Gry opierające się na proceduralnie generowanych treściach stają się coraz popularniejsze. Roguelite to gatunek, który na takich treściach opiera dużą część swojej tożsamości. Czym są roguelite’y i od jakich gier tego typu warto zacząć swoją przygodę?
Czym są roguelite’y?
Historia tego gatunku zaczyna się w 1980 roku z powstaniem gry o nazwie Rogue. Gracz zwiedzał w niej zbudowane ze znaków tekstowych lochy. Gra stała się na tyle popularna, że zaczęli pojawiać się naśladowcy, którzy tworzyli podobne produkcje. Szybko zaczęły być one nazywane rogulike.
W 2008 roku w Berlinie odbyła się konferencja zbierająca producentów tego typu gier. Ustalili oni całą serie zasad, które gra musi spełnić, żeby być przedstawicielem gatunku roguelike. Najważniejsze z tych zasad to permanentna śmierć, losowo generowane mapy, oparcie o mechaniki hack’n’slash czy budowanie map na podstawie siatki. Reguł wymyślono znacznie więcej, jednak z czasem zaczęły one ciążyć producentom.
Wtedy narodził się gatunek zwany roguelite. Zakładał on czerpanie wielu elementów z gatunku roguelike, ale odrzucał konieczność zawarcia wszystkich z nich. Aktualnie najczęściej występującymi elementami rozgrywki jest „częściowy permadeath”. Oznacza to, że po śmierci bohatera tracimy go, ale zachowujemy część zdobytego postępu. Czasem jest to doświadczenie do wykupienia nowych umiejętności, czasem złoto, a czasem jeszcze całkiem inny zasób. Praktycznie zawsze wśród przedstawicieli roguelite’ów występują także losowo generowane mapy, wysoki, a często nawet bardzo wysoki poziom trudności oraz różnorodność dróg do zwycięstwa. Bardzo ważny w tym gatunku jest element uczenia się. Z każdą śmiercią jesteśmy w teorii coraz lepsi i mamy szansę za każdym razem dojść dalej.
Risk of Rain – PC
Kiedy padło hasło roguelite, od razu w głowie pojawił mi się ten tytuł. Nie jestem wielkim fanem pikselartu. Uwielbiałem stare gry. Gram od wczesnych lat ’90, pamiętając oryginalną grafikę na Atari XE. Jednak nie przemawia do mnie tworzenie pikseli obecnie. Jest tyle opcji zrobienia ładnej grafiki przy użyciu darmowych narzędzi, że jakoś nie widzę w tym sensu. To, co mnie natomiast kupiło, to możliwość pogrania na jednym PC w kanapowym COOP-ie. Jak często spotykacie tytuły, które to umożliwiają? Nawet jeśli coś wspiera COOP-a na konsolach, na PC jest ten moduł wycięty. A tu proszę, zimny napój w dłoń i zaczynamy!
Jak możecie zauważyć gra jest z gatunku sci-fi. Nasz statek rozbija się w nieznanym systemie i muismy przeżyć we wrogim środowisku, używając portali do przemieszczania. Początkowo sterujemy postacią, która jest przykładem klasycznego żołnierza. Wraz z eksploracją kolejnych miejscówek mamy okazję odnaleźć pozostałych pasażerów promu, dzięki czemu przy następnej rozgrywce można wybrać ich jako swojego protagonistę. Każdy kolejny różni się znacznie od pozostałych i urozmaica rozgrywkę. Oprócz bohaterów odblokowujemy kolejne buffy i przedmioty, z których przyjdzie nam korzystać w aktualnej rozgrywce. Taki przedmiot następnie pojawia się w logu w menu gry. Dzięki niemu przy następnej grze łatwiej nam wybrać, co chcemy kupić i co bardziej nam się przyda. Czasem możemy zdobyć też potężny artefakt znacząco wpływający na całą rozgrywkę. Przykładowo, jeśli jedna osoba umrze, cała drużyna umiera lub postacie zadają 500% obrażeń, ale mają 10% życia.
Śmierć nie neguje odblokowanych postaci. Przepadają za to wszystkie przedmioty, buffy i poziom tejże. Ten ostatni zdobywamy, pokonując wrogów i otwierając skrzynki ze skarbami. Wraz z jego rozwojem zwiększa się nam ilość maksymalna punktów życia czy ataku – jego jest też najbardziej żal w przypadku zgonu. Samemu jest dość trudno, dlatego lepiej namówić kogoś w domu, żeby z nami zagrał i pomógł odblokować kilka pierwszych postaci. Dzięki czemu rozgrywka będzie szybciej w znaczny sposób urozmaicona. Tak czy inaczej, ja najwięcej frajdy miałem z gry w kooperacji. Tak lokalnie, jak i przez internet można grać w maksymalnie cztery osoby, ale już we dwójkę jest fajnie. Tytuł należy do gatunku easy to learn, hard to master, więc łatwo namówicie nawet największe marudy.
– Tomasz Wasiewicz
Darkest Dungeon – PC / PS4 / NS
Zgadza się, posiadam kopię tej gry na trzech platformach i na wszystkich gra się wybornie. To jeden z tytułów, który skradł moje serce, choć nasza miłość jest trudna. Głównie dlatego, że Darkest Dungeon zabija moich bohaterów bez litości. Nieodmiennie jednak zanurzam się w kolejne lokacje, mając nadzieję, że tym razem dobrałem odpowiedni skład postaci i uda się dobrnąć do końca oraz nie zwariować po drodze! Ale po kolei. DD różni się od większości gier zaprezentowanych w tym tekście. Choć zabawa odbywa się w dwóch wymiarach, to nie patrzymy na całość z góry, a z boku i próbujemy pokonać planszę od lewej do prawej bądź z prawej do lewej.
Nie sterujemy też jedną postacią, a drużyną złożoną z maksymalnie czterech śmiałków. Uwierzcie mi – chcecie mieć kompletną drużynę. Samotny bohater skazany jest na porażkę. Nie pomaga też fakt, że oprócz zdrowia naszej dzielnej ekipy musimy zadbać o ich pełne brzuchy i najlepiej o to, by zawsze mieć zapas pochodni. W przeciwnym razie ich psychika ucierpi i mogą zostać trwale okaleczeni. W ekstremalnych przypadkach rzucą się na własną drużynę lub uciekną w ciemność i więcej o nich nie usłyszymy. To genialna mieszanka turowej walki, survivalu, penetrowania podziemi, a wszystko podlane sosem inspirowanym twórczością H.P. Lovecrafta.
Czemu właśnie ten tytuł powinien was zainteresować? Jest powolniejszy w rozgrywce od standardowego przykładu roguelite. Można wiele rzeczy zaplanować czy przewidzieć. Nie opiera się na zręczności palców. Dużo więcej też udaje się zachować na później po każdej wyprawie. Nawet jeśli zginie nam postać czy pięć, to, co mamy dostępne, pozwoli nam się łatwo odkuć i wrócić na szlak. Jest mnóstwo ścieżek rozwoju miasta, nad którym mamy pieczę i do którego wracamy po przejściu każdego podziemia. Dzięki czemu nie mamy wrażenia, że śmierć nas szczególnie ogranicza. Jeśli Bloodborne wam się podobał, to spróbujcie Darkest Dungeon. Jeśli zaś wydawało się wam, że Bloodborne jest dla was za trudny, to także spróbujcie Darkest Dungeon!
– Tomasz Wasiewicz
Gunfire Reborn – PC
Gunfire Reborn to tytuł, na który trafiłam zupełnym przypadkiem podczas poszukiwań gier z kotem jako główną postacią. I przepadłam doszczętnie! GR to połączenie roguelite, first person shootera i RPG od niezależnego chińskiego studia Duoyi Hongs Kong Interactive Entertainment. Na samym początku chciałabym zaznaczyć, iż gra wciąż jest w fazie wczesnego dostępu, jednak nie powinno was to zniechęcić, gdyż twórcy dbają o regularne dodawanie nowych elementów i sprawnie usuwają wszystkie znalezione przez graczy bugi.
Jak już wspominałam, główną grywalną postacią w Gunfire Reborn jest kot, jednak po osiągnięciu 30. poziomu automatycznie odblokowany zostaje drugi bohater – pies. Na samym początku rozgrywki zostajemy wyposażeni w podstawowy, prosty pistolet z niekończącą się liczbą amunicji, jednakże w ekwipunku znajdują się dwa dodatkowe sloty na broń, która losowo pojawia się na mapie po zabiciu przeciwników. Rozpoczynając naszą przygodę z grą, będziemy mogli natrafić na zaledwie kilka rodzajów rynsztunku z całego arsenału, ale wraz z rozwojem postaci możliwe będzie natrafienie na coraz to nowsze rodzaje pistoletów, karabinów, kusz oraz innych oryginalnych broni – każda z nich wyposażona została w efekt potęgujący jej działanie, który dodatkowo możecie ulepszyć u napotkanego na swojej drodze rusznikarza.
Obecnie twórcy z chińskiego studia umożliwili graczom dostęp do trzech map, gdzie na każdą z nich składają się trzy poziomy, po których następuje walka z bosem. By móc odblokować drogę do kolejnego stage’a, konieczne jest pokonane wszystkich napotkanych na swojej drodze przeciwników. Jedyną niezmienną jest klimat każdej lokacji – na początku trafiamy do miejsca przypominającego starożytną świątynię, jednak poziomy zawsze generowane są losowo, zatem niemożliwe jest zaplanowanie jakiejkolwiek strategii. Dodatkowo, na każdym poziomie możemy natknąć się na krypty, w których przyjdzie nam zmierzyć się nie tylko z przeciwnikami, ale także z czyhającymi na nasze życie niebezpieczeństwami. Oczyszczanie ich z oponentów jest oczywiście opcjonalne, jednak zawsze warte poświęceń, gdyż na samym końcu czekają na nas skrzynie ze zwojami (można je znaleźć też pod koniec każdego stage’a). Czym jednak są zwoje? Są to randomowo przydzielane umiejętności, które resetują się po każdej śmierci bohatera.
Oprócz broni, monet, a także amunicji po pokonaniu przeciwnika możemy natknąć się na esencje – punkty pozwalające nam na rozbudowę drzewka umiejętności. W odróżnieniu od talentów nabytych dzięki zwojom, te zdobyte dzięki esencjom zostają z nami do końca rozgrywki, istotne jest więc dostosowywanie ich do naszego stylu gry. Musicie jednak pamiętać, że nieprzydzielone punkty przepadają, zatem zdecydowanie nie zalecam chomikowania, chyba że odblokujecie umiejętność pozwalającą na zachowanie maksymalnie stu esencji. Po każdej śmierci automatycznie przepadają wszystkie zdobyte podczas rozgrywki zwoje, bronie oraz amunicja, jednakże zostają one odblokowane w menu, co zwiększa szansę na możliwość ponownego natrafienia na nie podczas eksploracji poziomu. Gunfire Reborn umożliwia rozgrywkę w maksymalnie czteroosobowych drużynach – możesz grać zarówno ze znajomymi, jak i zdecydować się na matchmaking. Polecam tę opcję zwłaszcza graczom, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z grami roguelite, ponieważ podczas wspólnej rozgrywki śmierć nie zawsze oznacza koniec. Możliwe jest wskrzeszenie gracza lub wykupienie jego życia u sklepikarza – musicie być jednak ostrożni, gdyż każda próba przywrócenia do życia jest coraz to bardziej kosztowna.
Dlaczego polecam Gunfire Reborn jako jeden z pierwszych tytułów, który powinniście wypróbować? Po pierwsze, cena. Jeżeli nie jesteście pewni, czy roguelite to gatunek dla was, lepiej nie inwestować w droższe tytuły, a zacząć od czegoś przystępnego finansowo. Na Steamie produkcję dostaniecie za niewiele ponad 40 zł, często również można dorwać ją jeszcze taniej. Po drugie, dużo zabawy zapewni wam możliwość wspólnej rozgrywki z innymi graczami. Losowość świata sprawia, iż nigdy nie wiesz, na co natkniesz się za kolejnym rogiem, dzięki czemu nawet szybka śmierć nie zniechęci cię od dalszej eksploracji map i odkrywania ich sekretów!
– Aleksandra Wieczorkiewicz
FTL: Faster Than Light – PC
Zdobyłeś ważne plany mogące odmienić losy wojny. W tobie cała nadzieja na uratowanie Federacji, która właśnie wydaje ostatnie tchnienie pod naporem rebelianckich sił. Jeśli ta dość kliszowa fabuła cię zainteresowała, to może spodoba ci się też całe FTL. Oczywiście, roguelite’y dość luźno podchodzą do historii, bo ona ma tylko być pretekstem do rozgrywki, ale w tym przypadku dość dobrze zarysowuje, o co chodzi w tej produkcji.
W FTL sterujemy statkiem, którym musimy przebyć galaktykę, po drodze zbierając surowce potrzebne do dalszej podróży – najważniejsze jest paliwo, ale szybko skończyć mogą się nam także rakiety i drony. W grze co chwilę trafiamy do nowego układu gwiezdnego. Wtedy zostajemy poinformowani o tym, co znajduje się w układzie: mogą to być np. wrogowie czy surowce, ale także sprzedawcy albo drobne misje, które rozwiązujemy za pomocą krótkiej gry paragrafowej, wybierając jedną z kilku opcji dotyczących tego, co chcemy zrobić. W ten sposób musimy dotrzeć do bazy Federacji i przekazać plany. Wtedy jeszcze tylko boss do pokonana i galaktyka uratowana.
Za każdym razem jak zostaniemy zniszczeni, tracimy wszystko. Do następnej rozgrywki nie przechodzi nam żaden postęp. Jednak po kolejnych zgonach wiemy więcej o samej grze i dzięki temu potrafimy lepiej dobierać uzbrojenie, zarządzać załogą czy rozgrywać walki. Zostajemy jednak nagrodzeni za przejście gry – odblokowuje to nowe statki, z innym uzbrojeniem, systemami i załogą.
Walki toczone są w czasie rzeczywistym, ale z opcją aktywnej pauzy. W trakcie potyczek decydujemy, w które sektory wrogiego statku ma celować broń. Zarządzamy też zasobami energii statku, decydując, czy np. więcej chcemy jej puścić do silnika (co zwiększy nasze szanse na unik), czy może przekierować ją do wyrzutni rakiet albo stacji zarządzania dronami.
Gra jest dobra dla tych, którym podoba się idea roguelite’ów, ale nie chcą skupiać się na zręcznościowym charakterze walk tak częstym w tym gatunku. Tutaj walki, mimo że pełne akcji, mogą być rozgrywane na spokojnie, a o ich wyniku decydują przede wszystkim nasze decyzje, a nie sprawność szybkiego naciskania przycisków.
– Michał Kaźmirczak
Children of Morta – PC / PS4 / Xbox One / Nintendo Switch
Children of Morta to gra irańskiego developera Dead Mage wydana przez polskie studio 11 Bit Studios, która zdecydowanie zasługuje na uwagę nie tylko tych, którzy zaczynają przygodę z rougelite, ale także wyjadaczy gatunku. Gra dostępna jest na wszystkich platformach obecnej generacji, a dla posiadaczy sprzętu Microsoft nawet w abonamencie Game Pass, co czyni ją pozycją idealną do zdobycia dla każdego.
W grze wcielamy się w członków rodziny Bergsonów, zamieszkujących leśną willę. Wraz z rozwojem fabuły odblokowujemy kolejne grywalne postacie, aby ostatecznie mieć wybór pomiędzy sześcioma bohaterami, z których każdy posiada inne zdolności oraz posługuje się odrębnym stylem walki. Są tutaj zarówno postacie dystansowe, jak i przeznaczone do walki w zwarciu, nie możemy jednak wybrać sobie ulubionego Bergsona i walczyć nim od początku do końca, ponieważ gra posiada ciekawą mechanikę klątwy – co kilka rozegranych rund nasz bohater zachoruje od złej magii, która rozprzestrzenia się po świecie, i musi odpocząć. Gracz jest zatem zmuszony do opanowania każdej z grywalnych postaci.
W czasie gry przemierzamy typowe dla rougelike losowo generowane krainy, po śmierci zabieramy ze sobą zdobyte doświadczenie i złoto (za które wykupujemy w domu ulepszenia zdolności), przepadają nam natomiast znalezione artefakty. Rozwój jest bardzo odczuwalny z każdym zdobytym poziomem, a co za tym idzie, nie ma zmarnowanych przebiegów. Nawet jeżeli zginiemy na levelu bardzo szybko, to i tak było warto zdobyć każdy punkt. Gra ma też bardzo fajnie skonstruowany kanapowy coop, a więc może stanowić wiele godzin świetnej rozgrywki z drugą połówką, zwłaszcza jeśli chcemy ją przekonać do rozpoczęcia przygody z gamingiem.
– Ewa Chyła
Roguelite to gatunek, w którym aktualnie powstaje ogromna ilość gier, i jest on bardzo popularny w kręgu twórców indie. Mamy nadzieję, że wśród naszych poleceń znajdziecie jakiś interesujący tytuł.