Sony PlayStation to jedna z najważniejszych, jeśli nie najważniejsza, konsol do gier w historii. Nie tylko wprowadziła pod strzechy wielu graczy trzeci wymiar komputerowej rozrywki, ale także pozostaje do dziś jedną z najlepiej sprzedających się konsol w historii. Wspaniała biblioteka gier, niesamowite jak na swoje czasy możliwości sprzętowe oraz… audiofilskie doznania?
Przenieśmy się w czasie do początku lat 90. Nintendo właśnie wypuściło swojego SNES-a, czyli następcę świetnie przyjętej konsoli Nintendo Entertainment System. Głównym konkurentem „Super NES-a” była Sega Mega Drive. Chociaż w wynikach sprzedaży zdecydowanie prowadził produkt wielkiego N, to Sega postanowiła sięgnąć po najnowszą zdobycz techniki: płyty kompaktowe. Ich przystawka, Sega CD pozwalała, mocą nowego nośnika, tworzyć gry większe i bardziej bogate w treść niż kiedykolwiek. Nintendo oczywiście nie mogło sobie pozwolić na zostanie w tyle. Postanowiło poszukać partnera, który mógłby dostarczyć podobny dodatek do SNES-a. Nie musieli długo szukać. Zwrócili się do Sony, jednego z twórców formatu płyt CD. Było to wygodne posunięcie z jeszcze jednej strony: Nintendo już wcześniej nawiązało kontakty handlowe z Sony, dostarczali oni bowiem układ dźwiękowy SPC700 dla SNES-a, więc znali już architekturę konsoli Nintendo. Wszystko szło więc jak po maśle, stworzono nawet sprawny prototyp… a jednak się nie udało.
Sony postawiło ze swojej strony twarde warunki: miało mieć wyłączność produkcji i dystrybucji gier CD na SNES-a, a także znaczna część zysków miała iść do nich, a nie do Nintendo. Wielkie N nie mogło się zgodzić na taką umowę, więc postanowili w tajemnicy poszukać partnera, z którym można by podpisać bardziej elastyczny kontrakt. Skontaktowali się więc ze współautorem formatu CD – holenderską firmą Philips. No i tutaj popełnili kardynalny błąd, ugodzili bowiem w coś bezcennego – dumę Sony. Musicie wiedzieć, że Japończycy, wbrew pozorom, są mocno zamkniętym i czasami nawet ksenofobicznym narodem. Wśród japońskich firm panuje niepisana zasada, żeby nie wchodzić w partnerstwo z firmami zagranicznymi, jeśli zakładany rezultat da się osiągnąć we współpracy z przedsiębiorstwem lokalnym. Nintendo złamało tę zasadę, symbolicznie wymierzając mocny cios w policzek Sony. Urażeni autorzy walkmana zerwali więc kontrakt. Ken Kutaragi, inżynier Sony czuwający nad całym projektem, zdołał przekonać zarząd Sony, że prace nad urządzeniem były już w na tyle zaawansowanym stadium, że są oni w stanie dokończyć sprzęt na własną rękę. Tak powstało Sony Computer Entertainment, a Ken i jego ekipa dostali zielone światło na dokończenie projektu. Warto też odnotować, że finalnie przystawka CD do SNES-a nigdy nie powstała, gdyż współpraca Nintendo z Philipsem również nie doszła do skutku. Z tych przelotnych romansów Nintendo narodził się jeszcze jeden bękart: Philips CD-I, chyba jedna z najdziwniejszych konsol w historii.
Znaczący epizod w historii PlayStation odegrała też Sega. Ich trójwymiarowa bijatyka – Virtua Fighter – wywarła bowiem takie wrażenie na ojcach PSX, że postanowili oni, by ich konsola operowała w domyśle na grafice 3D zamiast dwuwymiarowych spite’ach. Znana jest również historia, jakoby Sony wyciągnęło rękę do Segi na temat wspólnego opracowania nowej konsoli do gier. Sega jednak odmówiła. Widząc natomiast w Sony spore zagrożenie, postanowili znacznie przyspieszyć proces tworzenia swojej nowej konsoli – Segi Saturn, wszak Sony wówczas już zjednywało sobie deweloperów obietnicami, i to popartymi demami technologicznymi, dużej mocy konsoli i łatwości tworzenia gier na nią. Stare przysłowie mówi, że jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy. I może gdyby Sega miała to na uwadze, sytuacja na rynku konsol wyglądałaby dziś zupełnie inaczej. Sega wyszła jednak z innego założenia – rynek konsol rządzi się swoimi prawami i konsola jest niczym, jeśli nie ma gier. Sprawdzonym trikiem jest wypuszczenie swojego produktu przed konkurencją, wówczas przy pomyślnych wiatrach twoja konsola będzie już miała konkretną bibliotekę gier, podczas gdy współzawodnicy będą dopiero startować. W tym przypadku jednak przełożono zamiary ponad możliwości. Finalny produkt był… średnio udany, delikatnie mówiąc. Saturn był drogi i mało wydajny, a do tego koszmarnie trudny w programowaniu. W zasadzie jedynymi jego perełkami były świetne porty gier automatowych. I w tym momencie do głosu, i to dosłownie, doszło Sony. Na konferencji zorganizowanej na targach E3 wystąpienie jednego z dyrektorów SCE ograniczyło się tylko do jednego słowa: „299”. Chodziło oczywiście o cenę nowej konsoli poza Japonią. Było to o 100 dolarów mniej niż produkt Segi. Tym jednym krótkim zdaniem Sony po prostu wytarło konkurencją podłogę.
Jednak o jakim sprzęcie w ogóle mówimy? „Szaraka” napędzał procesor w architekturze RISC o taktowaniu 33 megaherca. Wspomagany był przez 2 megabajty pamięci RAM i jeden megabajt pamięci VRAM dla procesora graficznego. Dodatkowo, na wyposażeniu konsoli znajdował się 16-bitowy, 24-kanałowy czip dźwiękowy żywcem przeniesiony z high-endowych zestawów audio od Sony. Pozwalało to na odtwarzanie na urządzeniu płyt Audio CD z genialną wprost jakością dźwięku. Dopiero w późniejszych rewizjach dla oszczędności zmieniono go na tańszy układ. Na premierę jednak pierwsze PlayStation było jednym z tańszych odtwarzaczy audio wysokiej jakości. Tę strategię, by ich produkt było czymś więcej niż konsolą, Sony będzie stosowało jeszcze przez 3 kolejne generacje PS-a. W ten sposób PS2 stało się jednym z tańszych odtwarzaczy DVD w momencie premiery, a PS3 mogło się pochwalić odtwarzaniem filmów w formacie Blu-Ray.
Premiera konsoli była wielkim sukcesem. W pierwszym miesiącu sprzedano 4,3 miliona egzemplarzy, a w ciągu całego swojego życia wyprzedziło konkurencję o kilka długości. Na start konsoli deweloperzy przygotowali 12 gier:
- Air Combat,
- Battle Arena Toshinden,
- ESPN Extreme Games,
- Kileak: The DNA Imperative,
- NBA JAM Tournament Edition,
- Power Serve 3D Tennis,
- The Raiden Project,
- Rayman,
- Street Fighter: The Movie,
- Total Eclipse Turbo,
- Wipeout,
- Ridge Racer.
O tym, jak dobry to był line-up, niech świadczy fakt, że wiele ze startówek pierwszego PlayStation jest dzisiaj cenionymi klasykami.
A co z wyglądem konsoli? Mówimy w końcu o jednym z najbardziej ikonicznych designów w historii elektronicznej rozrywki. Jest schludnie i estetycznie. Lwią część górnej części obudowy stanowi pokrywa napędu CD. Obok niej widzimy symetryczne rozmieszczone przyciski „power” odpowiadający za zasilane oraz „open” służący otwieraniu pokrywy napędu. Nad przyciskiem „power” znajduje się jeszcze niewielki przycisk „reset”. Po bokach znajdują się żeberka odpowiadające za dostęp powietrza do wnętrza konsoli. Co ważne, urządzenie nie ma żadnego wiatraczka, który odpowiadałby za cyrkulację powietrza.
Ciekawiej jest z tyłu: znajduje się tu gniazdo zasilania, złącze audio/video, złącze szeregowe do łączenia dwóch konsol, żeby pograć w multiplayerze, oraz złącza RCA i równoległy port rozszerzeń, które zależnie od wersji urządzenia są albo ich nie ma. Najnudniej zdecydowanie jest z frontu urządzenia: ot, dwa porty kontrolerów i dwa gniazda na karty pamięci.
Zatrzymajmy się teraz na chwilę przy tych akcesoriach. Rodowodu kontrolerów nie trzeba długo szukać. Wyraźnie inspirowane były kontrolerami SNES-a. Ot, Sony dodało po ekstra parze przycisków grzbietowych i poprawiło ergonomię dwoma podłużnymi chwytakami. Pad pewnie leży w dłoni i jest wygodny. W późniejszym czasie postanowiono dodać dwie gałki analogowe, tak narodził się kontroler Dual Analog, a jeszcze później rozszerzono ten koncept o dwa silniczki wibracji umieszczone w chwytakach. Tę wersję kontrolera nazwano Dual Shock i w niemal niezmienionej formie przetrwała ona przez jeszcze 2 kolejne generacje konsoli.
Ciekawsza sytuacja jest z kartami pamięci. Nie były sprzedawane w zestawie z konsolą, chociaż były niezbędne do komfortowej gry. Reklamowano je jako bardzo wygodny gadżet, który pozwala łatwo przenosić zapisy gier między konsolami, a każdy użytkownik konsoli może mieć swoją spersonalizowaną „memorkę”. Oczywiście, był to tylko chwyt marketingowy. Konsola nie posiadała żadnej wbudowanej pamięci trwałej do zapisywania postępów w grach, więc trzeba się było posiłkować taką formą pamięci przenośnej.
W 2000 roku pokazano znacznie odchudzoną wersję konsoli zwaną PS One. Była wyraźnie mniejsza od swojego pierwowzoru i wyrzucono z niej rzadko używane porty w celu cięcia kosztów. Za to dodano możliwość podpięcia zewnętrznego ekranu LCD i w połączeniu z zasilaczem ze wtyczką do zapalniczki samochodowej, używania jako konsoli przenośnej. W momencie pokazania PS One, PlayStation 2 było już za rogiem, więc pomniejszona, tańsza wersja urządzenia miała za zadanie tylko wycisnąć jeszcze trochę kasy ze starzejącego się sprzętu. I było to na tyle skuteczne, że PS One produkowano i sprzedawano aż do 2006 roku. Produkcję zakończono na rok przed premierą trzeciej generacji konsoli Sony.
Tak prezentuje się historia pierwszego PlayStation. A jakie są wasze wspomnienia z „szarakiem”? Dajcie oczywiście znać w komentarzach.