić nową, emocjonującą przygodę „very distincly BioWare„, jak sam to określił. Cóż mogę zatem dodać – ja osobiście wierzę w intencje i to wcale nie dlatego, że Anthem może być ostatnią deską ratunku dla studia. Po prostu wiem, że odbić się od dna jest ciężko, ale nie jest to niemożliwe. Prawda, drogie Electronic Arts?
Premiera Anthem zapowiadana jest na koniec marca 2019, pozostał zatem mniej niż rok oczekiwania. Wielkimi krokami zbliża się natomiast kolejne E3, na którym być może ujrzymy kolejne materiały z szumnie zapowiadanej gry, która ma szansę sprawić, że wielu znów uwierzy i da się ponieść magii kunsztu kanadyjskich artystów.