Kiedyś oznaka mało zaawansowanej oprawy graficznej, dzisiaj ikona pewnej specyficznej, aczkolwiek ujmującej estetyki – mowa oczywiście o pixelach, które są nieodłączną częścią pixelartu. Ta charakterystyczna konwencja wizualna ujmuje prostotą, szczególnie kiedy najnowsze gry komputerowe niekiedy zaawansowaniem grafiki niemalże dorównują filmom. Pixelart to nie tylko nostalgiczne westchnięcie tęsknoty do starych konsol, ale również uroczy i na pewno ciekawy środek wyrazu dla tych, którzy w grach szukają czegoś więcej niż realistycznych animacji. Zagłębcie się w prosty, ale piękny świat pixeli!
Papers, Please – Lucas Pope
Wychodzę z założenia, że jeżeli gra stawia na pixelartową grafikę, to ta musi być integralną częścią gry, a nie jedynie sposobem na uproszczenie sobie pracy. Papers, Please idealnie pokazuje, jak wykorzystać tę technikę. Stworzona przez Lucasa Pope’a gra opowiada historię pewnego celnika z komunistycznej Arstotzki, państwa jako żywo przypominającego postradziecki kraj, a i czasy, w jakich przychodzi nam pracować, to zimnowojenny okres tuż po wojnie. Można by rzec, że produkcja przypomina nam trochę, jak wyglądał Półwysep Bałkański po rozpadzie Jugosławii.
Po takim wstępie można się spodziewać, że realia, w jakich przyjdzie nam przebywać, są szare, brudne i depresyjne. I na tym polu Lucas Pope nie zawodzi. Grafika stworzona na potrzeby tytułu dorównuje klimatem smutnej Arstotzce i jej historiom. Tu nie ma miejsca na piękne i wycyzelowane animacje oraz kolorowe i pełne szczegółów krajobrazy. Widzimy jedynie punkt graniczny oraz wnętrze naszej budki, wszystko szare i kanciaste, takie, jakie powinno być w ZSRR. Do tego dochodzą ludzie, o których losie decydujemy. Nie ma tu pięknych niewiast i przystojnych mężczyzn. Są ludzie ze zmęczonymi twarzami, w których odbija się ciężar życia w komunistycznym państwie. Twórca pokazał pixelartem coś, czego żadna realistyczna grafika nie byłaby w stanie przekazać. I polecam Papers, Please jako całość, bo to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju, które zostanie z nami na dłużej. (W ramach bonusu polecam krótki film na podstawie gry, dopełniający ten smutny obraz).
– Paweł „Strvnsk” Trawiński
Beat Cop – Pixel Crow
Pozostajemy w teoretycznie podobnej tematyce – tym razem jednak polska produkcja, w której wcielamy się w policjanta Jacka Kelly’ego. Był on kiedyś detektywem śledczym, jednak przez pewne okoliczności (szczegóły poznacie, już grając) został on zdegradowany i teraz służyć ma na ulicy jako zwykły dzielnicowy. Otrzymuje trudny rejon, ponieważ trafi w sam środek konfliktu między mafią a gangami.
Gra jest point and clickiem, ale bardzo duże znaczenie odgrywa w niej zarządzanie czasem. Każdego dnia mamy limit czasowy, podczas którego musimy wypełnić narzucone nam zadania dotyczące liczby wlepionych mandatów za złe parkowanie, zniszczone opony albo źle działające światła. Dodatkowo wszystkie muszą być wystawione legalnie, dlatego musimy być skrupulatni, ale jednocześnie się śpieszyć. Każdego dnia mamy też do wykonania dodatkowe fabularyzowane zadania: czasem jest to napad, innym razem mafia lub gang próbują nas przekupić i uzyskać naszą pomoc. W tym wszystkim musimy znaleźć jeszcze czas na odzyskanie pozycji detektywa, którą utraciliśmy.
Całość daje bardzo przyjemną i dość lekką (chociaż poruszającą czasem trudne tematy) produkcję. Dbamy o to, by każda ze stron nas szanowała, a także o równowagę na ulicy. Dodatkowo gra świetnie sprawdza się na krótkotrwałe posiedzenia – rozegranie jednego dnia trwa około kilkunastu minut, a przejęcie obowiązków policjanta jest świetną odskocznią od naszych własnych codziennych obowiązków.
– Michał Kaźmirczak
Moonlighter – Digital Sun
Na Moonlightera trafiłam właściwie przypadkiem. Epic Store akurat rozdawał go za darmo, a ja miałam wolny wieczór, więc włączyłam dosłownie na chwilę… i spędziłam w grze długie godziny.
Z pozoru może się wydawać, że to gra, jakich wiele. Wcielamy się w postać Willa, który ma ambicję zostać bohaterem i odkryć wielkie sekrety drzemiące w lochach. W tym celu oczywiście wyrusza na wyprawę i mierzy się w walce z kolejnymi hordami wrogów. Tym, co odróżnia Moonlightera od wielu gier, jest to, że Will tak naprawdę nie jest wybrańcem bogów, a zwykłym sklepikarzem z niewielkiego miasteczka. Jego codzienne zajęcia to handel i prowadzenie sklepiku. I tutaj zaczyna się zabawa.
Rozgrywka w Moonlighterze, łącząca elementy z gatunków roguelike i RPG, podzielona jest na dwie części. W ciągu dnia opiekujemy się sklepem, ustalamy ceny towarów i pilnujemy, żeby nikt niczego nie ukradł. W nocy natomiast bierzemy do ręki broń i bawimy się w bohatera. Do dyspozycji mamy kilka lochów, w których pomieszczenia generowane są losowo, a przeciwnicy różnią się w zależności od lokacji. Oczywiście nie do wszystkich mamy dostęp na początku gry – odblokowujemy je po kolei, pokonując bossów. Ważnym elementem eksploracji jest zbieranie wszelkich możliwych przedmiotów, które możemy później sprzedać w naszym sklepie.
Jak można się domyślać, gra nie byłaby tak przyjemna, gdyby nie urocza pixelowa grafika i klimatyczna muzyka. Dodatkowo, jeśli dokładnie przyjrzycie się klientom odwiedzającym wasz sklep, możecie zauważyć postaci bardzo przypominające bohaterów innych RPG-ów.
– Dorota Żak
Yes, Your Grace – Brave At Night
Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak to jest rządzić państwem, możecie się o tym przekonać, sięgając po Yes, Your Grace. I od razu uprzedzam – głowa państwa nie ma łatwo. Głównym bohaterem przygody jest król Dawern, który codziennie siada na tronie i przyjmuje petentów – poddanych, wieśniaków, kupców. Wszyscy przychodzą z problemami i proszą o pomoc (lecz nie zawsze szczerze), a w naszej gestii jako władcy jest rozstrzyganie o ich losie. Proste, prawda? Cały myk w tym, że skarbiec państwa jest ostatnio mocno ograniczony i czasami ledwo starcza nawet na utrzymanie wojska. Dołóżmy do tego trzy niesforne córki, brak dziedzica oraz nadchodzącą wojnę ze spiskiem w tle i od razu chciałoby się odłożyć koronę na bok.
Yes, Your Grace to przygodówka point and click z elementami paragrafówki. Główny gameplay polega na rozmowie z przychodzącymi poddanymi oraz rozporządzaniu pieniędzmi oraz zapasami tak, by potrzebujący lud był szczęśliwy oraz zawieraniu sojuszy z lordami i królami. Jest to zadanie piekielnie trudne, kiedy chce się uszczęśliwić wszystkich naraz, co oczywiście jest awykonalne. Fabuła wymaga, by swoimi decyzjami (a przecież jesteśmy królem i nasze słowo jest ostatnie) połączyć role władcy, kochającego ojca, męża oraz obrońcy kraju i od razu ostrzegam – każda decyzja jest na wagę złota, którego nie mamy dużo.
Brzmi dość poważnie, ale twórcy nie odmówili sobie masy humoru, smaczków i nawiązań (chociażby do książkowego Wiedźmina). Ponadto gra ma przyjemny polski (!!), folkowy soundtrack, wyraziste postaci, bystre dialogi i chociaż czasami trafiają się bugi, warto przymknąć na nie oko, bo jak na tak małą grę – jest to pixelowo-fabularny majstersztyk.
~Agata Prypin