ZALETY
- Bardzo dobra wydajność
- Bardzo cichy, jak na chłodzenie powietrzem
- Niby zwykły cooler, a z bajeranckim oświetleniem
- Pilot do zdalnego sterowania oświetleniem
- 16 kolorów do wyboru
- Różne tryby świecenia, różne poziomy jasności
- Możliwość kompletnego wyłączenia oświetlenia
- Zapasowy komplet podstawki do coolera
WADY
- Dość duże rozmiary
- Względnie trudne mocowanie samego coolera do podstawki
LEPA to dość młody gracz na rynku chłodzenia, zasilaczy oraz głośników. Niemniej jednak od 2010 roku prężnie się rozwija. Jednym z jego autorskich pomysłów są specjalne płaty wiatraków z zamontowanymi LED-ami, które pozwalają użytkownikom na dostosowanie oświetlenia wnętrza komputera do własnych upodobań. W przypadku coolera NEOllusion LED-y zamontowane są na radiatorze, nie zaś na wentylatorze.
Specyfikacja chłodzenia:
Wymiary radiatora: 161,7 x 126 x 40 mm
Oświetlenie LED radiatora, sterowane zdalnie za pomocą dołączonego pilota
Aluminiowy radiator
Specyfikacja wentylatorów:
Jeden wentylator w technologii Dual Convex Blade
Wymiary wentylatora: 120 x 120 x 25 mm
Maksymalna prędkość obrotów: 1800 RPM
Generowany przepływ powietrza: 75,41 CFM
Generowane ciśnienie statyczne: 2,41 mm-H2O
Generowany hałas: 33 dB(A)
Pudełko od NEOllusion prezentuje się klasycznie. W środku całość zapakowana jest tak, że nic nie ma prawa się poruszyć. Przestrzeń wykorzystana jest do maksimum, ale co ciekawe, po wyjęciu części bez problemu udaje się spakować je z powrotem na swoje miejsca. W skład opakowania wchodzi sam cooler, instrukcja do niego, wszelkie niezbędne części do montażu, tak na podstawkach intelowskich, jak AMD, pilot do zdalnego sterowania i jednorazowe opakowanie pasty termoprzewodzącej. Na początku lekko przeraża ilość elementów i śrubek. Dokładna instrukcja nie pozostawia jednak wątpliwości i nigdy nie jest tak, że zastanawiamy się, co należy teraz zrobić. Pomocne są również bardzo przejrzyste obrazki. Kolejne kroki są na tyle nieduże, że nie gubimy się w tym. Zawsze wiemy, co i jak trzeba teraz wykonać.
Na pierwszy rzut oka cooler wygląda bardzo zwyczajnie. Zwrócić uwagę może biały plastik na wykończeniach radiatora. Intryguje pilot do sterowania, już chciałoby się go wypróbować, ale najpierw trzeba go zamontować. Nie odniosłem jednak wrażenia, że oszczędzano na jakości komponentów, widać, że wszystko jest starannie wykonane. Podobać się może pomalowana na czarno całość. W połączeniu z różnymi kolorami czerń wypada dużo lepiej niż tradycyjna srebrna barwa aluminiowego radiatora. Wiatrak zwraca na siebie uwagę nietypowym kształtem łopatek. Jak możemy się dowiedzieć ze strony producenta, są one wykonane przy użyciu nowatorskiej technologii.
Pilot ma specjalne gumowe opakowanie z magnesami, pozwalające zamontować go na obudowie tak, by w każdej chwili można było z niego korzystać i żeby nie plątał się na biurku. To rozwiązanie sprawdza się idealnie. Pilot nie porusza się, nie zjeżdża, jest zawsze dokładnie tam, gdzie ostatnio go przyczepiliśmy. W łatwy sposób można go chwycić i użyć. Na pilocie są 24 przyciski. 16 z nich służy do wyboru odpowiedniego koloru oświetlenia. Oprócz podstawowych – białego, czerwonego, zielonego czy niebieskiego – są też bardziej bajeranckie, jak lawendowy czy limonkowy. W każdej chwili możemy też zupełnie wyłączyć świecenie. Dwa przyciski służą do zwiększania i zmniejszania jasności emitowanego światła. Mamy też cztery dodatkowe tryby świecenia, oprócz ciągłego. Są to regularne pulsowanie, zapętlone rozjaśnianie i ściemnianie światła, regularne pulsowanie ze zmianą na kolejne dostępne kolory oraz zapętlone rozjaśnianie i ściemnianie światła ze zmianą koloru po jednym cyklu.
Parametry platformy testowej:
CPU: AMD FX-8350 (4.0 GHz, 8 rdzeni)
MOBO: Gigabyte GA-990XA-UD3
RAM: 2×4 GB Kingston 1333 MHz, DDR3; 8 GB Good RAM, 1333 MHz, DDR3
GPU: ASUS GTX 1060 STRIX 6GB GDDR5 (192 bit)
PSU: be quiet Pure Power BQT-L7 ATX 630 W
HDD: Seagate Desktop HDD 7200 1TB
SSD: Samsung EVO 250
Case: SilentiumPC Gladius M40 Pure Black
W czasie dokonywania pomiarów odczyt temperatury w pomieszczeniu wykazał 22°C. Na procesor została zaaplikowana fabryczna pasta termoprzewodząca dołączona do opakowania. Pomiary przy maksymalnym obciążeniu i w spoczynku dokonano za pomocą programu AIDA64 Extreme (v5.90.4200). Pomiary w stresie obciążały podzespoły na 100% i trwały 12 godzin. W spoczynku odczyt został dokonany po godzinie przy wyłączonych procesach programów zewnętrznych, takich jak na przykład aplikacje do zarządzania makrami peryferiów czy antywirus.
Odległość położenia zamocowanego urządzenia pomiarowego od mierzonego w danej chwili wentylatora utrzymana była na poziomie 25 centymetrów. Szum tła w chwili wykonywania pomiarów oscylował w granicach 27,6 dB.
Jak wspomniałem wyżej, dzięki bardzo dokładnej instrukcji sprawa wydawała się prosta i nieodbiegająca zupełnie od sposobu montowania coolerów tego typu. Zaczynamy od wyboru odpowiedniej części usztywniającej podstawkę. W zależności od marki procesora – osobna jest dla Inteli, a inna dla AMD – montujemy ją bezproblemowo z tyłu płyty głównej. Od przodu nakładamy specjalne gumki, które nie są symetryczne. Trzeba je odpowiednio umieścić, tak by stawiały opór. W momencie, gdy to zrobimy, płytka przylega bez ruchu i możemy kontynuować montaż. Następnie sami musimy skręcić ramkę dookoła procesora. Ta składa się z czterech części, a każde łączenie usztywnione jest dwiema śrubkami. Całość po zmontowaniu sprawia wrażenie bardzo stabilnej. Ramkę bez trudu łączymy z tylną podstawką.
Nakładamy ją na bolce z gwintami, które wychodzą z gumek. Następnie na każdy zakładamy nakładkę, którą dodatkowo można później dokręcić śrubokrętem krzyżakowym. Daje to pewność, że nic się nie będzie tam trząść. Ostrzegam, żeby zaczepić je lekko, w przeciwnym razie można się spotkać z takimi problemami, jakie miałem ja. W tym miejscu zaczęły się dla mnie schody. Sam cooler nie jest połączony fizycznie z podstawką, trzeba umieścić go na procesorze, a dalej przełożyć przez jego środek belkę usztywniającą i tę przykręcić do ramki. Brzmi prosto? Niestety spędziłem dobrą godzinę, próbując ustawić cooler tak, by wyrzucał powietrze jak mój standardowy Scythe, czyli do góry. Przyznaję, że zdziwiło mnie, iż na rysunkach umieszczonych w instrukcji, a jak się później okazało – także na oficjalnych zdjęciach na stronie producenta, wentylator skierowany jest w stronę pamięci RAM i tam, gdzie zazwyczaj trzyma się napęd dyskietek, ewentualnie Blu-ray.
Choć ramka wydaje się kwadratowa, to zabrakło mi dosłownie milimetra, może dwóch, by to zrobić. Po przekręceniu sprzętu o 90°, w celu ustawienia go w pozycji przedstawionej w instrukcji, również miałem lekkie problemy i musiałem poluzować samo mocowanie ramki tak, by móc ją nagiąć i w końcu zamocować belkę. Dokręcenie wszystkiego trwa jeszcze chwilę, ale każda nakładka daje znać, że już wystarczy. Płyta główna w żadnym momencie nie wyglądała, jakby miała ucierpieć, w tym nie wyginała się. Nie można jednak powiedzieć złego słowa o stabilności tej konstrukcji już po montażu. Jest praktycznie nie do ruszenia. W przypadku LEPA NEOllusion potrzebujemy aż dwóch miejsc do zasilania. Również wtedy, kiedy mamy dużo wentylatorów w obudowie, może się okazać, że któryś trzeba będzie odpiąć. Jeśli to nie problem, to pozostaje tylko wpiąć zasilanie LED-ów wychodzące z radiatora i drugie – wentylatora. Wyjmujemy plastikową osłonę baterii w pilocie i możemy już szaleć z kolorami.
Trzeba zaznaczyć, że jeśli chodzi o pomiar w spoczynku, to wyłączone zostały wszystkie zewnętrzne programy, które mogły działać w tle. Upewniłem się, że tak jest, zamykając ich procesy z poziomu Menadżera zadań. Zostawiłem tylko to, co było niezbędne do podstawowej pracy systemu. Może to być powód, dla którego tak skutecznie NEOllusion obniżył temperaturę procesora. Po krótkiej chwili pomiar skakał między 13 a 14°C, okazjonalnie tylko sięgając wyższych wartości. Szczerze mówiąc byłem w szoku, że coolerowi udało się osiągnąć temperaturę dwukrotnie niższą od tej panującej w pokoju.
Średni pomiar wynoszący 15,7°C to bardzo mało w stosunku nawet do Noctua NH-D15, które – co trzeba podkreślić – było testowane na innej platformie testowej. Przy pełnym obciążeniu oba sprzęty mają porównywalną temperaturę, choć i tu liczby świadczą na korzyść NEOllusion. Średni pomiar wyniósł 61,4°C. Trzeba dodać, że to wszystko za cenę połowy wyżej wymienionego chłodzenia, które do tego świeci w ciemności! Osobiście jestem pod wrażeniem tego, jak dobrze to działa.
Wydawało się, że głównym bajerem są LED-y. Muszę przyznać, że mimo iż na co dzień nie skorzystałbym z oświetlenia ze względu na obudowę bez szyby, to z przyjemnością zostawiłbym cooler LEPA, by po prostu chłodził procesor. Tak dobre wyniki świadczą również o dobrej jakości paście termoprzewodzącej. Przypominam, że testy odbywały się na paście fabrycznie dodanej do pudełka. Kolejną rzeczą, na którą warto w tym przypadku zwrócić uwagę, to fakt zastosowania technologii wykonania łopatek w samym wentylatorze, czyli Dual Convex Blade. Pozwala ona na dużo wydajniejszą pracę nawet przy mniejszych rozmiarach samego wiatraka, w stosunku chociażby do Noctua.
Jak wynika z przeprowadzonych przez nas testów, NEOllusion nie należy do czołówki najcichszych coolerów. Nie jestem tylko przekonany, czy ma to przełożenie na faktyczne korzystanie z niego. Po ponad tygodniu regularnych partyjek w Quake Champions, Ghost Recon: Wildlands, Day of Infamy, Call of Duty: Modern Warfare 3 czy nawet podczas 12-godzinnego testu w stresie kompletnie nie słyszałem tego wiatraka. Nadmienię, że gry chodziły na maksymalnych możliwych ustawieniach. Są też oparte na różnych silnikach, przez co w moim mniemaniu mogą inaczej obciążać sprzęt. W związku z tym procesor na pewno się grzał. Praca z tym chłodzeniem była dużą przyjemnością i ciężko mi się z nim rozstawać. Możliwe, że dźwięk ten jest wydawany na innej częstotliwości za sprawą innego rodzaju łopatek w technologii Dual Convex Blade. Powoduje to, że – w moim odczuciu krzywdząco – ląduje on na końcu tabeli z wynikami pomiaru głośności.
LEPA NEOllusion to sprzęt ze średniej półki. Cena plasująca się na poziomie 230 zł nie odstrasza, ale można też kupić dużo tańsze coolery. Na pewno jednak płacimy w tym przypadku dodatkowo za bajeranckie oświetlenie, które może uświetnić niejedną imprezę swoim pulsującym trybem. Osobiście najbardziej przypadło mi do gustu obniżenie jasności świecenia, kolory wydawały się wtedy bardzo głębokie i po prostu przyjemne dla oka. Wybrałem fioletowy, który – odpowiednio ściemniony – imitował mi miecz świetlny Mace Windu. To jednak tylko bajery, które nie powinny odwracać uwagi od spraw technicznych. Te zaś prezentują się wybitnie dobrze. Pomiary temperatury wypadły bardzo korzystnie. Gorzej z hałasem, ale tak jak wspominałem, w codziennym użytkowaniu układ jest praktycznie niesłyszalny. Ważne jest jednak, by upewnić się, że w waszej obudowie zmieści się tak duży radiator z wentylatorem. Jeśli tak, śmiało możecie kupić właśnie LEPA NEOllusion.
Trzeba przyznać, że byłem pełen obaw przed instalacją tego układu. Sam montaż, który sprawił mi drobne kłopoty, tylko pogłębił te uczucia. Jak się ostatecznie okazało – niesłusznie. LEPA NEOllusion to nie tylko kolorki i świecenie, lecz także solidna konstrukcja, która powinna zadowolić standardowego użytkownika. Warto przyglądać się rozwojowi tej firmy. Mam wrażenie, że sprawi nam jeszcze niejedną niespodziankę.