E3 – dla każdego gracza to jak dodatkowa gwiazdka latem. W tym roku zobaczyliśmy wiele pięknych zwiastunów nowych gier, kilka długo wyczekiwanych kontynuacji, nową konsolę i dużo innego dobra. Jeśli nie śledziliście konferencji na żywo, razem z nami zarywając nocki, to wszystkie informacje możecie znaleźć w naszych newsach. Teraz chcieliśmy podejść E3 od innej strony – redaktorzy to przecież przede wszystkim gracze i jako gracze opowiemy wam o naszych wrażeniach. Co nas osobiście ucieszyło, co zaskoczyło, na co czekamy najbardziej, a co nas zawiodło – o tym wszystkim i jeszcze więcej przeczytacie poniżej!
Ja zacznę od tego co mi się nie podobało. Przede wszystkim NINTENDO. Quo Vadis? Prezentacja wielkiego N to porażka, zaledwie dwie ciekawe gry oparte na umierających markach, których forma nie zmieniła się od lat. Pokemony mają nadal zacne grono fanów, ale ono się starzeje, a nowi gracze nie są zainteresowani konsolami Nintendo i mają nowe, zyskujące popularność uniwersa. Kocham A Link to the Past, ale każda następna Zelda to tylko Deja Vu i Twilight Princess kończyłem na siłę. Nową przygodę Linka odpuszczam po całości. Zero informacji na temat nowej konsoli, po co w ogóle była im ta konferencja? NX to nadal wielka zagadka, ale padły już słowa że w tej konsoli „specyfikacja nie jest najważniejsza”. Na nową konsolę Nintendo Ubisoft zapowiedział Just Dance 2017 i nic więcej, nawet Watch_Dogs, którego pierwsza część była zapowiedziana na Wii U na ślepo, nie dostała choćby obietnicy, że wyląduje na NX. Wydaje mi się że na rynek zmierza kolejna ruchowa porażka od tej, niegdyś wielkiej firmy, która nadal ma duże marki w portfolio, ale Mario, Link i Donkey Kong powoli zamieniają się w zombie.
Ubisoft zaprezentował na swojej konferencji kilka gier na sprzęt do wirtualnej rzeczywistości. Nie wiem czy śmiać się czy płakać, ale próby ekscytacji podniebnym deathmachem gołębi czy opcja pracy na mostku statku kosmicznego rodem ze Star Treka nijak do mnie nie przemawiają. Poza tym graficznie prezentuje się to wszystko jak wyciągnięte z filmu „Kosiarz umysłów” z 92 roku. Oczywiście może po założeniu hełmu i doświadczeniu tego na sobie moja opinia by się zmieniła, ale oceniając tylko po tym co widziałem? Padaka.
Dalej konferencja Microsoft i trzy konsole. Slima jeszcze bym zrozumiał, w końcu takie Sony wydaje swoje konsole w wersji slim od czasów PSX. Ale zapowiedź Scorpio, przynajmniej dla mnie całkowicie pozbawia sensu istnienie Xbox one s. Poza tym za mydlenie oczu uważam kompatybilność xone i xone s z systemem Scorpio. Jakby nie patrzeć, zbliża się nowa generacja. Musi, bo konsole zawsze będą o kilka kroków za PC, ale nie mogą pozwolić sobie na to aby stracić konkurenta z oczu. Dlatego powstają nowe konsole i choć teoretycznie są tylko rozszerzeniami obecnych maszyn, to już wiemy, że jeśli developerzy zdecydują o tym, że ich gra będzie tylko w formie UHD, napisana docelowo pod Scorpio, to starsza konsola może jej nie pociągnąć. To mówi samo za siebie.
Sony zaczęło od nowego God Of War. Radość i smutek na raz. Cieszy mnie nordycka mitologia, bliska mi jak żadna inna, zawłaszcza znienawidzona grecka. Smuci więc obecność Kratosa. Miałem nadzieję, że poczuję klimat staruszka Rune i w skórze bysiora z rogatym hełmem pokonam Thora w bitwie na chlanie, wybiję Lokiemu żarty z głowy i sprawię że Baldur nie będzie już taki piękny. Niestety dostałem spartańskiego uchodźcę, po raz kolejny, tym razem zupełnie nie u siebie, wyrwanego z idealnie zakończonej serii, na siłę. Poza tym, Kratos w czasie krótkiej prezentacji zdobył punkty doświadczenia/wiedzy, oraz poruszał się w najwyraźniej otwartym świecie. Czyżby narzekanie na potrzeby zmian w serii spowodowało, że developer postanowił odejść od sprawdzonej formy gry, niezwykle szybkiej i krwawej akcji, na rzecz sandboxowej architektury świata z elementami RPG? No to gratuluję świeżego pomysłu. God Of War wygląda teraz jak praktycznie każda gra zaprezentowana na E3.
Żal też ściska, że praktycznie wszystkie gry zaprezentowane przez Sony to premiery na 2017 rok. Co prawda część zapowiedziana na początek przyszłego roku, ale w tym przypadku prędzej spodziewam się hiszpańskiej inkwizycji niż dotrzymania obiecanego terminu. No i Last Guardian. Gra bez pomysłu, robiona na siłę, której mechanika i grafika utkwiła w poprzedniej epoce.
Podsumowanie ramolenia to brak większej ilości gier RPG, a na pewno gier Solus-like. No Ni-Oh będzie.
To teraz trochę tego co mi się podobało. South Park: Fractured But Whole!
Zdecydowanie gra targów, według mnie oczywiście. Praktycznie niezmieniona forma od czasów Kijka Prawdy, z paroma zmianami w systemie walki, które jedynie nadają mu głębi, dosłownie i w przenośni, to nadal RPG z humorem najniższych lotów. Czyli coś, co zawsze witam z otwartymi ramionami. Sandboksy, to wciąż zaraz po RPG mój ulubiony gatunek, więc to że większość gier na targach prezentowała taką formułę bardzo mnie ucieszyło. Wśród takich tytułów jak Watch_Dogs 2, Days Gone, Mafia 3, God of War będę przebierał jak dzika świnia. Bardzo zainteresowany jestem też grami od Microsoftu. Gears Of War 4, Horizon 3, Dead Rising 4 to gry, które nie tylko prezentują się wybitnie graficznie, ale i data premiery zachwyca. No i oczywiście osobna gra dla Gwinta! Podobał mi się też fragment z For Honor, ale o tej grze wiadomo na razie tak niewiele, że wolę unikać hypu (choć już i tak jest dla mnie za późno).
Kończę zachwyty jednym słowem. Battlefield 1! Hype? Może i tak, ale czekam na możliwość pre-ordera. RIP COD? Pewnie nie, ale Activision ma problem.
Kończąc, muszę powiedzieć, że tegoroczne E3 uważam za udane i czekam na wiele tytułów, które zostały zapowiedziane. Co prawda nie wspominałem o wszystkich, ale postanowiłem zignorować tytuły o których na razie wiemy zbyt mało aby o nich rozprawiać. Pominąłem też te, które cieszą się moim umiarkowanym zainteresowaniem jak Ghost Recon i Fifa 17. Mam nadzieję tylko, że zaprezentowane gameplaye nie są naznaczone klątwą targów i wersje finalne, to nie będą arcydzieła downgradu jak to zwykle bywało.
Po pierwsze zacznijmy od tego, iż jeśli ktoś nastawiał się na masę niespodzianek i powiew świeżości (podobnie jak ja) to zapewne się zawiódł. Oczywiście – o części gier ukazanej na konferencjach nie wiedzieliśmy wcześniej, lecz większość z nich zostało zaprezentowanych (bądź miał miejsce wyciek informacji) wcześniej. Niestety, żyjemy w takich czasach, w których nie ma miejsca na ukrycie informacji przed światem.
Pozwolę sobie zacząć od tego, co kolokwialnie mówiąc wpieniło mnie najbardziej – konferencja Nintendo. Kibicowałem tej marce kilka długich lat i z niecierpliwością wyglądałem czasów, w których któraś z ich konsoli dogoni rywalizujących ze sobą gigantów, Microsofta i Sony, i będzie można powiedzieć , że faktycznie mamy do czynienia z trzema konsolami konkretnej generacji. Niestety – przeliczyłem się, w sumie już nie pierwszy raz. Japończycy zaprezentowali kolejne Pokemony oraz nową Zeldę. Szczerze? Pokemony to dla mnie świetne uniwersum, pomimo tego, iż nie zagrywałem przesadnie w tę serię, ale co za dużo, to niezdrowo i to samo tyczy się niestety kolejnej Zeldy. Być może to wszystko zaczyna zmieniać się w moje uprzedzenia do całej marki Nintendo, ale jeśli taki gigant chce konkurować z innymi jemu podobnymi, to niestety – nie tędy droga. Kura znosząca złote jaja w pewnym momencie (niestety, bądź wręcz przeciwnie) skończy dawać godny kupna plon. Jakość zaprezentowanych dzieł nijak ma się do tego, co swoją klasą prezentuje chociażby Sony – lecz o tym za chwilę.
Chciałbym powiedzieć, iż czekam z niecierpliwością na nowe twory Ubisoftu, ale boję się tego bardziej, niż własnej śmierci. Nowa koncepcja Watch_Dogs bardzo mi się podoba, For Honor zapowiada się bardzo smakowicie, w nowym Ghost Recon: Wildhands nie odnajduję nic innowacyjnego, lecz wygląda przyzwoicie. Pora odpowiedzieć sobie tylko na pytanie: który to już raz Ubisoft zamydlił nasze oczy ciekawymi zwiastunami i masą „innowacyjnych” nowinek? Osobiście sparzyłem się na tej marce niezliczoną ilość razy i do każdego z ich produktów podejdę z należytym dystansem. Tutaj sprawa ma się podobnie jak przy Nintendo, chociaż Ubi zaczął pomalutku, drobnymi kroczkami iść po rozum do głowy (seria Assassin’s Creed, której byłem fanem od dnia premiery pierwszej części została zajechana na śmierć poprzez zrobienie z niej corocznego tasiemca ma wolne – sic, bijmy brawa!).
Sam nie wierzę, że to stało się prawdą, ale czekam z niecierpliwością na nowego Battlefielda. EA to druga, krocząca zaraz obok Ubistoftu znienawidzona przeze mnie firma, głównie ze względu na politykę, którą prowadzą. Gra kosztująca przykładowo 200 złotych zostaje pozbawiona połowy zawartości, która dostępna jest jako dodatek do gry, gdzie wykupienie całego pakietu dodatków kosztuje (w zestawie taniej, rzecz jasna) kolejne 200 złotych i wmawianie, iż zawartość dodatków odpowiada kolejnej pełnej grze? Wybaczcie, to nie dla mnie. Warto zaznaczyć, iż CD Projekt RED tworząc „Serca z kamienia” i „Krew i wino” nazwał je dodatkami. Jak to ma się do dodatków Electronic Arts? Pomimo wszystko Battlefield 1 wywarł na mnie ogromne wrażenie. Przeniesienie akcji na front I Wojny Światowej bardzo dobrze zrobi tej serii. Mam nadzieję, że finalna gra będzie tak dobra jak wygląda na gameplayach. Czy więc jest to koniec marki Call of Duty? Myślę, że na takie wywody jeszcze za wcześnie, ale jedno jest pewne – Battlefield wyszedł znacząco na prowadzenie jeśli chodzi o wojnę dwóch (bądźmy szczerzy) największych gigantów, jeśli chodzi o klimat wojny. Swoją drogą, tworu jakim jest Infinite Warfare nie będę nawet komentował – to nie na moje nerwy.
Po konkretnej fali przysłowiowego hejtu i niezadowolenia przyszedł czas na zajęcie się rzeczami, które zrobiły na mnie wrażenie i na które czekam z niecierpliwością (czytaj – konferencja Sony). Po pierwsze – God of War. Klimat nordyckiej mitologii jest mi bardzo bliski i bardzo mi się podoba. Niepokoi mnie natomiast fakt, w jaki sposób cała historia w nowej produkcji się zacznie – zakończenie God of War 3 było dosyć jednoznaczne, jednak mam nadzieję, iż twórcy wyciągną asa z rękawa i pozytywnie zaskoczą. Sam gameplay robi wrażenie i w tym przypadku jestem raczej pewien, iż nie zostaniemy „oszukani” przez konkretnego twórcę. Jestem przeogromnym fanem dzieł takich jak Heavy Rain, Beyond: Two Souls, Life is strange, więc nadziei szukam również w Detroit: Become Human. Niekoniecznie pasuje mi to uniwersum, ale czego się nie robi dla tego typu rozgrywki? Kilka zakończeń, możliwość pisania rozgrywki na własnych zasadach sprawiają, że przykładowy Heavy Rain został przeze mnie zakończony w każdy możliwy sposób. Uwielbiam tego typu filmową akcję i odpowiednie, umiarkowane zarażanie emocjami gracza. Kolejna produkcja z konferencji Sony, Horizon: Zero Dawn wygląda przeobłędnie. Połączenie dwóch klimatów, okolic epoki kamienia łupanego z robotami jest strzałem w dziesiątkę i niewiele jest tego typu dobrze zrobionych gier. Mam nadzieję, że fabuła również stanie na bardzo wysokim poziomie. Nie przeszkadza również lekko wyczuwalny (przynajmniej przeze mnie) klimat ostatnich dwóch części przygód archeolog Lary Croft. Na wieść o porzuconym projekcie Silent Hills od mistrza Hideo Kojimy moje serce pękło, lecz tutaj przychodzi na ratunek Death Stranding, o którym niestety kompletnie nic nie można jeszcze powiedzieć. Nie lubię w ten sposób spekulować nad tym, czym ta gra będzie – po prostu czekam. Nie sposób nie wspomnieć również o The Last Guardian, powstającym już stosunkowo długo. Trzymam kciuki za produkcję, lecz ponownie – nie chcę spekulować. Początkowo nastawiałem się pozytywnie, teraz natomiast nie wiem co o tym sądzić. Przeważyć na niekorzyść może to, że na grę czekamy już prawie 9 lat i fakt, że początkowo powstawała na Playstation 3 może ją pogrążyć, ale jak wspominałem – pożyjemy, zobaczymy.
Microsoft i prezentacja nowej konsoli również nie wymaga w mojej opinii konkretnego komentarza – ulepszone wersje konsol to zabieg stosowany już od początku świata, a poprzez to, iż od zawsze bliższa mi była formacja Sony i jego Playstation prezentowane materiały ekskluzywne na Xboxa One, jak nowe Gears of War 4, Forza Horizon 3 czy Titanfall 2 nie zrobiły na mnie wrażenia. Na pewno na uznanie zasługuje crossplay pomiędzy użytkownikami Xbox One oraz komputerów osobistych z systemem operacyjnym Windows 10 oraz opcja kupna gry na jedną platformę, z możliwością bezpłatnej gry na drugiej, lecz moim skromnym zdaniem ta opcja powinna pojawić się już dawno.
Na sam koniec – Gwint. Miałem obawy, iż bezpośrednie przeniesienie mini-gry z Wiedźmina trzeciego do osobnej produkcji może nie wystarczyć, lecz CD Projekt RED wyszedł z całej sytuacji obronną ręka. Liczę, że uda się dostać kluczyk do bety i wypróbować co nieco przed oficjalną premierą gry. Słowem krótkiego podsumowania; tegoroczne targi wypadły w mojej opinii „nijak” – myślę, że to dobre słowo, by opisać całą imprezę. Od mistrzowskich gameplayów i zwiastunów z konferencji Sony, przez dużo obiecywania ze strony Microsoftu, na biedzie prezentowanej przez Nintendo kończąc. Gry tegorocznych targów E3? Zdecydowanie Horizon: Zero Dawn i Detroit: Become Human.
Zacznę od smutków, przejdę do radości.
Moim największym zawodem była niestety rzecz, na którą liczyłam najmocniej. Mass Effect Andromeda pojawiło się na zeszłorocznym E3 na trzy sekundy, pokazało niewiele i wyszło. W tym roku oczekiwałam czegoś wielkiego, gameplayu, zaczątku fabuły, jakichś postaci. Dostałam kolejne nic, z niewielkim tylko dodatkiem paru ładnych miejsc, twarzy protagonistki oraz ujęciem jednej twarzy, należącej – być może – do postaci. Bardzo biednie, chociaż hajpię i tak, a pokazane rzeczy mi się podobały. Still, nie jest to co, czego chciałam.
Z ogromnym zniecierpliwieniem wyczekiwałam pojawienia się Nintendo i przedstawienia nowych części Pokemonów, Sun and Moon. Spodziewałam się gameplayu, masy nowych informacji, ujawnienia tysiąca niepokazywanych wcześniej Poków oraz ewolucji ujawnionych już starterów. Odrobinę się zawiodłam, jako że dostałam właściwie tylko to pierwsze – chociaż muszę przyznać, że rozgrywka wygląda naprawdę prześlicznie, ach. Oczywiście wygląda to dokładnie tak samo, jak wszystkie poprzednie części, ale przyznaję, nowa szata graficzna robi ogromne wrażenie, straszliwie podobała mi się też walka. Parę ujawnionych Pokemonów wypadło naprawdę uroczo, choć wyglądają moim zdaniem nieco za mało Pokemonowo – to takie zwykłe zwierzątka, tylko bardziej derpne.
Zaraz po pięciu minutach Pokemonów, ludzie z Nintendo przeszli do opowiadania o innej zupełnie nowej i świeżej grze: „Legend of Zelda: Breath of the Wild” – czy też, co bardziej pasuje: „Shadow of Zelda: Breath of the Skyrim”. Pokazywali rozgrywkę przez jakiś tysiąc lat, nie zostawiając miejsca i czasu na nic innego. W grze Link biega, skacze, wspina się, eksploruje ogromne krainy, zbierając loot, powalając drzewa i podpalając trawy. Wszystko to jest całkiem miłe, jasne, ale przewrotnie uważam, że jeszcze milej byłoby zobaczyć w końcu coś oryginalnego i nieopartego na tym samym schemacie, co trzydzieści poprzednich gier. Oglądanie tych przygód było przyjemne, fakt, ale ile można.
Zostając w temacie tych głośniejszych momentów targów: wejście Hideo Kojimy było cudowne. Muzyka z „Mad Max”, światła, sam Kojima – w pełni rozumiem entuzjazm obecnych na widowni widzów. Trailer jego nowej gry podszedł mi jednak nieco mniej. Jest bardzo przyjemny wizualnie, porządny, ale ech, to zbyt duży poziom artystycznego wtf jak na mnie. Czemu nagi Norman Reedus, czemu dziecko, czemu seppuku, czemu ludzie na niebie, czemu ślady łapek – nie wiem, ale jakoś nie czuję się zaintrygowana na tyle, żeby to sprawdzić.
Przechodząc do rzeczy miłych. Jednym z najbardziej wyczekiwanych przez świat tytułów był zdecydowanie God of War. Ja osobiście nie byłam nim zbyt mocno zainteresowana, jako że nie miałam okazji grać w poprzednie części. Trailerogameplay zbierał jednak dobre opinie, i cóż, teraz mogę całkowicie się z nimi zgodzić. Grafika jest śliczna, muzyka jest śliczna, cele do mordowania są śliczne, a przedstawiony kawałek historii i relacja główny bohater-pałętający się obok dzieciak jest ujmująca i zgrabnie przedstawiona. Kawałek przyjemnej opowiastki, polecam obejrzeć nawet osobom niezainteresowanym samą grą.
Obok tego są dwa indyki. Pierwszy to dzieło polskiego studia, „Bound”. Na bogów, jakie to przepiękne. Gra o tańcu i majtaniu szarfami, całość w absolutnie powalającej wizualnie, onirycznej scenerii. Do tego śliczna muzyka. Bezsprzecznie najbardziej satysfakcjonujący estetycznie tytuł E3. Polecam obejrzeć trailer, to uczta dla oczu i wszelkich innych zmysłów.
Drugi, poruszający w nieco mniejszym stopniu, to Fe – niesamowicie urocze, śliczne kolorystycznie cudeńko, tworzone przy okazji wspierającej gry indie inicjatywy EA Originals. Ujmujące, opowiadające o harmonii w przyrodzie, pozwala wcielić się w rolę małego zwierzątka podróżującego po świecie – sprawia przesłodkie wrażenie.
Za całkiem intrygujące uważam też Detroit: Become Human. Trailer wygląda obiecująco, chociaż nie mówi wiele o samej rozgrywce. Lubię wybory moralne, a ta gra wydaje się mieć ich całe zatrzęsienie. Jestem ciekawa, jak wyjdzie to w praktyce – może okazać się naprawdę poruszającą grą. Motyw sztucznej inteligencji i konfliktu między AI a ludźmi jest co prawda stary jak świat (ewentualnie stary jak koncept sztucznej inteligencji, ale tu nie jestem pewna) i nieco wyświechtany, Detroit też nie wydaje się ukazywać go w żadnym oryginalnym świetle, ale hej, kto wie, co z tego zrobią.
Jestem absolutnie urzeczona Horizon: Zero Dawn – zakochałam się w pomyśle, klimacie, głównej bohaterce i wszystkiemu, co widzieliśmy na trailerze i gameplayu. Female-lead RPG, w którym strzelamy z łuku do robo-dinozaurów! Czekałam na to całe życie. Wygląda powalająco, ogromnie podoba mi się połączenie technologii i prymitywnego designu ludzi. A rozwalane przez bohaterkę mechaniczne stwory są najpiękniejszymi growymi mobami evah. Dodatkowo podoba mi się obecność opcji dialogowych – jeśli dorzucą mi do tego jeszcze jakieś ładne relacje z bohaterami, to już w ogóle będę płakać z radości.
W największych zachwytach rozpływam się jednak nad nieco mniejszymi tytułami. Po pierwsze: Prey. Bogowie, bogowie, toż to najlepszy trailer ostatnich eonów. To napięcie, to tempo, ten niepokój, ta duszna atmosfera! Przy tym wszystko tak przyjemne estetycznie – krzyczę wewnętrznie, naprawdę. Wyczuwam odrobinę Half-Life’owo-Portalowe klimaty, oby uzupełnili to jeszcze wciągającą, niegłupią intrygą, to już w ogóle będzie pięknie. Zapowiada się coś naprawdę ciekawego. Będę naprawdę zawiedziona, jeśli to spaprzą.
Jest jeszcze wiele innych tytułów, o których warto by coś powiedzieć, ale nic z nich nie porwało mnie na tyle, żeby się rozpisywać czy pałać entuzjazmem/pluć żółcią. Last Guardian jest przesłodki, ale nie pokazał niczego ciekawego, czego jeszcze nie widzieliśmy. Gwint, Mafia 3 czy Watch_Dogs 2 to rzeczy miłe, ale nie robiące mi za bardzo. Podobnie jak tryliard innych gier. Jak co roku.
Targi, targi i po targach. E3 to chyba największa impreza w branży gier komputerowych, każdego roku z niecierpliwością czekam na czerwiec, jednak tegoroczna edycja pozostawiła po sobie niedosyt. Przede wszystkim było to spowodowane tym, że spora część niespodzianek wyciekła przed targami. Nie wiem na ile to było zamierzone posunięcie, a na ile wpadka, ale zabrało to trochę magii konferencjom. Jednak żeby nie robić zbyt ponurego wstępu, zacznę od gier, które były dla mnie kompletnymi nowościami i miłym zaskoczeniem. Pierwszym jest exclusive na PlayStation 4 Days Gone, a drugim tytuł Observer od polskiego studia, twórców Layers of Fear. Jeśli chodzi o pierwszą wymienioną produkcję – być może temat zombie jest już zbyt wyeksploatowany, ale tak olbrzymiej ilości żywych trupów jeszcze w grach nie widziałam. Co więcej zbudowanie fabuły wokół gangu motocyklowego, jest czymś świeżym w tej tematyce i przywołuje na myśl jeden z lepszych seriali, które przyszło mi obejrzeć – Sons of Anarchy. Z kolei Observer przykuł moją uwagę pomysłem na historię, który jest naprawdę oryginalny. Nie przepadam za horrorami, ale dla tego tytułu jestem w stanie się poświęcić.
Intrygująco zapowiada się We Happy Few, który bardzo przypomina mi Bioshocka, co jest jednocześnie wadą i zaletą. Mam nadzieję, że twórcy nie będą za bardzo inspirować się wspomnianą serią, tylko stworzą coś własnego, bo gra naprawdę ma potencjał. Pozostając jeszcze w mrocznych klimatach warto wspomnieć o produkcji od studia DONTNOD – Vampyr. Nareszcie dostaliśmy gameplay, który dla mnie jest jedynie dodatkiem do (mam nadzieję) świetnej opowieści. Po Life is Strange i Remember Me studio ma moje zaufanie i z niecierpliwością czekam na efekty ich pracy.
Grą targów został dla mnie South Park: Fractured But Whole. Podczas prezentacji tytułu uśmiech nie schodził mi z twarzy, a niekontrolowane wybuchy śmiechu obudziły moich współlokatorów. Skoro już jesteśmy przy tytułach obecnych podczas konferencji Ubisoft, ciężko byłoby nie wspomnieć o Watch_Dogs 2. W pierwszą część grałam, uważam, że był to mocny średniak, a twórcy nas „odrobinkę” okłamali. Ciekawe jak będzie w przypadku drugiej odsłony, jednak samego tytułu nie traktuję poważnie. Image głównego bohatera jest dla mnie zbyt „ziomalski”. Może się starzeję…
Jeśli zaś chodzi o konferencję EA, bardzo zawiódł mnie brak pokazu rozgrywki z Mass Effect: Andromeda. Wiem, że premiera została przesunięta na przyszły rok, ale zwodzenie kolejnym zwiastunem, który mam wrażenie został zrobiony na odczepnego, już mi nie wystarcza. Za to gameplay z Battlefield’a ostatecznie przekonał mnie do zagrania w ten tytuł. Pominę całą otoczkę towarzyszącą prezentacji rozgrywki, bo było to po prostu żałosne.
Być może większość graczy ma już dosyć tematyki Gwiezdnych Wojen, ale ja nigdy. Nadzieję na świetny tytuł w tym uniwersum przywróciła wypowiedź Amy Henning. Oby coś z tego wyszło, bo nadal w nocy męczą mnie koszmary o anulowanym Star Wars 1313.
Targi E3 ponownie wygrało Sony, które pomimo tego, że nie zaprezentowało PlayStation Neo, to obroniło się grami. Po prostu. Klimatu dopełniła orkiestra grająca muzykę na żywo. Jako wielbicielka produkcji z kuźni Quantic Dream czekam na Detroit: Become Human. Z kolei tytuł od Kojimy to jedna wielka zagadka, ale to raczej żadna nowość, mimo tego Death Stranding wygląda obiecująco, tym bardziej, że zwiastun był zrobiony na silniku gry. Oczywiście Horizon: Zero Dawn kolejny raz pokazało, że warto na nie czekać. Szkoda tylko, że aż tak długo.
Bethesda niczym mnie nie zainteresowała. Oprócz Dishonored 2, ale ten tytuł i tak biorę w ciemno. O konferencji Miscrosoft nie mam nawet zamiaru pisać, bo prezentacja Minecraft’a i Sea of Thieves zafundowała mi tak olbrzymią dawkę zażenowania, że nie mam ochoty przechodzić tego ponownie. Na uwagę zasługuje Tyranny od Obsidian Entertaintment. Po Pillars of Eternity rozbudzili mój apetyt na RPG-i w rzucie izometrycznym, dlatego z ciekawością spoglądam na ten tytuł. Na koniec polski akcent, czyli Gwint Online z kampanią singleplayer. Od pierwszej partii w Wiedźminie marzyłam o takiej wersji karcianki i nareszcie się doczekałam. Damien Monnier to jedyny pozytywny aspekt podczas konferencji Microsoft’u.
Podsumowując, tegoroczne E3 nie zrobiło na mnie wrażenia, ale pojawiły się produkcje, który przykuły moją uwagę i takie, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że warto w nie zagrać. Mimo wszystko to za mało, żeby wprowadzić mnie w zachwyt.
A ja wyjątkowo nie zacznę od marudzenia. Z E3 jako całości jestem zadowolona. To prawda, że nie było zbyt wielu zaskoczeń, ze względu na bardziej lub mniej celowe przecieki, ale za to było dużo pięknych rzeczy do pooglądania. A co było najpiękniejsze? Najpiękniejszy był Battlefield 1. Absolutnie wygrał całą imprezę. Nie jestem wielką fanką FPS-ów i od początku nie miałam faworyta w starciu Battlefield vs. Call of Duty w oparciu o sympatie i sentymenty, to że BF wygrywa na całej linii to tylko i wyłącznie zasługa twórców. Gra wygląda jak miód, polany dodatkową warstwą czekolady. I to już nie trailer, nie grafiki koncepcyjne – to faktyczny gameplay tak wygląda. Fajnym pomysłem było zaproszenie celebrytów do gry w multiplayerze, dzięki temu zobaczyliśmy, że gra działa nie tylko kiedy gra w nią przedstawiciel developera, wiedzący co może pokazać, a czego nie (propsy dla Snoop Doga za granie w FPS-a na konsoli jedną ręką, drugą miał zajętą 😉 ) Battlefield 1 na pewno zagości na mojej półce w dniu premiery.
Kolejnym wygranym targów jest dla mnie Sony. Tak wiem – nie pokazali konsoli. Ale przecież to jasne dlaczego jej nie pokazali, czekali na to co pokaże Microsoft i teraz mają czas aż do sierpnia, do Gamescomu, żeby zrobić lepszą, ładniejszą albo chociaż tańszą wersję. Nie podali dat premier. To prawda, ale pokazali piękne zwiastuny i gameplaye. Mój faworyt? Chyba Horizon: Zero Dawn, chociaż tak naprawdę bardzo ciężko wybrać jednego. Bardzo podoba mi się koncept połączenia sci-fi z powrotem ludzkości do prymitywnych korzeni. Strzelanie z łuku do mecha-zwierzaków? Wchodzę w to. Pierwsze miejsce ex aequo z konferencji Sony zajmuje Days Gone – ale to już tylko i wyłącznie z mojego prywatnego upodobania do zabijania zombiaków. Uwielbiam klimaty post-apo w każdej formie, książkowej, filmowej, growej, mroczne jak w uniwersum Metro i właśnie takie jak w Walking Dead. Zombiaki wylewają się tabunami z ekranu tzn. że grać będzie się dobrze.
God of War – staje kością niezgody w gardłach graczom. Zaskakuje obecność Kratosa, przecież ostatnio kiedy go widzieliśmy to umarł już całkiem i na śmierć. A tu nagle prowadzi stateczne życie rodzinne na dalekiej północy i uczy syna polować. Jednocześnie nauczył się schodzić z wyznaczonych przez developera ścieżek i zdobywać doświadczenie. Dla mnie sam pomysł GoW na północy jest genialny, otwarty świat i elementy rpg-a – brawo dla nich. A to, że wyciągnęli Kratosa zza grobu? Przekonamy się jeszcze, nie skreślam ich od razu, może naprawdę mieli dobry pomysł jak to uzasadnić fabularnie (choć przyznaję że Kratos do Skandynawii pasuje jak pięść do dupy).
Jeśli chodzi o Microsoft, to podchodzę do ich konferencji bez większych emocji. W kwestiach sprzętowych Xbox One S wydaje mi się całkowitym niewypałem. Sądzę, że wśród posiadaczy XBO będzie więcej osób takich jak ja, które zignorują wersję Slim czekając na Project Scorpio. A produkcja nowej wersji mając za target tylko nowych nabywców może okazać się nieopłacalna. Z zaprezentowanych tytułów najbardziej utkwił mi w głowie… Gwint! Wiedźmin to najlepsze co zdarzyło się rynkowi gier video od wielu lat, a Gwint jako osobna gra, w dodatku free to play to strzał w dyszkę. Zapisana na betę jestem od pierwszego dnia i niecierpliwie tuptam nóżkami.
Na koniec chciałabym wspomnieć o konferencji Nintendo, tylko…co można powiedzieć? Skoro emocje były jak na grzybobraniu? Nowe pokemony dokładnie takie same jak wszystkie stare pokemony. Nowa Zelda, w której Link dostąpił poznania niespotykanej dotąd umiejętności skakania i rozpalania ognisk. W Dark Souls już dawno rozpalaliśmy ogniska, a Geralt robił to jeszcze wcześniej. I wszyscy oni umieli skakać. Sorry Winetou, drogie Nintendo, ale nie jest to rewolucja w grach video. Życzę miłego nabijania kabzy pieniędzmi fanboyów, ale mam smutną wiadomość – niedługo się skończą. Fanboye, nie pieniądze.
Nie opisaliśmy tu oczywiście całych targów krok po kroku, ale też nie taki był nasz cel. Pominęliśmy na pewno wiele ważnych informacji i świetnych tytułów, ale staraliśmy się wypunktować to, co przykuło naszą uwagę najbardziej i jak widać nie jest tego mało. Jeśli macie inne zdanie i nie zgadzacie się z naszymi opiniami – dajcie znać w komentarzach. A teraz – czekamy na Gamescom!