Nie ma co ukrywać, że moda na „odgrzewane kotlety” wzięła świat gier szturmem.
Czasem dostajemy pełnoprawne remake’i starszych klasyków w zupełnie nowej odsłonie i z uwspółcześnionymi mechanikami, czasem są to proste remastery ograniczające się do podbicia rozdzielczości i lekkiego retuszu tekstur. O ile do tej pierwszej kategorii nikt nie ma zastrzeżeń i praktycznie każdy docenia ogrom pracy i miłości do oryginału, jaki został weń włożony, o tyle te drugie zawsze wzbudzają wiele kontrowersji. Dołóżmy do tego powszechną niechęć do pewnego dużego wydawcy o inicjałach E.A. i wybuchowa mieszanka gotowa.
Przyczynkiem do tego krótkiego materiału była dyskusja pod filmikiem z porównania grafiki oryginalnego HP2010 i remastera, na jaką trafiłem na jednej z grup facebookowych. Najpierw rzecz, co do której wszyscy byli zgodni: port na Nintendo Switch to dobry pomysł. Na hybrydzie Nintendo dobrych ściganek z najwyższej półki jest jak na lekarstwo. Jednak obecność remastera na innych platformach… wzbudza wątpliwość. Najpierw głos podnieśli posiadacze pozostałych konsol odchodzącej generacji: rozeszło się o zablokowanie klatkarzu gry do 30 FPS na podstawowych wersjach konsol. Płynnymi 60 klatkami będą się mogli cieszyć tylko posiadacze konsol w wersjach Pro i X. Wiele osób twierdziło, że nawet podstawowe PS4 i XBO byłyby w stanie odpalić remaster w 60 klatkach, patrząc na specyfikację obu konsol i wymagania wersji PC, a zablokowanie klatkarzu ma służyć tylko podbijaniu sprzedaży najdroższych wersji konsol dziewiątej generacji.
Na koniec jeszcze zarzuty pecetowców: gra ma o wiele większe wymagania niż oryginał, podczas gdy dla wielu… poprawy grafiki praktycznie nie widać. Co więcej, niektórzy podnieśli głosy, że oryginał sprzed 10 lat wygląda nawet lepiej. Prawdopodobnie pojawi się tu dylemat jak przy niedawnym remasterze Burnout Paradise. Pecetowcy po prostu nie będą mieli po co kupić remaster w cenie 100-paru złotych, skoro oryginał nie tylko nie wygląda dużo gorzej, ale też ma o wiele niższe wymagania i jest po prostu tańszy (w momencie pisania tego artykułu w popularnej porównywarce cen pokazują się oferty za mniej więcej 25 zł). Electronic Arts wydaje się mieć tego świadomość, więc postanowili dorzucić do gry możliwość customowego malowania pojazdu (czego zabrakło w oryginale, można było tylko wybrać kolor lakieru) oraz dodać do zestawu wszystkie wydane DLC. Czy to przekona do zakupu graczy komputerowych? Zobaczymy. Można tylko liczyć, że EA nie pójdzie drogą Blizzarda i nie usunie ze swojej oferty klasycznej wersji gry. Nie oszukując się, „Elektronicy” i tak mają wśród graczy opinię dusigrosza, którego każda decyzja jest podyktowana maksymalizacją zysku, i taka decyzja mogłaby powtórzyć raban, jaki się podniósł przy aferze lootboxów w Star Wars Battlefront 2.
Cóż, ja na Hot Pursuit Remastered raczej nie będę czekał z utęsknieniem. Fajnie byłoby mieć go w bibliotece Switcha, ale bez większej przeceny raczej go nie kupię. A wy jakie macie zdanie na ten temat? Sekcja komentarzy jest dla was otwarta.