Action RPG to aktualnie jeden z najpopularniejszych gatunków gier. Rozgrywka pełna akcji połączona z głębią fabularną RPG. Tytułów w tym gatunku jest mnóstwo, od którego jednak warto zacząć?
Czym są Action RPG?
Action RPG-i powstały poprzez połączenie dwóch dużych gatunków gier: akcji oraz RPG. Te pierwsze skupiają się głównie na walce. Odbywa się ona w nich w czasie rzeczywistym, a pokonanie wroga zależy przede wszystkim od wprawy gracza. Liczy się refleks, to, jak dobrze gracz rozumie mechaniki walki, i to, jak jest sprawny.
Po przeciwnej stronie barykady stoją gry RPG. Są one przeniesieniem tzw. papierowych gier fabularnych do środowiska komputerowego. Tu refleks i umiejętność walki są mniej ważne od odpowiedniego budowania statystyk postaci. To, czy gracz wygra walkę w dużej mierze zależy od liczb – od tego, jaki ma poziom i na jakich statystykach się skupił. Dodatkowo, często walka opiera się na rzutach wirtualną kością. W momencie ataku gra sprawdza statystyki atakującego i atakowanego, a następnie wykonuje ukryte rzuty kostką, które decydują o trafieniu i zadanych obrażeniach.
Mimo że oba te podejścia do walki wydają się skrajnie różne, action RPG łączy je w jedno. Starcia w nich są połączeniem dynamicznej walki, w której trafienia zależą od naszej sprawności i refleksu, z RPG-owymi statystykami, od których zależy, jakie mamy umiejętności, jak mocno uderzamy czy jak wytrzymała jest nasza postać. W dodatku RPG w tytule gatunku sugeruje bardzo mocne skupienie się na historii – gry te mają rozbudowane systemy dialogowe, dużą ilość zadań zarówno głównych, jak i pobocznych, a fabuła stara się być najsilniejszym punktem całej gry.
The Outer Worlds – PlayStation 4 / PC / XONE / Nintendo
Chociaż grałem na PS4, to tytuł dostępny jest też na PC, Xbox One i Nintendo Switch. Tak że mając dowolny ze sprzętów obecnej generacji, możecie zanurzyć się w świat przyszłości ludzkości – w przypadku PC i XO praktycznie za parę złotych, dzięki usłudze GamePass. Są według mnie dwa studia, które tworzą gry podobne w odbiorze: Obsidian Entertainment i Arkane Studios. Nawet jeśli nie znacie ich ze słyszenia, to zapewne już Fallout: New Vegas, Dishonored czy najnowszy Prey nie są wam obce. Sterujemy w tych tytułach tak w pierwszej, jak i w trzeciej osobie. Łączy je podobny styl graficzny, rozwój postaci, a także ogólne odczucia z rozgrywki. Premiowane jest skradanie, które ma realny wpływ na walkę. Tak dotarliśmy do The Outer Worlds.
The Outer Worlds łączy klimat sci-fi, steampunku i postapo. Jest to fajna mieszanka, która wielu osobom powinna przypaść do gustu, dlatego uważam, że spokojnie można od niej zacząć przygodę z gatunkiem. Znajdziemy tu broń białą, konwencjonalne karabiny i pistolety, a także lasery. Za przeciwników mamy ludzi, lokalną, kosmiczną faunę, ale też roboty. Umiejętności mechanika i elektronika przydadzą się w równym stopniu, co celne oko czy skradanie, które daje bonusy do ataku z zaskoczenia, jak również pozwala ukraść przedmiot lub nawet pięć. Dodatkowo, każde starcie możemy rozegrać na dwa sposoby (wystarczy wcisnąć przycisk): w czasie rzeczywistym lub turowo, mogąc wybrać, w którą część przeciwnika dokładnie trafimy, zamiast zawierzyć własnemu celowaniu.
Wątek RPG też jest angażujący, a historia całkiem ciekawa. Postać rozwijamy podobnie jak w serii Fallout (jeśli mieliście z nią styczność). Istnieją dwa rodzaje ścieżek. Jedna dotyczy wyłącznie umiejętności, takich jak obsługa danego typu broni, wytwarzanie przedmiotów czy hakowanie. Wraz z poziomem możemy dodać punktów, by rozwinąć się w tych dziedzinach. Jest to o tyle ważne, że sporo akcji i dialogów opiera się na konkretnych wartościach tychże. Druga ścieżka to różnego rodzaju unikalne zdolności. Przykładowo, gdy nie mamy ze sobą kompana, zadajemy 25% więcej obrażeń. Te nabywamy co kilka poziomów, ale czasem potrafi jakiś wpaść podczas rozgrywki. Jeśli za dużo razy zostaniemy trafieni przez wielkiego modliszkowatego stwora, to możemy otrzymać więcej punktów życia kosztem tego, że w przypadku starcia z tym konkretnym rodzajem przeciwnika będzie on bił mocniej. Polecam.
– Tomasz Wasiewicz
NieR: Automata – PC / PlayStation 4 / XONE
Kontynuacja wydanej w 2010 roku gry NieR autorstwa PlatinumGames to trzecioosobowy RPG akcji z wieloma elementami slashera. Za produkcję odpowiedzialny był Yoko Taro, a całe uniwersum budowuje się od 2004 roku (wtedy premierę miał Drakengard).
W NieR: Automata mamy do czynienia z dosyć pesymistyczną wizją przyszłości. Ziemia została zaatakowana przez obcą cywilizację, a ocalali ludzie wyemigrowali na księżyc. Tam zaprojektowali androidy, których jedynym celem jest odbicie planety. Fabuła zawiera pełno zwrotów akcji oraz czerpie z poglądów różnych filozofii (głównie nihilizmu), często zadając trudne i głębokie pytania. Całość historii poznamy, przechodząc tytuł trzy razy, za każdym razem z perspektywy innego androida. Gramy więc jako 2B, 9S i A2, przy czym pierwsze dwa podejścia przedstawiają ten sam fragment opowieści. Tytuł posiada łącznie 26 różnych zakończeń: 5 „głównych” i 21 w formie easter-eggów czy żartów.
Świat gry jest otwarty i oferuje wiele zadań pobocznych, które, jak przystało na japoński tytuł, nie są zdubbingowane. Lokacje przemierzamy w dużej mierze na piechotę, ale możemy skorzystać z wierzchowców. Zainteresowani aktywnościami dodatkowymi powinni być gotowi na czytanie dialogów. Warto dodać, że ścieżka dźwiękowa jest jednym z lepszych soundtracków, jaki znajdziemy w grach wideo.
Rozgrywka to głównie starcia z dużymi grupami przeciwników przy wykorzystaniu mechanik umożliwiających tworzenie długich combosów. Co jakiś czas zmierzymy się z różnymi bossami. Dodatkowo, kontrolowane przez nas postacie charakteryzują się różnymi stylami walki (jest to wyjaśnione fabularnie). Niektóre pojedynki przypominają systemy shoot’em up.
NieR: Automata posiada stosunkowo wysoki próg wejścia, ponieważ zawiera typowo japońskie elementy i niekonwencjonalne rozwiązania. Brakuje polskiej wersji językowej. Widać też, że budżet produkcji nie był wygórowany. Tytuł oferuje jednak jedno z najbardziej rozbudowanych, ciekawych i przemyślanych uniwersów. Nie trzeba znać poprzednich odsłon (Drakengard i Nier), aby dobrze się bawić. Mimo to, warto poświęcić trochę czasu na ogranie wcześniejszych części, czy obejrzenie materiałów wideo wyjaśniających lore świata przedstawionego.
– Wojciech Brzeziński
Horizon Zero Dawn – PlayStation 4
Horizon Zero Dawn to IP, które powstało na premierę PlayStation 4 Pro, żeby po raz pierwszy zaprezentować w pełni możliwości tej wersji konsoli – mieliśmy w końcu okazję zobaczyć w grze 4K i wsparcie HDR. Poznajemy zupełnie nowe uniwersum, w którym ogromne obszary dzikiej przyrody zamieszkują zwierzopodobne mechy, a ludzie żyją w prymitywnych osadach, dzieląc się na klany i plemiona. Wraz z rozwojem fabuły poznajemy kolejne elementy tego dziwnego świata, a samo zakończenie na pewno każdego wprowadzi w osłupienie.
W grze towarzyszymy głównej bohaterce, młodej dziewczynie imieniem Aloy. Traktowana przez swoich pobratymców jako odmieniec i wyrzutek, rzuca się w wir przygody, aby poznać swoje korzenie i przeszłość świata, w którym żyje. Czekają nas walki z ogromnymi maszynami, ujarzmianie metalowych bestii lub przerabianie ich na elementy broni. Przed nami przemierzanie lasów i łąk pełnych mechanicznych drapieżców, wędrówki po obcych miastach, górskie wspinaczki – wszystko to okraszone niesamowitymi widokami i dodatkowo naprawdę piękną ścieżką dźwiękową. Wraz z rozwojem akcji Aloy zdobywa nowe umiejętności – mamy do dyspozycji trzy drzewka: Tropicielka, Wojowniczka oraz Karmicielka, które odpowiednio rozwijane pozwalają nam na coraz większą swobodę w poruszaniu się po świecie i zwiększają szansę na przetrwanie niebezpieczeństw.
Horizon Zero Dawn to świetna pozycja dla osób, które chcą rozpocząć swoją przygodę z gatunkiem RPG akcji: wygląda naprawdę pięknie, każdy z pewnością chętnie spędzi kilkadziesiąt godzin w tak dopracowanym świecie, a dodatkowo próg wejścia jest bardzo niski. Gra nie wymaga wielkiego skilla, jeśli chodzi o samą mechanikę, ani też doświadczenia w tworzeniu buildu postaci, można wszystko robić intuicyjnie i bezproblemowo ukończyć fabułę. A dla spragnionych więcej przygód Aloy, Guerrilla Games przygotowała dodatek zatytułowany Frozen Wilds, zapowiedziano również nową odsłonę serii – Horizon Forbidden West – jako jeden z ekskluzywnych tytułów na PlayStation 5.
– Ewa Chyła
Mount and Blade: Warband – PC / PlayStation 4 / XONE
Mount and Blade: Warband dość mocno różni się od pozostałych opisanych w tym tekście przedstawicieli gatunku. Oprócz standardowej dla gier akcji walki i typowej dla RPG masy tabelek i statystyk, dodaje rozbudowaną warstwę strategiczną – obok kierowania naszym bohaterem, dowodzimy także zbudowaną przez nas armią, a w pewnym momencie gry nawet własnym królestwem.
Warband to, co prawda, dodatek do gry Mount and Blade, jest on jednak całkowicie samodzielny. Trudno w nim znaleźć fabułę w standardowym rozumieniu tego słowa. Gra jest całkowitym sandboxem. Trafiamy do krainy Calradii podzielonej między sześć państw. Całkowicie od gracza zależy, co chce robić w swojej rozgrywce. Nie ma żadnej linii fabularnej, wzdłuż której można podążać. Fabułę w pewien sposób tworzymy sami: wybieramy królestwo, któremu chcemy służyć, zaczynamy jako prosty najemnik, by potem awansować na wasala, a z czasem dostać własne ziemie. Albo może zbierać pieniądze poprzez łupienie karawan i kupować najemników, żeby w końcu założyć swoje własne królestwo. Dróg jest mnóstwo, a gra daje pełną dowolność. Pojawiają się w niej questy, jednak w większości służą one tylko zarabianiu pieniędzy i polepszaniu relacji z poszczególnymi książętami.
Gra toczy się w dwóch trybach. Podczas pierwszego sterujemy naszą armią w trybie strategicznym. Poruszamy się po mapie świata, podróżujemy między miastami oraz zarządzamy naszym bohaterem, armią, a z czasem i włościami. W drugim trybie sterujemy bezpośrednio naszym bohaterem w trakcie potyczek lub przechadzenia się po miastach z perspektywy trzecio- lub pierwszoosobowej. W trakcie walk kierujemy bohaterem, ale dodatkowo mamy także możliwość wydawania komend naszej armii. Warband będzie świetnym początkiem dla osób, których nie interesuje rozbudowana kampania i epicka historia, ale marzy im się zbudowanie własnego królestwa.
– Michał Kaźmirczak
Wiedźmin 2: Zabójcy Królów – PC / Xbox 360
Wiedźmin to jeden z lepszych polskich towarów eksportowych, zatem grzechem byłoby nie pokusić się na wspomnienie o nim w tym zestawieniu. Wydana w 2011 roku produkcja jest dziełem studia CD Projekt RED. Dlaczego zdecydowałam się na polecenie drugiej części gry jako idealnej, by rozpocząć swoją przygodę z action RPG bądź też grami osadzonymi w wiedźmińskim świecie? Ano dlatego, iż uważam, że Zabójcy Królów stanowią idealny balans pomiędzy mankamentami pierwszej i trzeciej odsłony serii. Akcja toczy się wartko, zadania poboczne skupiają się zaś na tym, co wiedźmini robią najlepiej, czyli szlachtowaniu potworów, lub też są ciekawym dodatkiem do fabuły – bez nagromadzenia zbędnych misji polegających na bieganinie po mapie w poszukiwaniu niezliczonej ilości przedmiotów. System walki jest również o wiele przyjemniejszy niż w pierwszej odsłonie, gdzie mógłby odrzucać początkujących graczy swoją topornością. Zapewniam cię jednak, iż jeżeli spodoba ci się druga odsłona Wiedźmina, przymkniesz oko na wady pozostałych części i będziesz mógł cieszyć się światem wykreowanym przez Redów!
Głównym bohaterem gry jest wiedźmin Geralt zmagający się z utratą pamięci. Zabójca potworów, próbując odzyskać swoje wspomnienia, zostaje jednak niespodziewanie wplątany w zawiłą polityczną intrygę, podejmowane przez niego decyzje mogą zaś zaważyć o układzie sił i dalszym losie królestw oraz ich mieszkańców. Podczas trzyaktowej rozgrywki wiedźmin odwiedzi lokacje znane miłośnikom prozy Andrzeja Sapkowskiego, takie jak Dolina Pontaru, Vergen czy Loc Muinne.
Na swojej drodze, oprócz czyhających na nasze życie bandytów, napotkamy także wiele gatunków monstrów, m.in. upiory, utopce, endriagi i harpie. Jak wiadomo, każdy wiedźmin nosi dwa miecze: srebrny na potwory, a stalowy na ludzi, jednakże Geralt w walce do swojej dyspozycji będzie miał także sztylety, petardy oraz pułapki, na których receptury można natknąć się w przeróżnych lokacjach rozsianych po całej mapie bądź też zakupić u sprzedawców. W walce, oprócz broni, Geralt może używać również tzw. wiedźmińskich znaków,które najłatwiej jest przyrównać do zaklęć. Przykładowo, odpowiadają one za podpalenie przeciwnika lub stworzenie ochronnej bańki otaczającej postać.
Za każde wykonane zadanie Geralt otrzymuje punkty doświadczenia mające wpływ na poziom bohatera. W zależności od stylu gry oraz preferencji możemy rozwinąć umiejętności wiedźmina w szermierce, alchemii oraz magii. W Zabójcy Królów istotne jest także zakorzenienie w sobie nawyku zbieractwa, gdyż ze znalezionych przedmiotów oraz szczątków potworów, dzięki systemowi craftingu, możliwe jest tworzenie zbroi, broni oraz eliksirów. W drugiej odsłonie serii ciekawym przerywnikiem są mini-gry pozwalające na chwilowe oderwanie się od głównej fabuły. Za wygraną, oprócz punktów doświadczenia, zdobywamy również oreny, zatem udział w nich jest świetnym sposobem na zwiększenie objętości wiedźmińskiej sakiewki. We wszystkich lokacjach gry Geralt może znaleźć przeciwników, z którymi zmierzy się w kościanym pokerze, siłowaniu na ręce lub też walce na pięści, opartej na quick time eventach.
Wiedźmin 2: Zabójcy Królów to świetna propozycja dla osób rozpoczynających swoją przygodę z action RPG. Gra nie wymaga znajomości prozy Andrzeja Sapkowskiego (chociaż jej fani odnajdą w grze wiele nawiązań), mechaniki są zaś na tyle intuicyjne, iż poradzi sobie z nimi każdy początkujący. Na samym początku rozgrywki wybieracie poziom trudności, zatem jeżeli lubicie skupiać się na fabule gry, a nie na długich pojedynkach, polecam wybrać któryś z pierwszych trybów, dzięki czemu w pełni będziecie mogli cieszyć się pasjonującą intrygą polityczną i pomóc wiedźminowi w odzyskaniu utraconych wspomnień.
– Aleksandra Wieczorkiewicz
Seria Dragon Age – PC / PlayStation / XBOX
Jednym z moich pierwszych RPG-ów była seria Dragon Age. Jak na grzeczną dziewczynkę przystało, grałam we wszystkie części według jedynej słusznej kolejności sugerowanej przez fabułę i samych twórców (co już nie „przeszkadzało” mi przy ogrywaniu Wiedźmina, przy którym bez wyrzutów sumienia przeskoczyłam z trzeciego rozdziału jedynki do Dzikiego Gonu). Nie ukrywam więc, że daleko mi do zapaleńców, którzy przechodzą całe cykle, gdy ich ogrywanie grozi zaśnięciem z nudów w połowie walki. Z serią Dragon Age było jednak inaczej.
Dragon Age: Początek wprowadza nas w świat gry, pokazując krainę, tłumacząc kulturę i tradycje oraz przedstawiając różne klasy bohaterów. Niezależnie od tego, czy rozpoczniemy historię jako człowiek-szlachcic, elfi mag czy krasnoludzki łotrzyk – a to tylko niektóre z możliwych połączeń – nasza postać zostaje zwerbowana w szeregi Szarych Strażników. Od tego czasu gracz odpowiada za ocalenie świata przed Plagą i Arcydemonem, a po drodze poznaje wiele mechanik, z których słyną RPG-i. Są one wprowadzone tak przejrzyście, że nie sposób się w nich nie połapać. Idealnie współgrają z fabułą gry i kolejnymi celami na drodze protagonisty, a przy tym zaznajamiają z tym najważniejszym – przynajmniej w moim mniemaniu – elementem gatunku, czyli konsekwencjami podejmowanych wyborów. Rozwiewając wasze wątpliwości – tak, wybór klasy oraz pochodzenia postaci też ma wpływ na wiele późniejszych wydarzeń.
Po Początku można, ale nie trzeba, zaliczyć dodatek Dragon Age: Przebudzenie. Poznajemy tutaj jedną z postaci, która będzie grać główne skrzypce w drugiej części. Historia nie jest jednak niezbędna dla zrozumienia dalszego ciągu wydarzeń, ale warto dać jej szansę.
Skoro się już przebudziliśmy (albo nie), czas na Dragon Age II. Poznajemy tutaj m.in. jeszcze-nie-tak-seksownego Cullena, czyli jednego z głównych bohaterów, z którymi przyjdzie nam współpracować w trójce. Przewija się również Flemeth z pierwszej gry oraz Kassandra i Varrik z trójki. Fabuła zaś wprowadza nas w tajniki konfliktu między magami i templariuszami oraz problem czerwonego lyrium – oba wątki okażą się bardzo istotne w kontynuacji serii, czyli Inkwizycji. Muszę jednak przestrzec, że Dragon Age II to czarna owca cyklu. Na pierwszy rzut oka widać, że gra była robiona w pośpiechu, by popłynąć na sukcesie Początku… i niestety mocno się na tym przejechała. Fabuła okazała się męcząca, grafika była lekko drewniana jak na ówczesne możliwości, a wielkość świata pozostawiała wiele do życzenia. Nie zdziwi więc chyba nikogo, że gdybym mogła, to bym odradziła marnowanie czasu na ten tytuł. Plusem jest, że przechodzi się go w miarę szybko i warto przemęczyć się z toporną fabułą dla zrozumienia całej historii, rozłożonej na wszystkie gry w serii.
Właśnie z tego powodu wielu fanów serii doceniło trzecią produkcję, czyli Dragon Age: Inkwizycję. Historia pełna niespodziewanych zwrotów akcji, duże spektrum bohaterów z oryginalnymi kreacjami, misje, które mimo powtarzalności fascynowały i zapewniały fantastyczną zabawę przy odkrywaniu fabuły – to zaledwie wierzchołek góry lodowej. W moim osobistym rankingu trójka stoi na równi z Dzikim Gonem i to właśnie ona przygotowała mnie do gry w ostatniego Wiedźmina. Tym razem wcielamy się w rolę osoby, która znalazła się w (nie)właściwym miejscu o (nie)właściwej porze, stając się jedynym narzędziem do obrony świata przed Koryfeuszem (poznanym przez nas w tej okropnej dwójce). Bohater lub bohaterka przyczynia się do stworzenia Inkwizycji i postanawia zrobić wszystko, co w jej/jego mocy, by demon nie doprowadził do zagłady.
„Trochę” się rozpisałam, ale mimo upływu lat seria pozostaje wciąż wśród najlepszych gier RPG, jakie kiedykolwiek poznałam. Co więcej, mam nieodparte wrażenie, że gdyby nie Dragon Age, to pewnie jeszcze długo w ogóle nie sięgnęłabym po ten gatunek.
– Natalia Pych
Seria Assassin’s Creed – PC / PlayStation / XBOX
Trudno sobie wyobrazić świat, w którym nie istniałaby seria Assassin Creed, zwłaszcza że jej sława wyrosła daleko poza środowisko graczy. Idealnie łączy w sobie elementy klasycznego RPG z rozbudowaną fabułą i otwartym światem z cechami zręcznościówek i skradanek, w których ważny jest refleks i chłodna kalkulacja. Na potrzeby poradnika skupimy się na głównych tytułach serii, ale do rzeczy… Jeśli uwielbiacie tajemnicze historie, w których zaciera się granica między dobrem a złem, ten tytuł jest z pewnością dla was.
Upraszczając, fabuła sprowadza się do trwającej od stuleci walki o starożytne artefakty (Fragmenty Edenu), które miały pochodzić od rasy starszej od ludzkości – Pierwszej Cywilizacji. Akcja w AC skupia się wokół historii konfliktu między tajnymi stowarzyszeniami. Templariusze chcą przejąć władzę nad Fragmentami. Z kolei zakon Asasynów ma ich powstrzymać. Oczywiście, jak to zwykle bywa w grach, później wszystko się komplikuje, więc przygotujcie się na mnóstwo zwrotów akcji i kilka bolesnych zdrad, jeśli przywiązujecie się do postaci. Akcja rozgrywa się jednocześnie w teraźniejszości i przeszłości. Współczesne odpowiedniki organizacji nadal walczą, a dzięki urządzeniu do wirtualnej projekcji, mogą dostać się do wspomnień przodków. Tym sposobem współczesny potomek Asasyna wciela się w przodka i może dowiedzieć się, co stało się z Fragmentami Edenu.
Główne zadanie gracza to sprawić, by artefakty nie wpadły w niepowołane ręce. Oczywiście, by tego dokonać, mamy do dyspozycji zestaw umiejętności charakterystyczny dla asasynów. Asasyni to skrytobójcy, dlatego ważne jest załatwianie spraw bez zbędnego rozgłosu. W AC czeka na nas sporo misji, w których będziemy musieli coś ukraść albo pozbyć się kogoś po cichu przy pomocy ukrytego ostrza. Tutaj z pomocą przyjdzie nam osławione wspinanie się na wszelkiego rodzaju budowle, skradanie się i oczywiście wtapianie się w tłum. Jednak, jeśli obawiacie się, że gry-skradanki nie są dla was, nie musicie się martwić. Większość misji da się załatwić, nawet jeśli wbijecie cali na biało – wtedy czeka was po prostu starcie twarzą w twarz z ewentualnymi wrogami. Wszystko to dzieje się w świetnie oddanych realiach historycznych. Ubisoft przykłada dużą wagę do jak najdokładniejszego oddania tego, jak kiedyś wyglądał świat. W AC wątki fantastyczne mieszają się z prawdziwymi wydarzeniami. O ile nie polecam uczyć się z nich historii, o tyle, jeśli chcecie zobaczyć, jak kiedyś wyglądała starożytna Grecja czy XVIII-wieczna Francja, to AC zdecydowanie zaspokoi waszą ciekawość.
Assassin Creed to seria 12 gier, a 13 jest już w drodze, więc wypadałoby wyjaśnić, w którym miejscu zacząć. Wbrew pozorom, odpowiedź wcale nie jest łatwa. Jeśli interesuje was dokładne poznanie całej historii, to z pewnością warto zacząć od pierwszego wydania – czyli Assassin’s Creed. Wtedy zaczyna się historia współczesnego Desmonda Milesa, który wciela się w swojego przodka Altaïra – członka zakonu Asasynów w czasach wypraw krzyżowych, walczącego o Jerozolimę. Gra zestarzała się całkiem nieźle i ma świetną fabułę, ale może wydawać się trochę toporna. Jeśli nie lubicie aż tak starych gier, spokojnie możecie doczytać, co wydarzyło się w pierwszej części, i zacząć od Assassins’s Creed II. Kontynuujecie historię Desmonda, który tym razem przeżywa wspomnienia Ezio, przez wielu uznawanego za najlepszego bohatera serii. Nową postać napisano dużo lepiej, a sam gameplay jest na wyższym poziomie. To też mniej spokojnego czekania na odpowiedni moment na zabójstwo, a więcej działania.
Kolejnym sposobem, by zacząć przygodę z Asasynami i action-RPG, jest granie w kolejności chronologicznej. W Assassin’s Creed Odyssey z 2018 roku sięgamy do samych początków zakonu skrytobójców. W tej części wcielamy się w Kassandrę lub Alexiosa, czyli potomków legendarnego Leonidasa, króla Sparty, poszukujących jego włóczni. W dodatku świetnie napisana fabuła pozwoli wam zwiedzić całą starożytną Grecję i spotkać historyczne postaci. Warto zacząć od Odyssey z dość błahego powodu – to po prostu nowa, dopracowana w każdym szczególe gra. Jeśli gracie od niedawna, jesteście pewnie przyzwyczajeni do współczesnych gier. W pierwszym czy drugim Assassinie może odrzucać trochę przestarzały system walki albo słabsza grafika. Natomiast Odyssey pozwoli wam na spokojne wejście w klimaty AC ze świetną grafiką i bardziej naturalnym, płynnym systemem walki z masą broni i zbroi do wyboru. Wtedy, jeżeli spodoba wam się historia, możecie sięgnąć do starszych gier, bez ryzyka, że coś was w nich odrzuci. Dodatkową zaletą AC Oddyssey jest charyzmatyczna, główna postać napisana tak samo dobrze, jak Ezio w poprzednich częściach. To wszystko zapewni wam godziny świetnej zabawy.
– Aleksandra Cisek
Action RPG to gatunek obfitujący w tytuły najwyższej jakości, a wiele z powyższych tytułów to pozycje już kultowe. Dacie szansę którejś z nich?