Podczas trwającej w najlepsze konferencji Apple, gigant z Cupertino zaskoczył nie tylko zainteresowanych marką – kawałek szarlotki odnalazł swoje miejsce również na talerzyku wszystkich graczy.
Nie jestem pewien, co właśnie usłyszałem, ale postaram się to w skrócie opisać. Apple dla graczy, ha. A teraz na poważnie: nowa inicjatywa dewelopera to prawdopodobna gratka dla wszystkich grających i pogrywających – kryjąca się pod kryptonimem Apple Arcade usługa, skierowana jest bowiem na wszystkie platformy Apple’owskie, te duże i te małe. Opłacone AA (aj, jak niefortunnie) zaoferuje nielimitowany (nawet offline) dostęp do gier Segi, Konami, Devolver Digital, czy Disney i pozwoli kontynuować zatrzymaną rozgrywkę na dowolnej platformie z zainstalowanym odpowiednikiem produkcji.
Czym zatem wyróżnia się Apple Arcade na tle podobnych usług, których mamy na rynku całkiem sporo? W zasadzie niczym wielkim poza tym, że skierowana jest wyłącznie do użytkowników sprzętu Apple (iPhone, iPad, Apple TV, Mac) i, wstępnie analizując, raczej do casualowych graczy, którzy wliczają się we wcześniej wymienioną grupę.
Błędem byłoby porównywać AA do niedawno zapowiedzianego przez Google projektu Stadia – to dwie całkiem oddzielne koncepcje, jedna opierająca się na klasycznym schemacie zapłać-pobierz-zagraj, druga natomiast całkowicie bazująca na graniu w chmurze. A to dopiero wierzchołek góry lodowej różnic.
Apple Arcade ma mieć premierę jeszcze tej jesieni w 150 krajach na świecie. Usługa otrzyma na własność osobną zakładkę w AppStore.