Wiadomość ze złotego piasku niesiona podmuchem gorącego wiatru rzecze, że po długim pobycie na pustyni Wczesnego Dostępu, z księżycowych wydm nieprzeniknionego oceanu roguelike’owej suszy, wyłania się przeklęte miasto pełne pilnie strzeżonych skarbów głupców, a tani bilet wstępu przyciąga swą grawerowaną czcionką kolejnych i kolejnych śmiałków. Potrzyj zatem lampę w postaci przycisku „zakup teraz” i wkrocz do Miast Brązu dziarskim krokiem.
Tym kolorowym wstępem witamy dziś premierowe City of Brass – dzieło studia Uppercut Games, czyli m.in. zbieraniny osobistości, obecnych przy procesie produkcyjnym gier takich jak dwie pierwsze części mrocznego Bioshocka. Nowa gra to całkowite wynurzenie z otchłani oceanu i przeniesienie się pomiędzy (znów) niebezpieczne piaski pustyni. Jeżeli w dzieciństwie (nikt nie broni też teraz) zagłębialiście się w barwny świat Baśni Tysiąca i Jednej Nocy, w nowym roguelike’u poczujecie się jak w domu.
W grze przychodzi nam zwiedzać tytułowe przeklęte miasteczko, w poszukiwaniu drogocennego i ukrytego gdzieś pomiędzy ozdobionymi filarami skarbu. Na przeszkodzie stają nam, nie młodsi niż cała zabudowa, przeciwnicy – żywe, ale modnie ubrane trupy, zwinne zjawy i inne starożytne duchy. Na szczęście kierowany przez nas naśladowca znanego filmowego archeologa-awanturnika zostaje wyposażony w bicz, bułat oraz niesamowitą zręczność, dzięki której żadna pułapka mu nie straszna, a tych napotkamy w grze wiele. Narzędzia posłużą nam natomiast do walki wręcz, a wielofunkcyjnym biczem m.in. wyrwiemy szabelki z dłoni(?) szarżujących kościotrupów. Z pomocą w starciach przyjdą nam również dżiny z lamp – każdy z nich pochwali się kolorowym wąsem i inną umiejętnością wspomagającą. Pełen akcji i brawury zwiastun obejrzycie poniżej:
1000 i jedna noc pasują do tej produkcji jak ulał, gdyż każda śmierć będzie ostateczna i stracimy po niej wszystkie odnalezione podczas krótkiego żywota przedmioty. Dlaczego krótkiego? Otóż już od początku twórcy zapowiadali grę jako trudną i nie bez powodu istnieją w niej modyfikatory trudności (oczywiście podnoszące poziom), które pozwalają zmieniać zachowania przeciwników. Również następnie baśnie, w których zdecydujemy się wziąć udział, będą różniły się od siebie ze względu na losowe generowanie korytarzy, rozstaw przeciwników i rozrzut przedmiotów. Przez ten zabieg, na myśl przychodzą mi kolejne kartki jakiejś książki, ale nie pamiętam, bo mój wielbłąd z wyrazem oburzenia właśnie przeżuwa stronę tytułową. Czyli chyba już o niej wspominałem.
City of Brass charakteryzuje się unikalnym settingiem, za którym idzie prześliczna, barwna i klimatyczna oprawa audio-wizualna. Wszystko błyszczy blaskiem zapomnianych klejnotów i mimo sporego uproszczenia oprawy, dają się zauważać ciekawe szczegóły. W przygodzie towarzyszy nam również ścieżka dźwiękowa, mógłbym przysiąc, wyjęta z Alladyna. Chociaż w tym przypadku prawdopodobnie przesadzam, musicie mi wierzyć na słowo, że klimat wylewa (wysypuje?) się z ekranu.
Miasto Brązu jest dostępne do ogrania na PC, PS4 i Xbox One w bardzo przystępnej cenie, która na Steamie wynosi w tej chwili jakieś ~80 PLN. Czy warto? Myślę że jak najbardziej. Alibaba też tak twierdzi. I pierwszy rozbójnik też. I drugi rozbójnik również. Zapytamy reszty?