Tuż po finale europejskim przyszedł czas na rozgrywki zza wielkiej wody. Nikogo na pewno nie dziwi sceptycyzm jaki opanował fanów po sromotnej porażce faworytów rozgrywek Immortals w meczu półfinałowym. Ale kogo to będzie obchodzić jeśli w finale będziemy mieli widowisko marzeń? Tak się właśnie stało.
Wielokrotnie i na różne sposoby przemawia „Nervarien” na temat ciekawości meczów europejskiej i amerykańskiej Ligi Legend. Wniosek jest jednak prosty. Europa jest lepsza ale nie da się jej oglądać, Ameryka zostaje z tyłu, ale zapewnia widowisko na jakie wszyscy widzowie czekają. Fani krwawej rzezi na Summoners Rift dostali przepiękny pokaz.
Wynik 3-2 w pełni pasuje do przebiegu meczu, którego to już pierwsza gra zakończyła się nie zmasowanym atakiem graczy CLG, lecz gromadom WINIONÓW szturmujących bazę Team SoloMid. Gracze w każdej minucie meczów dwoili się i troili, a Bjergsen z Huhim zagrali mecz godny starcia Fakera z Easyhoonem. Żeby to zobrazować można przytoczyć fakt, że Bjergsen w 5 grach zginął jedynie 6 razy! (szach mat bronzy pienć).
Teraz czas na Szanghaj i turniej MSI. Nikt nie wróży sukcesów amerykańskiej drużynie. Ale mistrzostwa NA LCS Spring Split także nikt jej nie zapowiadał. Turniej Mid Season Invitational już 4 maja.