Gry komputerowe to dość skomplikowany biznes, w którym wiele firm i spółek współpracuje ze sobą na różnych polach. Dlatego też pozwy i sprawy sądowe i pozwy nie powinny nikogo dziwić. Fani danego tytułu mogą jednak odczuć niepokój, gdy w grę wchodzi długa produkcja gry, której premierę już kilkakrotnie przekładano. Taka sytuacja rozwinęła się ostatnio w związku z sieciowym symulatorem kosmicznym – Star Citizen.
Cloud Imperium Games (studio odpowiedzialne za ww. tytuł) zebrało od 2011 r. dość pokaźne fundusze dzięki akcjom crowdundingowym (ponad 150 milionów dolarów). Mimo to Star Citizen, z uwagi na swoją złożoność, wciąż jest jeszcze w fazie Alpha, a studio zalicza liczne obsuwy. Sytuacja może ulec znacznemu pogorszeniu ze względu na pozew złożony przez Crytek w sądzie rejonowym stanu Kalifornia. Spółka oskarża Cloud Imperium Games (CIG) oraz Roberts Space Industries (RSI) o naruszenie postanowień umownych związanych z wykorzystaniem silnika CryEngine 3.
Na swoją obronę CIG i RSI przytaczają fakt, że w grudniu 2016 roku przeszły na Amazon Lumberyard. Crytek wskazuje jednak, że pomimo usunięcia logo Crytek, które pojawiało się podczas uruchamiania, materiały marketingowe udowadniają, że Star Citizen przynajmniej częściowo wciąż bazuje na CryEngine 3. Co więcej sam Amazon Lumberyard jest platformą opartą o architekturę CryEngine. CIG i RSI, spółki założone przez tę samą osobę – Chrisa Robertsa, rozpoczęły sprzedaż dwóch oddzielnych tytułów: Squadron 42 oraz Star Citizen. Według Cryteka stanowi to jeszcze większe naruszenie postanowień umownych.
Sytuacja może rozwinąć się różnie a firmy z zasady bronią zaciekle swoich praw autorskich. Pozostaje jednak pytanie czy takie zdarzenie może znacznie zaszkodzić tytułowi takiemu jak Star Citizen? Patrząc na fakt, że CIG sprzedaje graczom działki m.in. na planetach, chociaż sama gra jeszcze nie wprowadziła opcji lądowania na nich, można domniemywać, że CIG jest cwanym i wprawnym graczem na scenie branży gier komputerowych. Pozostaje zatem czekać.