Mogłoby się wydawać, że podział zombiakowej produkcji na dwa osobne człony, który nastąpił 2 lata temu, był decyzją co najmniej dziwną. Dziś śmiało można stwierdzić, że rynek zbytu, który przesortował nastroje i modę panujące pośród graczy, zweryfikował działanie jako cokolwiek słuszne.
Just Survive i King of the Kill to odpowiednio klasyczny zombie-survival oraz jeden z pierwotnych przedstawicieli battle royale na rynku. Ten pierwszy, jak przystało na przemijającą modę, a zaraz za nią zainteresowanie graczy, niedługo pożegna się z życiem doczesnym – serwery zostaną wyłączone 24 października, a już dziś można ubiegać się o zwroty przeznaczonych na grę kwot. Czy ktoś uroni łzę? Z pewnością nie twórcy, bo w tym momencie skupiają oni swoją uwagę na bliźniaczej kurze, która jeszcze wyciska z siebie złote jaja.
Drugi człon H1Z1 o podtytule King of the Hill to zupełnie odmienna sytuacja. Produkcja o podwalinach z trybu battle royale cieszy się prawdziwie dużą publiką (Steam Charts) nie tylko na blaszakach, ale również na PS4. Z pewnością duża w tym zasługa formuły, w której od marca rozprowadzana jest gra – można w nią zagrać całkowicie za darmo (ale trzeba przywyknąć do mikro- i makrotransakcji). Popularność wśród graczy nie jest jednak odzwierciedlana skrajnie negatywnymi ocenami na Steamowej karcie produktu.
King of the Kill jako jeden z niewielu BR-ów oferuje graczom unikalny tryb Auto Royale, w którym to na mapie walczy ze sobą aż 120(!) graczy naraz, w podziale na 4 osobowe drużyny kierujące przeróżnymi pojazdami. Szaleństwo? Możliwe, ale widocznie bardzo grywalne.
Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji skosztować królewskiej bitwy w sosie od Daybreak Game Company, na przeszkodzi nie stoi nawet zasobność Waszych portfeli.